czwartek, 20 maja 2010

Lubisz mieć rację? Przestań inwestować!


Nie ma co się oszukiwać. Każdy lubi mieć rację. Niestety rynek gnębi obstających za wszelką cenę przy swoim zdaniu, gdyż jak to się mówi: "mieć rację, a mieć rację co do rynku to dwie zupełnie różne sprawy".

Możemy mieć świetną strategię inwestowania, a mimo to nadal więcej tracić niż zarabiamy. Jak to możliwe? Wszystko wynika z uwielbienia jakim człowiek obdarza swoją nieomylność. Wyobraźcie sobie następującą sytuację:

Pewnego popołudnia, w czasie koszenia trawy przed swoim, domem za 10 milionów (zarobionych oczywiście na inwestycjach), spostrzegasz sąsiada. Rozmawiacie już chwilę, gdy ten zaczyna Ci opowiadać, o swoim nowym samochodzie. Dowiadujesz się, że ma świetne przyspieszenie.


Wszystko byłoby ok, gdybyś nie spotkał tego samego sąsiada kilka miesięcy później. Na pytanie o samochód, sąsiad nieco markotnieje i mówi, że ma już inny. Tamten za dużo palił.

Jak to możliwe, że formuła1, nagle stała się paliwożernym potworem?
Samochód od początku miał dobre przyspieszenie, co było powiązane z dużym zużyciem paliwa. Zmienił się tylko punkt widzenia sąsiada. Zaraz po kupnie (otworzeniu pozycji) szukał tylko argumentów potwierdzających dobry wybór. Gdy samochód został sprzedany, (sąsiad zamknął pozycję) szukał tylko tych negatywnych.

Czy ta historia nie przypomina wam sytuacji, z waszego życia, gdy po wyborze spółki lub fundusz inwestycyjnego, nawet przed samym sobą staraliście się szukać tylko pozytywnych stron waszego wyboru, udowadniając, że cena jest niedowartościowana i jest jeszcze dużo miejsca na wzrosty. Magicznym sposobem po sprzedaży nagle zaczęliście dostrzegać 1000 powodów, dlaczego cena miałaby zanurkować.

UWIELBIAMY MIEĆ RACJĘ, dlatego nieustannie szukamy potwierdzenia dokonanych wyborów, a jak wiadomo zawsze znajdzie się choć jeden argument potwierdzający dowolną teorię.

Abyś lepiej zrozumiał siłę subiektywnego spojrzenia, przypomnij sobie jak próbowałeś przekonać np. swoją dziewczynę / żonę do wyjścia do kina, gdy ta nie miała na to ochoty. Ty potrafiłeś rzetelnie przedstawić tysiące argumentów, dlaczego powinniście pójść, ona równie rzetelnie negowała każdy argument, ale wystarczyło, że w myśl zasady: "If You can't change her mind, change her mood", zmieniłeś jej nastrój, a sama szukała argumentów czemu powinniście pójść. Wszystko zależy od punktu widzenia.

Niestety nastrojów na rynku nie sposób zmienić w pojedynkę, dlatego aby uchronić się przed "wyleszczeniem" warto zastosować się do kilku rad:
  • "trade what you see, not what you think" - czyli "graj pod to co widzisz, a nie po to co ci się wydaje". Tu objawia się przewaga mechanicznych systemów transakcyjnych. Zasada jest taka, aby nie robić prognoz dotyczących przyszłych trendów, a jedynie grać na aktualnie widocznych.

  • zawsze miej plan B - planując inwestycję, zrób to w taki sposób, abyś potrafił zareagować jeśli rynek nie przyzna Ci racji. Jeśli po miesiącu inwestycji okazało się, że kupiłeś na szczycie to powinieneś odwołać się do planu B. Może nim być np. dokupienie akcji po cenie niższej, lub wyjście z inwestycji. Wybór należy do Ciebie. Ważne, żebyś nie stał sparaliżowany przed ekranem monitora zaklinając rynek, aby przyznał Ci rację. Zrozum - on lubi robić Ci na złość.
 Przyszedł też czas na rozwiązanie zagadki z poprzedniego artykułu. Przedstawiłem tam pewną koncepcję systemu transakcyjnego do grania na walutach. Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili chwilę na pomyślenie. Najbliżej poprawnego rozwiązania był użytkownik podpisany nickiem "Orzech", który zwrócił uwagę na pewną nieścisłość dotyczącą czasu trwania inwestycji.

Moim głównym błędem, było niesprecyzowanie momentu wejścia w inwestycję. Napisałem coś takiego:

"Sygnałem kupna naszego systemu niech będzie zmiana kierunku zielonej linii, po dość dużym ruchu poprzedzającym (nie każda, aby wykluczyć drobne zawahania indeksów WW)."


Czym jest "dość duży" ruch?

Dzięki temu, tak na prawdę zielone strzałki nie są poprowadzone do wszystkich miejsc, w których powinniśmy rozpocząć inwestycję.




Na czerwono zaznaczyłem brakujące sygnały. Mógłbyś powiedzieć, że nie są to istotne ekstrema, ale pamiętaj, że znacznie łatwiej to ocenić patrząc na wykres w całości. Na bieżąco nie jesteśmy w stanie ocenić, czy dany szczyt jest ostatnim.


Dlaczego pominąłem te sygnały?
Po prostu jako autor szukałem argumentów potwierdzających działanie systemu. Niezależnie od tego czy system działa, czy nie jeśli jego działanie sprawdza autor zawsze okazuje się, że radzi sobie całkiem nieźle ;)

Konkluzja na dziś. Jeśli planujecie rozpocząć inwestycję zawsze przedstawcie swoją argumentację innej osobie, prosząc, aby znalazła jak najwięcej niedociągnięć. Jeśli znajomy znajdzie luki w twoim planie to rynek z pewnością ich nie ominie, a chyba lepiej żeby kolega zaśmiał Ci się w twarz niż miałby to zrobić rynek.
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

8 komentarzy:

Arek pisze...

Filon, z tego co widzę nic na razie nie napisałeś na temat zarządzania wielkością pozycji która według wielu inwestorów jest kluczowym elementem każdego systemu transakcyjnego. Sam widziałem przykłady gdzie mimo takich samych sygnałów wejścia i wyjścia zyski diametralnie różniły się z powodu zastosowania różnych zasad zarządzania pozycją.

Humanista na giełdzie pisze...

@Arek

Żeby mówić o szczegółach zarządzania wielkością pozycji to trzeba mieć system mechaniczny i do tego dający się zakodować i przetestować na danych z przeszłości.

Tylko w ten sposób można wykryć różnicę między inwestowaniu w oparciu o n% ryzykowanego kapitału a opieraniu wielkości pozycji o ATR. Że już nie wspomnę o bardziej zaawansowanych metodach.

Zatem jeśli nie ma się maszyny inwestycyjnej, pozostaje trzymanie się ogólnych reguł typu: nie więcej niż n% ryzykowanego portfela na transakcję. I dopiero, gdy dorobimy się historii transakcji (zestandaryzowanych) na tyle długiej, że będzie można policzyć wskaźniki podobne, jak przy systemie, możemy próbować bardziej zaawansowanych metod MM.

@Filon

Na rynku nie chodzi o to, żeby mieć rację, ale żeby zarabiać. Stąd też początkujący na tym polu tak mocno przeżywają porażki.

Jeśli natomiast ma się system (mechaniczny lub nie), który konsekwentnie stosujemy i który w długim czasie daje nam przewagę nad rynkiem, można być spokojnym. Wtedy nawet strzelające stopy nie są objawem "braku racji", gdyż ma się rację w długim terminie.

Ale trzeba przyznać, że stałe metody inwestycyjne na wzór systemu mechanicznego, pozwalają na spokojne wykonywanie planu. Wtedy nie budzimy się grubo na czerwonym polu zastanawiając się, czy sprzedać, czy może się odbije.

Filip pisze...

@Arek

Dzięki za propozycję tematu. Postaram się coś napisać na ten temat w najbliższym czasie.

@Topola

Rzeczywiście jakieś profesjonalne zarządzanie nie wchodzi w grę, ale parę podstawowych informacji o zarządzaniu wielkością pozycji na pewno przyda się mniej doświadczonym czytelnikom.

Humanista na giełdzie pisze...

Oczywiście :)

Granie odpowiednio niedużymi stawkami gwarantuje co najmniej dłuższą agonię na giełdzie :P

Ale MM to jedyny sposób na przetrwanie

Anonimowy pisze...

Ja troche z innej beczki- kilka pytan o PGE ;)

1.Jak myslisz, przy jakim poziomie kurs PGE moze byc traktowany jako krótkoterminowa inwestycja(kilka m-cy)???

2. Czy Pge moze byc traktowany jako dojna krowa dla naszego budzetu ???

3. Czy przy obecnym zjezdzie w dół sektory defensywne będą na zielono???

Pozdrawiam i gratuluje rzeczowego, konkretnego bloga, oby tak dalej :)

Wierny czytelnik
rene

Big think pisze...

Świetny artykuł z tą kobietą to trafiłeś w samo sedno :) Z inwestycjami też tak jest często próbujemy tak nagiąć prawdę i fakty, że zamiast kupować to my widzimy sprzedaż. Ale tego trzeba się uczyć w praktyce nic innego nie pomoże.

Filip pisze...

@Anonimowy

Ad 1,2. Szczerze mówiąc lubię analizować sytuację spółek, które już co najmniej kilka lat są na giełdzie. Wtedy mamy wykres historyczny, który dostarcza informacji o wsparciach i oporach od strony technicznej oraz raporty, które są w stanie wykazać czy spółka ma kłopoty czy nie. W przypadku PGE mam za mało danych i nie potrafię zrobić rzetelnej analizy, a nie chciałbym wymyślać nic z kapelusza.

Ad 3. Tak jak to pisałem tutaj, uważam że to tylko korekta, a później czeka nas czas zieleni. Niestety aktualna korekta, ma status paniki, a w takich momentach dane fundamentalne czy profile spółek nie mają żadnego znaczenia. W obecnej sytuacji spółka defensywna może lecieć tak samo jak każda inna, ale gdy panika się skończy, inwestorzy zaczną dostrzegać wartość spółek. Wtedy bardzo łatwo będzie znaleźć spółkę wzrostową, bo rosnąć będzie wszystko, a najbardziej spółki dobre fundamentalnie. Dlatego uważam, że sama przynależność do spółek defensywnych nie zapewni wzrostów. Znacznie lepiej zrobią to dobre wyniki w kolejnych raportach.

kalkulator finansowy pisze...

Ciekawe przemyślenia. Potwierdzają one teze żeby równolegle prowadzić kilka strategii inwestowania, któraś napewno wypali :)

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz