poniedziałek, 30 grudnia 2019

Nowy wskaźnik koniunktury w przemyśle - IRGIND

Dotychczas jednym z ciekawszych wskaźników koniunktury w przemyśle, do którego mieliśmy dostęp był PMI. Jest on o tyle ciekawy, że jego wskazania nie pochodzą z obiektywnego źródła, a z wyników ankiet przeprowadzanych na osobach odpowiedzialnych za dokonywanie zamówień w badanych firmach. Można więc powiedzieć, że wskaźnik mierzy ich subiektywne odczucia co do tego czy dany miesiąc jest lepszy czy gorszy dla firmy niż poprzedni oraz równie subiektywne oczekiwania co do przyszłości.


Jak się jednak okazuje choć ta subiektywność wskaźnika wydaje się być minusem, w praktyce jest odwrotnie. Jeśli porównamy wspomniany PMI z (obiektywnym) wskaźnikiem produkcji przemysłowej publikowanym przez GUS:


okaże się, że wskazania są niemal identyczne z delikatną przewagą po stronie PMI dzięki mniejszym szumom. Oznacza to, że fakt, iż dane pochodzą z ankiet nie czyni wskaźnika gorszym.

A to bardzo dobra wiadomość dla naszego dzisiejszego nowego wskaźnika, który także pochodzi z wyników ankiet. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie poprzez Instytut Rozwoju Gospodarczego regularnie przeprowadza ankiety podobne do tych, które znamy z PMI, na ich podstawie tworząc miesięcznik: "Koniunktura w przemyśle". Przykładową ankietę, którą otrzymuje firma można obejrzeć tutaj. Jest to seria prostych pytań o stan obecny i oczekiwania co do przyszłości, w których należy odpowiedzieć czy jest lepiej / gorzej czy bez zmian. W badaniu bierze udział ok. 230 firm.

Ich wskaźnik nosi nazwę IRGIND i składa się z trzech elementów (wszystkie pochodzące z wyników ankiet):

  • przewidywana wielkość produkcji (im większa tym lepiej)
  • aktualna ilość/wielkość zamówień (im więcej tym lepiej)
  • aktualny stan zapasów (im mniejszy tym lepiej)
Oto jego przebieg na tle PMI:


Jak widać IRGIND mierzy ten sam rodzaj cykliczności co PMI. Jego przebieg jest jednak znacznie gładszy. To oczywiście zabieg techniczny twórców wskaźnika. Surowe dane są znacznie bardziej postrzępione i mniej cykliczne, co rodzi pytania o wzór z jakiego korzystają twórcy wskaźnika, aby uzyskać taki efekt wygładzenia i na ile wskaźnik dopuszcza modyfikację historycznych wartości (tak jak robi to np. OECD ze swoimi wskaźnikami CLI). Może się bowiem okazać, ze to co oglądamy jest po prostu bardzo dobrym dopasowaniem danych do znanej już wszystkim przeszłości, co nieco zmniejsza wartość prognostyczną wskaźnika.

Tak czy inaczej warto mieć inny filar, który będzie mógł nas podtrzymać gdyby np. PMI po raz kolejny straciło na jakiś czas swoją cykliczność. Zobaczmy zatem jak górki i dołki naszego nowego wskaźnika przekładały się na zachowanie giełdy:

Poniżej zaznaczyłem momenty gdy wskaźnik tworzył szczyty:


A tak zachowywał się indeks sWIG80 w 1,5 roku po takich sygnałach synchronizacji:



Przeciętna ścieżka zakończyła się wynikiem -20% straty od momentu startu.
  • 4 ścieżki był spadkowe
  • 2 neutralne
  • 1 wzrostowa
Podobne, a nawet mniej rozstrzelone wyniki otrzymamy patrząc na indeks WIG:


Tu 6 na 7 ścieżek było spadkowych. Oznacza to, że pojawienie się szczytu na IRGIND możemy wiązać z nadejściem bessy.

Odwrotna sytuacja wygląda następująco. Dołki na indeksie:


Dalszy przebieg sWIG80:



Dalszy przebieg WIG:

Zarówno z perspektywy sWIG80 jak i WIG dołki na indeksie były dobrymi momentami do zakupu akcji przynoszącymi przeciętnie +50% zysku w kolejnym 1,5 roku.

Co ciekawe ostatni sygnał na IRGIND był właśnie dołkiem. Pojawił się 3 września 2019 r. i nadal pozostaje w mocy. Oznacza to, że aktualny wydźwięk dla giełdy jest pro-wzrostowy.


Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

Brak komentarzy:

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz