Cykl dywidendowy
Cykl zaburzony bardziej niż nam się wydawało?
Artykuły z kilku ostatnich tygodniu wydawały się dawać dość spójny obraz tego, w którym miejscu cyklu makroekonomicznego się znajdujemy. Choć początkowo wydawało się, że jednorazowe (lub dwu-razowe jeśli każdy lockdown liczyć osobno) wydarzenie o randze pandemii będzie w stanie zaburzyć odczyty niemal wszystkich wskaźników ekonomicznych, to rzeczywistość okazała się być znacznie bardziej łaskawa, co przełożyło się na wspomnianą spójność analiz.
Dziś jednak przeanalizujemy przypadek skutecznego zaburzenia, bardzo wiarygodnego wcześniej wskaźnika.
Precyzyjnie powtarzany cykl powtarza się po raz 4. (C/Z)
Prognozując przyszłe zachowanie giełdy na podstawie historycznych analogii zwykle musimy liczyć się z tym, że przeszłość była dość niejednorodna, część sygnałów pojawiała się z opóźnieniem, a część za szybko, co sprawia, że prognoza staje się bardziej rozmyta na pewien przedział dat czy zakresów cen.
Dziś jednak przyjrzymy się wskaźnikowi, którego historyczne ścieżki rozłożone są w czasie z zadziwiającą równowagą, co wydaje się podnosić wiarygodność jego wskazań i w konsekwencji pozwalać na nieco bardziej precyzyjne niż standardowo określenie daty zakończenia obecnej hossy.
Wyniki moich uczniów po 6 latach inwestowania
Niedawno minął rok od 6 edycji organizowanego przeze mnie szkolenia z serii daj się nauczyć inwestować. Dla nowych czytelników, szybko streszczę, że jest to projekt rozpoczęty w 2014r., w ramach którego raz w roku uczę grupę osób mojego podejścia do inwestowania, a następnie "zmuszam" ich do prowadzenia swoich własnych portfeli inwestycyjnych przez kolejne 12 miesięcy. W trakcie tego okresu nie ingeruję w decyzje inwestycyjne uczestników, ale jednocześnie je na bieżąco śledzę. Oznacza to, że uczestnicy muszą polegać wyłącznie na wiedzy o tym jak podchodzić do wyboru spółek, zaczerpniętej na samym stacjonarnym szkoleniu.
Indeks rekomendacji analityków prognozuje przyszłość
Ponad 3 lata temu, we wpisie "najwięcej w historii rekomendacji kupna" omówiliśmy sobie wskaźnik, który opiera się na agregowaniu informacji płynących z rekomendacji wydawanych przez biura maklerskie. Z jednej takie pojedyncze rekomendacje mogą być mało wiarygodne gdyż jest ryzyko, że są np. pisane pod osiągnięcie pewnego celu, z drugiej podlinkowany powyżej artykuł pokazuje, że jeśli potraktujemy je zbiorczo, to niosą pewną informację.
Hossa idzie jak po sznurku według Growing Countries
"Growing Countries" (GC) to syntetyczny wskaźnik stworzony w ramach Makrosfery, oparty na uśrednieniu zachowania wskaźnika CLI (publikowanego przez OECD) badającego koniunkturę ekonomiczną różnych krajów.
Jest on traktowany przez nas ze szczególnym namaszczeniem z powodu ponadprzeciętnej wiarygodności swoich wskazań w przeszłości. Np. w tym artykule z lipca 2018 r. na podstawie GC padła dość konkretna prognoza, że: "dołek bessy [pojawi się] gdzieś pomiędzy listopadem 2018 r. i lutym 2019 r.".
Pojedyncza spółka, która lepiej odzwierciedla rynek niż indeksy
Indeksy giełdowe w stylu WIG czy sWIG80 są syntetycznymi tworami, które powstały po to aby inwestorzy mogli oceniać jak w danym momencie zachowuje się rynek jako całość. Matematyczne konstrukcje stojące za poszczególnymi indeksami są różne, jednak główna idea zawsze jest taka sama - zmierzyć ogólną tendencję rynku.
Wiemy, że giełda dość dobrze koreluje z 3,5 letnim cyklem makroekonomicznym, co przekłada się na to, że indeksy giełdowe, także z nim korelują. Okazuje się jednak, że na naszej giełdzie istnieje spółka, która sama w sobie koreluje z cyklem makroekonomicznym co najmniej tak dobrze (a nawet lepiej) niż większość indeksów giełdowych! Dziś przyjrzymy się tej zależności nieco bliżej i sprawdzimy jaką przyszłość można na podstawie tej korelacji prognozować.
Pół roku do końca hossy?
Pomimo zawirowań na rynkach związanych z obostrzeniami gospodarczymi szeroki rynek, mierzony indeksem sWIG80 już od niemal 2 lat pozostaje w hossie. I to wcale nie słabej, gdyż po uwzględnieniu dywidend wypłacanych przez spółki z tego indeksu okazuje się, że hossa ta przyniosła jak dotąd +45% wzrostu:
22 spółki gotowe na lockdown
Zeszły tydzień przyniósł falę paniki związaną z obawami o konsekwencje gospodarcze drugiej fali zamrażania gospodarki. WIG spadł o ponad -5%. W takiej sytuacji nasuwa się pytanie: "Czy spadki na danej spółce traktować wyłącznie jako efekt panicznej wyprzedaży niemal wszystkiego, czy może jednak należy obawiać się pogorszenia fundamentów spółek wynikających z nowych przestojów?"
Oczywiście nie ma jednej słusznej odpowiedzi na to pytanie, ale okazuje się, że w przeciwieństwie do pierwszej fali zamrożeń, która miała miejsce w marcu / kwietniu 2020 r., tym razem mamy coś co może nam pomóc. Doświadczenie z przeszłości.
Moje wyniki po 8 latach inwestowania na żywo!
8 lat temu tym wpisem rozpocząłem eksperyment inwestycyjny, w ramach którego sprawdzam na ile realne jest regularne pokonywanie indeksu WIG stosując algorytmiczne podejście do doboru spółek do portfela. Cotygodniowe aktualizacje wyników i składu portfela publikuję na fundamentalnej, a same wyniki są dostępne w pasku bocznym bloga i na dzień dzisiejszy wyglądają następująco:
Czy odchylenie od historycznego poziomu C/Z ma znaczenie?
W zeszłym tygodniu poruszyliśmy temat tego jaki poziom wskaźnika cena/zysk zwiększa prawdopodobieństwo, że dokonamy udanej inwestycji. W komentarzach pod tamtym wpisem pojawił się ciekawy pomysł, aby nie patrzeć na bezwzględną wartość wskaźnika C/Z, ale na to jak wartość C/Z danej spółki ma się do jej przeszłości.
Idea stojąca za tym pomysłem jest taka, że jeśli weźmiemy spółkę, która ma C/Z = 10 dopiero od tygodnia, a wcześniej przez 5 lat była notowana przy C/Z = 20, to taka spółka prezentuje inną historię niż druga spółka, która obecnie również ma C/Z = 10, ale przez ostatnie 5 lat była notowana w okolicy C/Z = 5.
Zgodnie z tą teorią na średni poziom C/Z z ostatnich lat przy jakim była notowana dana spółka, możemy spojrzeć jak na miernik średniej chciwości/strachu inwestorów względem spółki w tym okresie. Myśląc "szablonowo" powiemy, że długoterminowo wycena każdej spółki powinna tak się zmieniać, aby dążyć do punktu równowagi, który powiedzmy, że znajduje się gdzieś w okolicy C/Z = 10-25. Zgodnie z dzisiejszą teorią jednak, dopuszczamy możliwość, że różne spółki mają swój punkt równowagi wskaźnika C/Z na różnych wysokościach.
Jaki poziom ceny do zysku (C/Z) jest optymalny?
Cena do zysku (C/Z) to jeden z najbardziej popularnych wskaźników analizy fundamentalnej. Mówi nam on o tym jak mocno inwestorzy są zainteresowani daną spółką. Jeśli zainteresowanie jest spore i każdy chce mieć akcje danej spółki, to jej cena wzrośnie (przy niezmienionych zyskach), a wiec wskaźnik C/Z będzie wysoki i powiemy, że spółka jest przewartościowana. Analogicznie jeśli relatywnie niewielu inwestorów jest zainteresowanych spółką, to jej cena w stosunku do zysków będzie relatywnie niska i powiemy, że spółka jest niedowartościowana. To wszystko już wiemy. Dziś odpowiemy sobie na pytanie o to ile konkretnie powinno wynosić C/Z, aby wskaźnik ten dawał nam statystyczną przewagę nad rynkiem?
Kiedy kupić mieszkanie?
Cykl na rynku nieruchomości jest dłuższy niż standardowy 3,5 roczny cykl giełdowy. Ciężko określić ile dokładnie trwa, gdyż jest on na tyle powolny, że mamy zbyt mało danych, aby postawić wiarygodną tezę, ale jeśli nie potrzebujemy dokładności, to spokojnie możemy szacować go na przedział ok. 7-11 lat, co odpowiada 2-3 standardowym cyklom giełdowym.
W ciągu ostatnich 16 lat (za ten okres mamy dane o rynku nieruchomości w Polsce) były 2 wyraźnie dobre okresy do zakupu mieszkania:
Polska tygrysem Europy
Coraz taniej jest produkować w Polsce
Choć patrząc na standardowy koszyk inflacyjny, czyli wydatki, które przeciętny konsument ponosi każdego miesiąca, przyzwyczailiśmy się już do tego, że koszty życia w Polsce rosną nawet o kilka procent rocznie, to istnie ważny obszar gospodarczy, w którym w ostatnim roku ceny nie tylko nie wzrosły, co wręcz spadły (o -1,2%). Mowa tu o cenach produkcyjnych. Jeśli o standardowej inflacji będziemy myśleć jak o wzroście kosztów życia, to o inflacji producentów możemy myśleć jak o wzroście kosztów bycia producentem. Spójrzmy na wykres:
Pengab prognozuje nadejście wzrostów
Oto goły, nieobrobiony wskaźnik na tle indeksu WIG:
Czy polskie akcje zabezpieczają przed inflacją?
USA i Strefa Euro znajdują się w sytuacji, w której pomimo usilnych prób nakarmienia gospodarki kolejnymi porcjami kredytu, jakaś jej część nie chce go przyjmować i zmierza w kierunku redukcji tempa zadłużania. Tę niechęć do rozkręcenia możemy zaobserwować na wykresie inflacji, która zarówno w USA jak i Strefie Euro od wielu lat pozostaje wyraźnie niska, a wręcz spadająca:
Reset dolara jeszcze nie teraz?
Tydzień temu oddaliśmy się nieco bardziej filozoficznemu pytaniu dotyczącemu "uczciwości" i stabilności kapitalizmu. Temat ten wywołał żywą debatę w komentarzach, do przeczytania której zachęcam.
W tym tygodniu wracamy do konkretów i przyjrzymy się kolejnemu wskaźnikowi, który może powiedzieć nam czy globalny reset jest blisko.
Rekordowe nadmiarowe rezerwy w bankach w USA
W październiku 2018 r. w ramach tego wpisu, zastanawialiśmy się kiedy FED sprowadzi kryzys z powrotem, argumentując tym, że FED jest niejako uwięziony pomiędzy koniecznością utrzymania niskich stóp procentowych (aby nie odczuwać skutków nadmiernego zadłużenia), a próbą rozkręcenia gospodarki, do której w przeszłości zawsze potrzebne były wysokie stopy procentowe.
Na działania FEDu (i później innych banków centralnych) rozpoczęte w 2008 r. można spojrzeć jak na eksperyment próbujący wygenerować przedsiębiorczość w okresie niskich stóp procentowych. Zależnie od tego co przyjmiemy za miarę sukcesu, programy QE był jednocześnie skuteczne i nieskuteczne.
Jeśli skupimy się na analizie zachowania PKB, inflacji lub poszerzającej się luki pomiędzy kapitałem należącym do bogatych i biednych (zanik klasy średniej) to QE uznamy za nieudane.
Jeśli jednak skupimy się na tym czy doszło do masowych bankructw banków oczekiwanych po pęknięciu bańki na nieruchomościach w 2007 r. i zdolności do podtrzymywania hossy na giełdzie, to QE uznamy za sukces. Oto wykres S&P500 od czasu rozpoczęcia pierwszego QE ok. 12 lat temu:
Indeks PMI prognozuje hossę na najbliższe 12 miesięcy.
Wskaźnik PMI gościł na tym blogu już wielokrotnie. Generalnie wyższe wartości wskaźnika oznaczają lepsze nastroje managerów, a niższe wartości - gorsze nastroje. Jego najnowszy odczyt to 52,8 pkt, co jest wartością najwyższą od dwóch lat. Dziś przyjrzymy się, co to oznacza dla giełdy?
FED kupił nam hossę na najbliższy rok
Nadeszła bessa wyższego rzędu?
W grudniu 2018 r. w tym artykule zauważyliśmy ciekawą zależność pozwalającą szacować kiedy miałyby nadejść bessy wyższego rzędu. "Wyższy rząd" oznacza tu cykl, który trwa ok. 7-10 lat (w odróżnieniu od standardowego cyklu giełdowego trwającego ok. 3,5 roku). Zależność ta opierała się na różnicy w 3 miesięcznych stopach procentowych w USA i Strefie Euro. Wykres za tamtego artykułu pokazujący tę różnicę wyglądał tak:
Wyniki moich uczniów po 5,5 roku - daj się nauczyć inwestować
Niemal 6 lat temu na tym blogu powstał wpis sugerujący, że abyśmy wiedzieli czy szkolenie, na którym byliśmy miało sens, powinniśmy sprawdzać, czy wiedza, którą na nim nabyliśmy przekłada się na nasze późniejsze wyniki inwestycyjne.
Prognoza na podstawie inflacji żywności
W tym artykule z maja 2016 r. zauważyliśmy, że inflacja cen żywności jest wskaźnikiem o lepszej cykliczności niż standardowa inflacja. Na podstawie tej cykliczności powstała wtedy prognoza mówiąca, że:
- Bardzo niska, spadająca inflacja żywności wyznacza dobry moment do zakupu akcji.
- Bardzo wysoka, rosnąca inflacja żywności wyznacza dobry moment do sprzedaży akcji.
Prognoza ta sprawdziła się rewelacyjnie na indeksie WIG:
0% gospodarek z rosnącym sentymentem ekonomicznym!
- w przemyśle
- w budownictwie
- w usługach
- w handlu detalicznym
- u konsumentów
W dzisiejszym artykule zebrałem informacje o wartości wskaźnika ESI dla wszystkich krajów dla których jest zbierany na 25 lat wstecz, a następnie połączyłem je w jeden zbiorczy wskaźnik mówiący, jaki odsetek europejskich gospodarek ma obecnie lepszy sentyment ekonomiczny niż przed rokiem.
W którym miejscu cyklu wypłyniemy?
Standardowy "mały" cykl giełdowy trwa ok. 3,5 r. W tym czasie ma miejsce jedna hossa i jedna bessa. Hossa zajmuje 2/3 całego cyklu, a bessa 1/3. To oczywiście pewien uśredniony i wyidealizowany schemat, który rzeczywistość lubi weryfikować i zniekształcać, ale jest on wystarczająco stabilny, aby pomóc w określaniu tego na ile mocno powinniśmy w danym okresie być zainteresowani rynkiem akcji. Cykliczność, o której piszę dobrze widać np. tutaj:
10 najlepszych spółek do inwestowania pasywnego
Czy zaostrzone kryteria kredytowe dobiją giełdę?
Pomimo ostatnich "powirusowych" obniżek stóp procentowych w Polsce, otrzymanie nowego kredytu jest obecnie trudniejsze niż wcześniej. Odpowiadają za to zaostrzone kryteria kredytowe, co w prostych słowach oznacza, że banki boją się czy ktoś kto weźmie od nich kredyt za chwilę nie straci pracy lub jego biznes nie upadnie. To jak luźno lub rygorystycznie banki podchodzą do rozdawania kredytów mierzy NBP w swoim cokwartalnym raporcie. Dziś sprawdzimy czy w przeszłości mieliśmy już do czynienia z podobną sytuacja na rynku kredytowym, a jeśli tak to czego możemy spodziewać się po zachowaniu giełdy.
Czy ETFy podkradają kapitał zwykłym funduszom?
Szukając przyczyn takiego stanu rzeczy, w komentarzach, dwoje z Was podsunęło ciekawe potencjalne wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. Można je streścić jako: "Być może kapitał nie ucieka z całego rynku akcji na GPW, a tylko z agresywnych funduszy (małych i średnich spółek). W zamian może on napływać do funduszy indeksowych (ETF), które zyskują na popularności."
Dziś sprawdzimy, czy zjawisko napływu środków do ETF-ów ma potencjał, aby zrównoważyć odpływ z funduszy agresywnych, co oznaczałoby, że kapitał wcale nie ucieka z rynku akcji na GPW, a jedynie zmienia profil z funduszy zarządzanych (z większą opłatą) na fundusze indeksowe (z mniejszą opłatą).
Akcje niepopularne jak na początku hossy
Bitcoinowi kończy się czas
Czy płaca minimalna w Polsce jest zbyt duża?
Konsekwencje zbyt szybkiego wzrostu zatrudnienia.
Wracając do zatrudnienia. Jeśli właściciel firmy widzi, że zaczyna dostawać więcej zleceń niż wcześniej, a jego konkurencja jest skora do inwestowania w rozrost, sam też będzie bardziej skłonny zatrudniać nowych pracowników. Problem jest jednak taki, że nie każdy pracownik jest tak samo wartościowy i nie chodzi tu o różnicę w umiejętnościach, ale o różnicę w warunkach jego zatrudnienia.
Pracownik pracujący w czasie "rynku pracodawcy" (czyli wtedy kiedy
Giełda w długim terminie zawsze rośnie
Powiedzenie takiego zdania w dyskusji na temat inwestycji nie wywoła specjalnego poruszenia, a raczej akceptujące potakiwanie. Można je bowiem bardzo łatwo obronić pokazując historyczne wykresy, przeróżnych rynków akcji, sięgające na dziesięciolecia wstecz, które tę tezę potwierdzą. Koronnym argumentem jest tu wykres S&P500 sięgający ponad 200 lat wstecz:
Świat pozbawiony wątpliwości.
Jedną z zagadek jakie stworzył koronawirus jest przyszły stan rynku nieruchomości. Z jednej strony ostatnie 3 lata to wyraźna hossa na tym rynku, z drugiej pojawiają się prognozy wzrostu bezrobocia, które jest negatywnie skorelowane z cenami mieszkań. Z jednej wylicza się, że "w Polsce brakuje mieszkań", z drugiej, że nasza demografia w długim terminie będzie sprzyjać spadkom ich cen. Z jednej deweloperzy obserwują zmniejszone zainteresowanie zakupem, co powinno obniżać ceny, z drugiej deweloperzy stracili część pracowników z Ukrainy, co powinno je podnosić. Z jednej strony RPP obniżyła stopy procentowe, co sprawia, że w gospodarce będzie łatwiej o tani kredyt, z drugiej banki zaostrzyły kryteria kredytów na zakup nieruchomości, co zmniejsza ich dostępność. Z jednej strony mamy w Polsce najwyższą od 8 lat inflację, z drugiej koronawirusowe lockdowny są czynnikiem deflacyjnym.
Nobel z ekonomii dla tego, kto z góry będzie potrafił przewidzieć co wyniknie z reaktora, do którego włożymy wszystkie te elementy.
Złotówka słaba jak na początku wzrostów.
Obecna, mocno niecodzienna, sytuacja poskutkowała najsilniejszym Euro w stosunku do Złotówki od ponad 10 lat. Obecny kurs EUR/PLN to ponad 4.5 zł. Co ciekawe nie jest to największa wartość w historii. W przeszłości Euro dwukrotnie było wyceniane na 4.9 zł (w 2004 r. i w 2009 r.). Dziś sprawdzimy, co tak słaba złotówka oznaczała w przeszłości dla naszej giełdy.
Od czego zależy poziom inflacji?
Gdyby 5-latek zapytał nas czym jest inflacja, dość dobrą odpowiedzią byłoby opowiedzenie, że jest to wzrost cen związany z jedną z dwóch przyczyn:
- wzrosły koszty produkcji (cost-push) - np. cena prądu w fabryce mebli wzrosła, przez co fabryka ta podnosi cenę mebli, aby nie stracić zysków.
- wzrosło zapotrzebowanie (demand-pull) - np. w trakcie epidemii wszyscy chcą kupować maseczki chirurgiczne, przez co producenci mogą sprzedawać je drożej.
Zrozumieć ujemne stopy procentowe
W artykule sprzed 2 tygodni powstał wniosek, że w długim terminie dodrukowywanych pieniędzy będzie już tylko przybywać, jednocześnie w zeszłotygodniowym przyjrzeliśmy się bliżej teorii, która może być wytłumaczeniem tego, dlaczego inflacja w USA i Japonii pozostaje niska pomimo wieloletnich programów typu QE.
Pod tym ostatnim pojawiła się ciekawa dyskusja, w której tłumaczyliście dlaczego pomimo wzrostu stopy oszczędności, inflacja i tak w końcu może się pojawić. Temat jest ciekawy i myślę, że będziemy do niego jeszcze wracać, bo to, że obecny stan zadłużenia jest nie do utrzymania wydaje się być oczywiste, pytanie tylko kiedy dokładniej koniec obecnego supercyklu kredytowego miałby nastąpić. I tu już odpowiedź wydaje się być trudna, bo choć przeszłość uczy nas, że żadna waluta niewsparta dobrem materialnym (np. złotem) w końcu umiera, a średni czas takiego umierania to 39 lat licząc od momentu porzucenia standardu złota, to rozbieżność wyników jest na tyle duża, że ciężko jednoznacznie wyrokować kiedy daną walutę miałaby dopaść hiperinflacja.
Dziś skupimy się na jednym z nabojów jakie banki centralne mają w swoim magazynku, który jeśli inflacja nadal nie będzie chciała się pojawić mogą one wystrzelić, aby po raz kolejny uratować (przynajmniej na jakiś czas) gospodarki. Mowa tu o ujemnych stopach procentowych.
Dziś przyjrzymy się czym one są, w jaki sposób mogą stymulować dalsze udzielanie kredytów, a także jakie niebezpieczeństwa niosą.
Czy kolejny masowy dodruk pieniędzy wywoła inflację?
Główny wniosek zeszłotygodniowego artykułu jest taki, że pieniądze wydrukowane w ramach programów typu QE będą już tylko przyrastać, a przyszłość w której dodruki miałyby być odwracane, nie nadejdzie. Taka teoria rodzi bardzo ważne pytanie, które kilka osób zadało w komentarz: "A co z inflacją?". Przecież historia dostarcza nam masy przykładów, w których finansowanie długu dodrukiem pieniądza kończyło się hiperinflacją. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Czy globalny dodruk pieniędzy uratuje giełdy?
W odpowiedzi na problemy gospodarek całego świata (związane z wymuszonymi przez wirusa przestojami w pracy) poszczególne banki centralne zadeklarowały masowe wznowienie dodruku pieniędzy. I tak:
- FED (USA) deklaruje dodruk 700 mld $, co da wzrost aktywów tego banku od 16%.
- ECB (Strefa Euro) deklaruje dodruk 750 mld Euro, co da wzrost aktywów tego banku o 16%.
- NBP (Polska) deklaruje dodruk ok. 150 mld zł, co da wzrost aktywów tego banku o 30%.
- BOJ (Japonia) deklaruje dynamiczne zwiększenie tempa dodruku (bez limitu czasowego), które tylko w ostatnim roku zwiększyło aktywa tego banku o 5%.
Kiedy bankom w USA skończą się dodrukowane pieniądze?
W 2008 r. amerykańskie banki zaczęły dostawać zastrzyki płynności dzięki którym do teraz czują się rewelacyjnie. Dobrze widać to na wykresie indeksu amerykańskich banków:
Data zakończenia hossy
Czy formacja młota pomaga zatrzymać spadki?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której w perspektywie jednego dnia, akcje spółki otwierają się na pewnym poziomie, po czym zaczynają dynamicznie spadać. Spadek w okolicach południa osiąga poziom kilku procent w stosunku do otwarcia (czerwona linia na schemacie poniżej). W tym momencie wydaje się, że będzie to ewidentnie negatywna sesja dla tej spółki. Być może ranko spółka podała do wiadomości coś co inwestorzy odebrali ewidentnie negatywnie? A może po prostu pojawiła się spontanicznie rozpoczęta, samonakręcająca się mini lawina pękających stop lossów. Niezależnie od powodu nie wygląda to dobrze.
Przeciętny poziom C/Z na GPW osiągnął 14,42. Co to oznacza?
W lipcu 2019 r. w ramach tego artykułu wróciliśmy do korzeni, korzystając z dwóch najpopularniejszych wskaźników analizy fundamentalnej (C/Z i C/WK) do określenia miejsca w cyklu makroekonomicznym, w którym się wtedy znajdowaliśmy. Prognoza była dość bezpośrednia i brzmiała: "Znajdujemy się w okresie, który w przeszłość regularnie pokrywał się z okolicą dołka bessy".
Od tamtego momentu minęło 7 miesięcy w trakcie, których sWIG80 zachowywał się następująco:
Wzrosty wyniosły ok. +10%, co ciężko jeszcze nazwać pełnoprawną hossą, ale z pewnością drugą połowę 2019 r. można określić jako wzrostową. Co ciekawe na dużych spółkach wygląda to zupełnie inaczej:
Dziś zaktualizujemy naszą prognozę w oparciu o dwa wspomniane wskaźniki i zobaczymy czy utrzymują swoje zdanie, odnośnie wzrostowej przyszłości.
Dla przypomnienia ich konstrukcja opiera się na wyliczeniu przeciętnej (mediany) wartości wskaźnika C/Z i C/WK dla wszystkich spółek z GPW w danym momencie.
Zacznijmy od C/Z. Aktualny wykres wygląda następująco:
Na wykresie widzimy, że cykliczność wskaźnika pozostaje bez zarzutu. 7 miesięcy temu zaczynaliśmy znajdować się w trendzie wzrostowym wskaźnika, a dane z ostatnich miesięcy tylko potwierdziły ten trend. Dalsze ścieżki indeks sWIG80 wyglądały następująco:
Jak widać obecnie (czarna linia) pozostajemy w ramach pro-wzrostowej prognozy. Kierunek ten powinien się utrzymywać przez kolejne co najmniej 9 miesięcy.
Tak natomiast wygląda aktualny wykres przeciętnego C/WK na naszym rynku:
Obecnie przeciętne C/WK wynosi 0,96 i podobnie jak C/Z znajduje się powyżej dołka utworzonego kilka miesięcy temu. Dodajmy średnią ruchomą ...
Widzimy, że obecny sygnał jest dopiero trzecim od 2007 r. (choć gdybyśmy bardzo chcieli moglibyśmy się doszukiwać dodatkowego sygnały w okolicach 2016 r.). Oto dalsze ścieżki indeksu sWIG80 po takiej synchronizacji:
Tym razem aktualna ścieżka (czarna), pozostaje poniżej dwóch z przeszłości, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość.
Podsumowując, zarówno przeciętny poziom C/Z, jaki i C/WK przez ostatnie 7 miesięcy nie zmieniły swojego wyraźnie pro-wzrostowego nastawienia do rynku, a wręcz je umocniły w dalszym ciągu rosnąć, co potwierdza wagę dołków utworzonych na nich w 2019 r. Oznacza to, że dzisiejszą prognoza można zamknąć w słowach, że według dzisiejszych wskaźników: "za 9 miesięcy będziemy [sWIG80] wyżej niż obecnie".
Czy ta prosta zależność oparta na zaledwie trzech dla C/Z i dwóch dla C/WK historycznych analogiach się sprawdzi? Przekonamy się pod koniec 2020 r.