Jakiś czas temu pokazywałem, że koszty prowizji maklerskich i podatków są pomijanie małe przy największym koszcie inwestora jakim jest spread, czyli różnica pomiędzy ceną zakupy i sprzedaży danej spółki. Obliczenia z tamtego artykułu pokazują, że już na starcie każdą inwestycję powinniśmy traktować jakby miała stratę -4,5%, którą musimy odrobić aby wyjść na zero.
Innym razem sprawdzałem jak najkorzystniej składać zlecenia. Testy pokazały wtedy, że kupno PKC (po każdej cenie) jest najgorszą możliwością. Znacznie lepiej ustawiać zlecenia z limitem i czekać na jego realizację. Np. "Jeśli ustawimy zlecenie z limitem z ceną wczorajszego zamknięcia to na ok. 89% w ciągu najbliższych 3 dni takie zlecenie zostanie zrealizowane."
Dziś nieco rozszerzymy tamten test w kontekście portfela dożywotniego.
Do dzisiejszego testu zebrałem informacje o cenach wszystkich spółek z GPW po 2000 roku. Następnie sprawdzałem jak w zależności od 3 parametrów zmieniała się nasza szansa na dokonanie transakcji. Parametry to:
- Ilość dni jakie gotowi jesteśmy czekać na realizację transakcji (3, 7, 30 lub 90 dni).
- Cena po jakieś chcemy dokonać zakupu (równa cenie ostatniego zamknięcia, o 3% mniejsza od ostatniego zamknięcia lub o 5% mniejsza od ostatniego zamknięcia).
- Czy aktualnie jest hossa czy bessa. (W bessie łatwiej jest dokonać zakupu bo wybranej cenie, bo ogólnie wszystkie ceny spadają.)
Wyniki testu prezentuje tabela:
Początkowe wnioski to:
- Jeśli chcemy kupić spółkę po cenie ostatniego zamknięcia (ostatnia kolumna oznaczona jako 0%). to niezależnie od tego czy jest hossa czy bessa i niezależnie ile dni jesteśmy gotowi czekać, mamy bardzo dużą szansę do sukces. (90% i więcej).
- Jeśli chcemy kupić spółkę mocno poniżej obecnej ceny (-5% od ceny zamknięcia), to czas jaki jesteśmy gotowi czekać ma ogromny wpływ na prawdopodobieństwo naszego sukcesu. Np. jeśli maksymalnie możemy poczekać 3 dni to w czasie hossy nasza szansa na sukces to tylko 4%. Jeśli jednak możemy czekać aż 90 dni, to szansa ta rośnie do 48%.
W standardowym podejściu inwestycyjnym, gdy pada sygnał kupna danej spółki, powinniśmy ją w miarę możliwości jak najszybciej kupić. Dlatego głównie interesują nas pola dające szansę na realizację zlecenia bliską 100%. To właśnie dlatego, zwykle składając zlecenia robimy to po cenie ostatniego zamknięcia. Jest to uzasadnione podejście.
Jeśli jednak stworzymy strategię, która jednocześnie spełnia poniższe dwa założenia...
- sygnały zakupu są raczej luźnym zbiorem spółek, które dobrze byłoby mieć w portfelu, a nie konkretnym rozkazem kupna.
- to czy spółka spełnia kryteria zakupu czy nie zmienia się bardzo powoli.
...to okaże się, że zlecenia można składać znacznie korzystniej niż dotychczas.
Jeśli pierwsza kropka jest spełniona oznacza to, że na żadnym konkretnym zakupie nie zależy nam jakoś szczególnie mocno, a więc w jednym momencie możemy wystawić zlecenia zakupu np. 5 różnych spółek, które spełniają nasze kryteria, nawet jeśli docelowo chcemy kupić tylko jedną. Dzięki temu, na każdej spółce możemy ustawić zlecenie z korzystniejszą dla nas ceną (np. 5% poniżej obecnej ceny) i czekać, aż któraś z nich zostanie kupiona. Po kupnie pozostałe 4 zlecenia kupna możemy anulować.
Jeśli druga kropka jest spełniona to mocno spada ryzyko tego, że zanim kupimy spółkę to jej parametry zmienią się na tyle, że już jej nie będziemy chcieli. Np. czekając na zakup 90 dni trend krótkoterminowy na spółce może zmieniać się wielokrotnie. Jeśli to on byłby naszym kryterium, musielibyśmy anulować chęć zakupu. Na podobnej zasadzie w trakcie długiego czekania może pojawić się nowy raport spółki. Jeśli naszym kryterium jest ilość gotówki w portfelu (która może zmieniać się z kwartału na kwartał dość dynamicznie) to jest ryzyko, że sygnał zakupu łatwo zniknie.
Dobrze się składa, że oba te założenia są spełnione w odkrytej niedawno dożywotniej strategii inwestycyjnej. Bazuje ona przede wszystkim na prognozowanej stopie dywidendy spółki, która zmienia się bardzo wolno. Jednocześnie oferuje sporo równorzędnych sygnałów zakupu.
Jak takie inwestowanie mogłoby wyglądać w praktyce?
Chcemy zacząć zbierać pieniądze na emeryturę. Co miesiąc zamierzamy przeznaczać na zakup akcji stałą kwotę. Ze spółek, które spełniają nasze kryteria wybieramy 10 (najlepiej takich których jeszcze nie mamy w portfelu). Dla każdej z nich ustawiamy zlecenie kupna z limitem aż 5% poniżej obecnej ceny akcji. Z tabelki z dzisiejszego testu możemy odczytać, że dla takich parametrów...
- kupno 5% poniżej obecnej ceny
- maksymalny czas oczekiwania = 30 dni.
- załóżmy, że jest hossa aby było trudniej kupić tanio spółki
...szansa na realizację zlecenia na pojedynczej spółce wynosi 37%. Normalnie oznaczałoby to, że najprawdopodobniej nie uda nam się kupić spółki, ale pamiętajmy, że z 10 złożonych zleceń na różnych spółkach tak na prawdę chcemy zrealizować tylko jedno, całość zaczyna wyglądać jak zadanie matematyczne w stylu:
Mam 450 kart w ręce. 1/3 z nich daje +1 punkt zwycięstwa. Pozostałe nie dają nic. Możesz wylosować 10 kart. Jakie jest prawdopodobieństwo, że łącznie zdobędziesz więcej niż 1 punkt.
Już intuicja podpowiada nam że duże, ale schemat Bernoulliego pozwala obliczyć, że wynosi ono ok. 99%. Oznacza to, że niemal w każdym miesiącu uda nam się zakupić jedną spółkę po cenie 5% niższej niż standardowa.
Co więcej przeprowadziłem dodatkowy test, w którym parametrem była płynność spółek i np. dla zlecenia:
- -5% poniżej aktualnej ceny
- czas oczekiwania 30 dni
- w okresie hossy (aby było trudniej)
Prawdopodobieństwo udanego zakupu dla płynnych spółek (powyżej 400 tys. zł tygodniowego obrotu) wyniosło 32%, podczas gdy ta sama wartość dla niepłynnych spółek wyniosła 40%.
Jest to zgodne z intuicją i oznacza, że duże spółki jest ciężej kupić z dużym dyskontem niż te małe. Np. Gdybym złożył zlecenia na 10 spółek z WIG20 to mogłoby się okazać, że w ciągu miesiąca żadne zlecenie nie zostało zrealizowane. Przy 10 spółkach za małych nawet do sWIG80, nie miałbym problemów z zakupem.
Co warto zapamiętać z tego artykułu?
Jeśli nie zależy nam na zakupie jednej konkretnej spółki, a raczej jednej z kilku, dla których mamy sygnał zakupu, to możemy kupić ją co najmniej kilka % taniej niż zrobilibyśmy to PKC. Dzięki temu możemy w praktyce niemal wyzerować koszty spreadu (zamiast już na starcie inwestycji mieć -4,5% straty).
Co o tym myślicie? Stosujecie w swoich portfelach strategię składania wielu zleceń z nadzieją na realizację jednego z nich?
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów: | Zapisz się |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz