Każdy inwestor, wie, że jeśli chodzi o trend to należy inwestować zgodnie z nim. Tak mówią giełdowe przysłowia i giełdowi guru. Sam nieraz sprawdzałem jak to wygląda w praktyce i jak najbardziej potwierdzam słuszność tego zdania. Ale jak rozpoznać w jakim spółka jest trendzie?
Problem z trendem jest nieco podobny do tego, który rozwiązywaliśmy w ostatnim artykule. Tam mówiliśmy sobie, że warto inwestować w spółki niedowartościowane, ale także, że nie ma idealnego wskaźnika mierzącego poziom niedowartościowania. Rozwiązaniem okazało się być zręczne połączenie najbardziej wiarygodnych wskaźników.
Wracając do dzisiejszego problemu można by zapytać czy spółka, która przez ostatnie pół roku regularnie rosła zyskując w tym czasie + 20% jest w trendzie wzrostowym?
Z informacji, które mamy odpowiedzielibyśmy, że tak, ale co jeśli wcześniej w ciągu pół roku ta sama spółka spadła o 50%. Czy trend nadal jest wzrostowy? Albo jeśli te 20% zostało wypracowane tylko w ostatnim tygodniu przez pojedynczy wyskok, to czy mamy już trend wzrostowy?
Decyzja o tym w jakim trendzie jest spółka nie jest decyzją jednoznaczną i nie ma jednej idealnej metody na określenie trendu. Obecnie jedną z najbliższych doskonałości metod oceniania trendu jest to co nazywamy "siłą relatywną". Udało nam się kiedyś potwierdzić jej skuteczność, a dodawanie jej do kryteriów fundamentalnych niemal zawsze poprawia wyniki inwestycyjne. Przykładem takiego zastosowania może być testowana niedawno strategia Kirkpatricka. W skrócie "siła relatywna" mierzy po prostu jak ma się obecna cena spółki do jej średniej ceny z ostatnich kilku miesięcy.
Jak dotąd nie ma żadnych nowości. Okazuje się, jednak, że nawet siła relatywna ma pewne słabości. Aby je zobaczyć spójrzmy na wykres. Pokazuje on wyniki strategii polegającej na kupowaniu co miesiąc 10 najsilniejszych spółek z punktu widzenia siły relatywnej.
Średni zysk roczny to 5,93%. (bez uwzględniania kosztów) (WIG ma w tym czasie 1,65%). Niby jest całkiem dobrze, bo WIG jest pobity, ale patrząc na wykres odczuwamy pewien niedosyt widząc jak niesamowite wzrosty wypracowane w czasie hossy wyparowują w bessie.
Jak ograniczyć straty w czasie bessy? A co gdybyśmy nałożyli ograniczenie, aby tylko spółki, które są w naprawdę silnych trendach wzrostowych mogły trafić do portfela. Np. bierzmy tylko takie, których siła relatywna jest większa niż 20%. (Czyli w uproszczeniu takie, które wzrosły w ciągu ostatniego półrocza o ponad 20%). Inwestując w ten sposób, w czasie bessy powinniśmy mieć mniej sygnałów zakupu (bo nie ma wielu spółek, które zyskują 20% w bessie), a więc nasze spadki powinny być mniejsze.
Jeśli spojrzymy na wyniki tak zmodyfikowanej strategi zobaczymy taki wykres:
Średni roczny zysk takiej strategii wyniósł ok. 9% (bez uwzględniania kosztów) . Widzimy zatem, że pomysł się sprawdził. Wynik roczny nie powala, ale jest lepszy niż wcześniejszy, a do tego na wykresie widać, że spadki w bessie są nieco płytsze.
Czy to wszystko na co nas stać?
Dodanie kryteriów fundamentalnych i uwzględnienie cykliczności gospodarki z pewnością poprawiły wynik tej strategii, ale dziś nie będziemy korzystać z tych dobrodziejstw, tak aby stworzyć mini strategię opartą tylko na trendzie, która będzie mogła być podwaliną pod dalsze ulepszenia. Także powtarzając pytanie: "Czy to wszystko na co nas stać?".
Teoretycznie można by policzyć siłę relatywną dla innych okresów czasowych (np. rok lub 3 miesiące) i próbować połączyć je ze standardową siłą relatywną, ale przypomina to trochę sytuację, w której chcąc przyspieszyć komputer kupiliśmy lepszy procesor (2GHz zamiast 1GHz). Komputer przyspieszył, więc teraz chcemy kupić jeszcze nowszy (3GHz). Niby 3 jest lepsze niż 2, ale tutaj już takiej różnicy nie zauważymy. Znacznie lepiej wymienić pamięć RAM.
W naszej strategii zamiast jeszcze bardziej próbować podkręcić siłę relatywną, dobrze było by spojrzeć na problem trendu pod innym kątem, aby stworzyć coś w rodzaju duetu dywidendy i przychodów z poprzedniego artykułu. Zarówno dywidenda jak i przychody mierzą rynkową wartość spółki, ale każde robi to na swój sposób. Dzięki temu ich wyniki się uzupełniają. Potrzebujemy czegoś co tak jak siła relatywna będzie mierzyło trend, ale nie będzie tylko kolejną pochodną tego samego wskaźnika, a zupełnie innym spojrzeniem.
Aby go znaleźć przyjrzyjmy się bliżej dlaczego nasza strategia oparta na sile relatywnej traci na wartości w czasie bessy:
To tylko kilka przykładów z całego morza podobnych sytuacji. Okazuje się, że w czasie bessy sporo spółek ma tendencje do nagłego dynamicznego wyskakiwania ku górze nawet o kilkadziesiąt %. W momencie takiego wyskoku wygląda to jak koniec bessy i powoduje dodatni odczyt siły relatywnej.
Co ciekawe niemal wszystkie tego typu sytuacje mają ciekawą cechę. Mianowicie szczyty z przed kilku / kilkunastu miesięcy nie są przebijane w czasie takich wyskoków. A co gdyby sprawdzać jak ma się obecna cena spółki w stosunku do ostatniego większego szczytu? Powinno to działać tak, że:
- W czasie bessy wskaźnik będzie pokazywał, że poprzedni szczyt nie został pobity.
- W czasie hossy wskaźnik będzie premiował spółki, które regularnie wybijają nowe szczyty (a więc są w trendzie wzrostowym).
Dzięki temu powinno nam się udać znaleźć spółki, które pokazują siłę na tle swojego wykresu historycznego. Znów mierzymy trend, ale w nieco inny sposób niż robi to siła relatywna. O to nam chodziło.
Sprawdźmy zatem jak poradzi sobie nowa strategia oparta na trendzie:
- Rezygnujemy w niej z nakładania ograniczenia na siłę relatywną, a więc podstawą będzie pierwsza strategia z tego artykułu, ta która zarobiła 5,93%.
- Dodajemy warunek mówiący o tym, że aktualna cena nie może być niżej niż 10% poniżej szczytu z ostatniego roku.
Oto wyniki:
Średni zysk roczny wyniósł 15%, a do tego wykres wygląda pięknie. Bessy stały się tylko drobnymi przystankami we wzrostach. Na to liczyliśmy.
Wnioski:
- Nie warto ograniczać się do jednego wskaźnika mierzącego dane zjawisko. Różne wskaźniki pozwalają uzyskać efekt synergii.
- Warto kupować spółki, które są blisko swoich rocznych szczytów.
Obecna sytuacja.
Wykres pokazujący liczbę nowych szczytów ostatnio ruszył ostro w górę, co oznacza, że coraz łatwiej znaleźć spółkę, która znajduje się blisko swoich maksimów. Żeby całość przebiegała łatwiej dodałem dzisiaj do wyszukiwarki kryterium: "odległość do szczytu", które mierzy dokładnie to o czym dzisiaj pisałem. Np. aby znaleźć spółki, które są nie niżej niż 5% od swojego rocznego szczytu (i do tego mają siłę relatywną powyżej 10%) wypełniamy pole w ten sposób:
Obecnie to zapytanie zwraca aż 40 spółek, także może być dobrym punktem wyjścia do dalszego zawężania kryteriów w oparciu o pozostałe wskaźniki. Miłego wyszukiwania i koniecznie dajcie znać w komentarzach jak wam się podoba takie nieco odświeżone podejście do tematyki trendu.
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów: | Zapisz się |