W komentarzach pod ostatnim wpisem pojawił się ciekawy wątek odnośnie tego: "kiedy był dołek ostatniej bessy?", albo mówiąc inaczej: kiedy rozpoczęła się obecna hossa?
Odpowiedź na to pytanie jest o tyle ważna, że standardowo cykl giełdowy trwa ok 3,5 r. z czego 2/3 czasu przypadają na hossę, a 1/3 na bessę. To oznacza, że przeciętna hossa trwa ok. 2-2,5r., a przeciętna bessa ok 1-1,5 r. Znając datę początkową ostatniego cyklu jesteśmy zatem w stanie oszacować ile hossy nam jeszcze zostało. Nie jest to oczywiście idealny wskaźnik, gdyż nie wszystkie cykle są takie same jak ich średnia, ale przeszłość uczy nas, że odchylenie standardowe czyli rozbieżność długości poszczególnych cykli w stosunku do ich średniej długości jest mniejsza niż mogłoby się wydawać.
To z kolei oznacza, że wiedza odnośnie tego, kiedy zaczęła się obecna hossa ma pewną wartość prognostyczną.
W przeszłości odpowiedź na to pytanie bywała oczywista, gdyż dołek bessy był po prostu tam gdzie indeksy wyraźnie przestawały spadać i zaczynały rosnąć, a dane makroekonomiczne zaczynały się poprawiać. Idealnym przykładem takiego dołka pozbawionego wątpliwości jest ten z marca 2009 r. po zakończeniu wielkiej bessy z 2008 r. Na indeksach wyglądał on tak:
Na danych makroekonomicznych tak:
Dzięki tak dużej synchronizacji wszystkich czynników nie mamy wątpliwości co do tego, że marzec 2009 r. był przełomowy.
Obecna sytuacja jest niestety nieco bardziej złożona.
Jeśli spojrzymy na indeks WIG sytuacja będzie klarowna:
Dołek paniki wirusowej z marca 2020 r. jest jednocześnie dołkiem bessy, a to oznacza, że obecna hossa trwa dopiero niecały rok, więc jest duża szansa, że będzie trwała jeszcze kolejne 12 miesięcy, a może nawet nieco dłużej.
Problemy z takim podejściem są jednak trzy:
1) Jeśli za datę początku bessy przyjmiemy zaznaczony na wykresie szczyt (czyli styczeń 2018 r.) będzie to oznaczało, że ostatnia bessa trwała aż 2 lata i 2 miesiące. Byłoby to o miesiąc dłużej niż trwałą dotychczas najdłuższa bessa w historii naszej giełdy (bessa z 2000-02), która była związana z pęknięciem bańki internetowej.
Nie jest to całkowicie niemożliwe, ale jest to bardzo mało prawdopodobne. Szczególnie, że w przeszłości te ponadprzeciętnie długie bessy były powiązane z pęknięciem bardzo konkretnej bańki jak np. wspomniana "internetowa" lub "nieruchomościowa" w 2008 r. Potencjalna bessa, o której tu mowa (czyli trwająca od stycznia 2018 r. do marca 2020 r.) nie była powiązana z pęknięciem żadnej kluczowej światowej bańki. Pojawienie się wirusa mimo iż było wydarzeniem ogólnoświatowym, to z punktu widzenia rynków zdarzyło się dopiero w lutym 2020, a więc na ok. 1,5 miesiąca przed zakończeniem tej wielkiej bessy. Nie mogło być więc jej przyczyną, tak jak miało to miejsce w trakcie pękania baniek w przeszłości.
2) Dodatkowo przeszłe dwie duże bessy, o których mowa były na tyle znaczące dla świata, że w ich trakcie poza giełdą polską spadały także np. amerykańska i niemiecka. Tymczasem jeśli spojrzymy na to co działo się na zagranicznych rynkach przez cały 2019 r. zobaczmy:
giełda niemiecka:
Na obu wspomnianych giełdach, zachowanie głównego indeksu było takie, że bessa kończyła się wraz z końcem 2018 r. i od stycznia 2019 r. przez cały 2019 r. trwały wyraźne wzrosty (aż do pojawienia się wirusowej paniki w lutym 2020 r.).
Z tego punktu widzenia, ciężko bronić stanowiska, że spadki w ramach bessy z 2018 r. są tą samą bessą co paniczne wirusowe spadki z początku 2020 r., gdyż oba te wydarzenia są oddzielone wyraźnie wzrostowym (ok. +30% +40% wzrostu indeksów zagranicznych) rokiem 2019 r.
3) Jako ostatni argument sugerujący dlaczego dołek paniki wirusowej z marca 2020 r. nie pasuje jako dołek bessy mamy zachowanie wskaźników makroekonomicznych z tamtego okresu:
- Pierwsza czarna linia to styczeń 2019 r. czyli moment, w którym zagraniczne rynki utworzyły swój dołek.
- Druga czarna linia to dołek wirusowej paniki.
- Zielone obszary pokazują momenty i ilość dostępnych pro-wzrostowych sygnałów makroekonomicznych.
W momencie pojawienia się wirusowej paniki z marca 2020 r. liczba pro-wzrostowych sygnałów była już bardzo duża i wręcz zaczynała spadać. Jeśli porównamy to z tym jak wyglądała liczba pro-wzrostowych sygnałów we wcześniejszych cyklach okaże się, że jest to stan, który znacznie częściej odpowiadał dojrzałej, trwającej już jakiś czas hossie. (Zależność ta nie sprawdziła się tylko raz, w trakcie, wspomnianej wcześniej, najdłuższej w historii bessie z 2000-02 r. Wtedy na początku hossy także mieliśmy już ekstremalnie dużo sygnałów pro-wzrostowych, a ich liczba zaczynała wręcz już spadać).
Jednocześnie jeśli spojrzymy na liczbę dostępnych sygnałów pro-wzrostowych w trakcie pierwszej czarnej linii (styczeń 2019 r.) to okaże się, że była ona niewielka i rosnąca, co w przeszłości dobrze wpasowywało się w okres rozpoczynającej się hossy.
Podsumujmy 3 przytoczone wyżej argumenty za tym, że marzec 2020 r. nie pasuje jako początek hossy:
- Bessa poprzedzająca aktualną hossę musiałaby być najdłuższą bessą w historii naszej giełdy.
- Dołek naszej bessy musiałby być w zupełnie innym miejscu niż dołki na giełdach zagranicznych.
- Dołek na naszej giełdzie musiałby pojawić się w bardzo niestandardowym miejscu z punktu widzenia wskaźników makroekonomicznych.
Powyższe rozważanie rodzi pytanie: Jeśli nie marzec 2020 r. to kiedy? Przecież, marzec 2020 r. był jedynym wyraźnym dołkiem na indeksie WIG w tym okresie.
Odpowiedź wydają się sugerować nam wspomniane rynki zagraniczne oraz tempo narastania makroekonomicznych sygnałów pro-wzrostowych. Jednocześnie spoiwem tej teorii wydaje się być zachowanie indeksu sWIG80, który z punktu widzenia cykliczności jest mniej zaszumionym indeksem niż WIG:
Okazuje się, że na sWIG80 w styczniu 2019 r. miał pojawił się bardzo wyraźny dołek, który co prawda przegrał głębokością, z dołkiem wirusowej paniki, ale wciąż spełniał wszystkie kluczowe kryteria bycia dołkiem bessy tj:
- Nie wymaga aby bessa była niestandardowo długa.
- Pojawił się w miejscu zgodnym z tym, które wskazały rynki zagraniczne.
- Pojawił się w miejscu zgodnym ze wskaźnikami makroekonomicznymi.
W tych okolicznościach znacznie bardziej prawdopodobną rzeczywistością wydaje się być ta w której dołek bessy pojawił się w styczniu 2019 r. po którym świat cieszył się ponad rocznymi wzrostami, które następnie brutalnie zostały przerwane przez niecykliczne, jednorazowe wydarzenie, które było w stanie wywołać panikę tak głęboką, że na chwilę wyzerowała ona całe dotychczasowe wzrosty i pogłębiła wcześniejszy dołek. Jednak gdy tylko panika opadła i okazało się, że świat wcale się nie kończy, hossa powróciła na dawne tory odrabiając (w większości wypadków ze sporą nawiązką) całe spadki wywołane paniką, niejako ją kasując.
Jeśli przedstawiony wyżej scenariusz jest prawdziwy, to obecnie hossa trwa już 2 lata i 1,5 miesiąca i jeszcze w tym miesiącu przekroczy średni czas trwania hossy w przeszłości (ok. 2 lata i 2 miesiące).
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów: | Zapisz się |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz