poniedziałek, 20 marca 2017

7 hossa przemysłowa w historii naszej giełdy.



We wrześniu 2016 r. na podstawie jednego z najbardziej wiarygodnych wskaźników roztoczyłem wizję "niezbyt pozytywnej prognozy dla giełdy". Mowa tu o wskaźniku zbierającym dane na temat produkcji przemysłowej kilkudziesięciu głównych gospodarek świata. Wtedy wskaźnik znajdował się w wyraźnym trendzie spadkowym co odczytaliśmy jako czynnik zniechęcający do posiadania akcji.


Teraz po pół roku od tamtego tekstu pora ponownie spojrzeć na światową dynamikę produkcji przemysłowej. Oto aktualny wykres:


Wskaźnik przyjmuje wartości o 0% do 100% mówiące o tym jaka część świata (każdy kraj ma jeden równoważny głos) zwiększa swoją dynamikę produkcji przemysłowej o co najmniej 2,5%. Jeśli porównamy wartości wskaźnika z indeksem giełdowym (tu sWIG80), okaże się, że korelacja jest bardzo duża:


Zielone elipsy oznaczają dołki na wskaźniku, które zbiegły się w czasie z dołkami na giełdzie. Timing nie zawsze był idealny, co widać np. w okolicach 2013 r., gdzie mimo hossy na giełdzie, wskaźnik utworzył jeszcze głębszy dołek. Właśnie ta sytuacja jeszcze pół roku temu mocno utrudniała analizę, gdyż nie wiedzieliśmy, czy dziwne zaburzenie cykliczności które widzieliśmy w latach 2014-16 było tylko anomalią czy czymś trwałym.

Podobnie do dołków, szczyty wskaźnika i giełdy także wykazują bardzo dużą korelację.


Dzięki tej korelacji jesteśmy w stanie ustalić, które szczyty są ważniejsze, a które mniej ważne (głównie w okresie 2014-15, gdzie dwa szczyty na wskaźniku pojawiły się na tej samej wysokości).

Oznacza to, że poprawna (niezaszumiona) cykliczność w ostatnich kilku latach najprawdopodobniej wygląda tak:


Aby to lepiej zobaczyć pozwoliłem sobie zmodyfikować nieco wykres wskaźnika, tak jak powinien wyglądać w idealnym świecie. Zrobiłem to dokładnie na takiej samej zasadzie jak w niedawnym artykule "Teoria co drugiej hossy", a więc podniosłem cały wykres w górę od momentu dziwnego / nie do końca wytłumaczonego spadku w 2013 r., który nie znalazł standardowego odzwierciedlenia w ruchach na giełdzie.


Ta drobna zmiana sprawiła, że wykres nagle prezentuje idealną niemal cykliczność (podobną lekką modyfikację można by wykonać w okolicach 2004-07 roku, ale tam znacznie łatwiej wyobrazić sobie jak  powinna wyglądać tamtejsza cykliczność).

To oznacza dwie rzeczy:

Po pierwsze pisząc artykuł we wrześniu 2016 r. nie mogliśmy wiedzieć, że już miesiąc później na wykresie zobaczymy dołek, a światowa produkcja przemysłowa zacznie się znów rozkręcać. We wrześniu 2016 r. tylko 35% gospodarek miało silnie rosnącą dynamikę produkcji przemysłowej i szacowaliśmy, że dołek zostanie utworzony nie wcześniej niż za kilka miesięcy w okolicach wartości 25%. Okazało się, że wystarczył miesiąc aby spaść do poziomu 30% i tam zrobić ważny zwrot. Od tamtego momentu (ostatnie 5 miesięcy) wartości wskaźnika rosną i obecnie już 53% gospodarek spełnia warunki bycia dynamicznie rozwijającymi się.

To oznacza, że z punktu widzenia dzisiejszego wskaźnika ostatnie wzrosty na giełdzie są w pełni uzasadnione i nie mogą być rozpatrywane jako korekta w trendzie spadkowym.


W skrócie: mamy hossę w młodej fazie.

Kiedy ta hossa mogłaby się zakończyć? Tu wartościowej informacji dodaje fakt, że świat jeszcze nigdy (przez ostatnie 20 lat) nie pogrążył się w bessie zanim co najmniej 70% gospodarek nie było dynamicznie rozwijającymi się. Oznacza to, że obecna wartość 53% jest zbyt niską, aby w ogóle myśleć o rychłym zakończeniu hossy. 70% jest tu wartością graniczną i wiele hoss kończyło się, gdy wskaźnik był znacznie wyżej. Dlatego na razie ciężko powiedzieć kiedy wzrosty mogłyby się zakończyć, ale jeszcze nie teraz.

Warto zauważyć też, że data dołka bessy z dzisiejszego artykułu czyli październik 2016 r. jest bardzo bliska dacie wyznaczonej na dołek bessy przez artykuł: "Teoria co drugiej hossy" (tam był sierpień 2016 r.). Jako, że oba artykuły korzystały z niepowiązanych wskaźników, to tak bliska zbieżność dat dodaje prognozom wiarygodności.

Po drugie w "Teorii co drugiej hossy" próbowałem znaleźć przyczynę tego dziwnego / niemakroekonomicznego zachowania naszej giełdy w okolicach 2014 r. Jako prawdopodobną przyczynę obstawiłem likwidację OFE, która nie pozwoliła hossie wybrzmieć z pełną mocą. Dziś jednak widzimy, że podobną fluktuację możemy zaobserwować na naszym dzisiejszym wskaźniku i co więcej można ją na wykresie "naprawić" w taki sam prosty sposób jak tą z naszej giełdy, a to oznacza, że to wydarzenie, które spowodowało fluktuacje było na skalę światową, a nie naszą lokalną polską. Jest tak dlatego, że nasz dzisiejszy wskaźnik zbiera równoważne głosy z gospodarek całego świata i gdyby fluktuacja dotyczyła tylko Polski, to zginęłaby w szumie innych sygnałów.

Dodatkową rysę na teorii sugerującej, że to likwidacja OFE stoi za brakiem siły w drugiej fazie hossy z 2013-14 r. dołożył jeden z czytelników - Krzysztof, pisząc w komentarzu pod tamtym artykułem:

"Jedna rzecz mi się nie zgadza, inne rynki wschodzące w tym czasie też były w trendzie bocznym, a likwidacja OFE ich nie dotyczyła... czy to nie podważa tej analizy?"

To sprawia, że wytłumaczenia fluktuacji trzeba szukać gdzieś indziej. Bardziej globalnie.

Jednym z wyjaśnień wydawać by się mógł wielki krach na ropie naftowej, która tylko w drugim półroczu 2014 r. straciła ok. 50% wartości


Problem w tym, że ropa zaczęła spadać w wakacje 2014 r. a fluktuacja na naszej giełdzie i dzisiejszym wskaźniku zaczęła się pojawiać już w 2013 r. i pierwszej połowie 2014 r.

Innym równie globalnym i bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem może być nagły spadek cen złota.


W 2013 r. złoto straciło aż 30% co nie zdarza się często. Oczywiście możemy drążyć dalej i zadać pytanie co spowodowało spadki na złocie i dlaczego akurat one miałyby się przełożyć na słabą hossę na giełdach. A może spadek na złocie w 2013 r. nie był wywołany niczym szczególnym tylko jego wycena była zbyt wysoka i tak jak przy dokładaniu ziarenek piasku do piramidy, któreś spowodowało jej zawalenie nie wyróżniając się niczym szczególnym spośród innych ziaren?

Warto poszukać odpowiedzi na te pytania, bo jeśli okaże się, że ta makroekonomiczno-giełdowa fluktuacja rzeczywiście była silnie powiązana z krachem na złocie to jest psora szansa, że było to zjawisko jednorazowe z punktu widzenia standardowego cyklu giełdowego. (Ostatni podobny krach na złocie miał miejsce ok. 30 lat temu).

Jeśli jednak odpowiedź leży gdzieś indziej (jest np. jakoś powiązana z długim cyklem np. na surowcach, który co jakiś czas nakłada się na standardowy cykl giełdowy), to wtedy możliwe, że takie okresy zaburzeń cykliczności także są cykliczne i przypadek z 2013-14 r. nie jest odosobniony.


Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

Brak komentarzy:

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz