Wyobraź sobie, że uczestniczysz w kursie fotograficznym. Prowadzący najpierw uczy Cię niezbędnych podstaw, a później wypuszcza w okolice abyś mógł przetestować swoje umiejętności. W ramach zakończenia kursu, samodzielnie wywołujesz dwa zrobione przez siebie zdjęcia, które najbardziej Ci się podobają. Już masz wracać do domu zadowolony ze zdobycia nowych umiejętności z mini trofeum w postaci dwóch ładnie wydrukowanych zdjęć, ale tuż przed wyjściem prowadzący informuje Cię, że jedno z wywołanych zdjęć musi pozostać u niego. Decyzja, które wziąć ze sobą, a które oddać należy do Ciebie.
W tym miejscu dokonajmy rozszczepienia sytuacji na dwie wersje wydarzeń:
wersja nr. 1:
Prowadzący widząc, że się wahasz z wyborem informuje Cię, że decyzja nie jest ostateczna i jeśli tylko zapragniesz to w ciągu kilku następnych dni możesz przyjść i wymienić wybrane zdjęcie na drugie. Dzięki temu decyzję możesz podjąć tak na prawdę na spokojnie w domu. (Miejsce kursu jest bardzo blisko Twojego domu, więc dodatkowy ewentualny dojazd, nie będzie wpływał na decyzję).
wersja nr. 2:
Prowadzący informuje Cię, że decyzja, którą podejmujesz jest ostateczna, a zdjęcie, które pozostawiasz u niego widzisz ostatni raz w życiu.
W którym z tych wariantów wolałbyś się znaleźć? Wolałbyś, mieć możliwość zmiany swojej decyzji czy nie? Wyniki analogicznego eksperymentu przeprowadzonego na Harvardzie pokazały to co intuicyjnie czujemy, że znacznie przyjemniej dokonuje nam się wyboru, gdy nie jest on ostateczny, a więc większość z nas wybrałaby wariant nr. 1.
Widać to chociażby w momencie zakupów ubrań. Mając do wyboru dwa sklepy, z których w jednym oferują bezproblemową wymianę towaru na inny w ciągu 10 dni, a w drugim nie, wybierzemy ten pierwszy. Nawet jeśli kupujemy coś dla siebie i po przymierzeniu widzimy, że wszystko pasuje dobrze i tak możliwość wymiany postrzegamy jako mniejszą lub większą, ale przewagę sklepu pierwszego nad drugim.
W ramach eksperymentu badacze pytali uczestników kursu o to jak czują się z wyborem, którego dokonali? Na ile są z niego zadowoleni. Oto wyniki:
Wartości na plusie oznaczają większe zadowolenie z dokonanego wyboru, a wartości na minusie, większe niezadowolenie. W momencie decydowania, które zdjęcie zostawić, uczestnicy kursu mieli oszacować jak będą się czuli ze swoją decyzją za jakiś czas. Tu wszyscy zgodnie szacowali, że będą zadowoleni ze swojego wyboru (obie wartości na plusie).
Po kilku dniach (tuż przed wygaśnięciem możliwości wymiany zdjęć), badacze odezwali się do uczestników z pytaniem, jak teraz czują się ze swoim wyborem. Okazało się, że o ile, grupa która nigdy nie miała możliwości zamiany jest usatysfakcjonowana z dokonanego wyboru, to grupa, która może dokonać wymiany jest niezadowolona. Zupełnie jakby gdzieś tam z tyłu głowy przez cały czas trwał męczący proces decyzyjny w stylu: "może wymienię to zdjęcie, albo może jednak nie". Mimo, iż na faktyczną zamianę nie zdecydował się prawie nikt.
Co więcej, badacze po raz kolejny zapytali o zadowolenie z decyzji po tygodniu od wygaśnięcia możliwości wymiany dla grupy pierwszej (dla przypomnienia, grupa druga nigdy takiej możliwości wymiany nie miała). Okazało się, że wyniki pozostały niemal identyczne. Wciąż grupa, która nie miała możliwości wymiany była dość wyraźnie zadowolona ze swojego wyboru, a grupa, która miała taką możliwość pozostała niezbyt zadowolona ze swojego wyboru (mimo iż już w tym momencie nie mogli zmienić decyzji).
Wniosek z tego badania jest taki, że choć możliwość cofania naszych decyzji wydaje się być kusząca to w praktyce znacznie lepiej czujemy się po podjęciu nieodwracalnych decyzji niż tych, które można cofnąć.
Intuicyjną chęć do możliwości cofania decyzji można wytłumaczyć próbą nieodrzucenia idealnego rozwiązania ze zbioru dostępnych, o której pisałem w poprzednim artykule. Problem jest taki, że nasz mózg ewoluował w czasie, gdy dziennie musieliśmy podjąć maksymalnie kilka decyzji, a dziś podejmujemy ich tysiące. Przy takim nadmiarze wyboru, strategia pozostawiania sobie jak największej liczby otwartych dróg nieuchronnie prowadzi do przytłoczenia.
A co jeśli wybierzemy źle?
Dokładne analizowanie i poświęcanie wiele czasu na podjęcie decyzji wydaje się mimo wszystko mieć pewną zaletę. No bo co jeśli podejmiemy nieodwracalną decyzję w pośpiechu, a ta okaże się daleka od optymalnej. To sprawi, że będziemy nieszczęśliwi. A może tylko tak nam się wydaje?
W pewnym eksperymencie badacze zapytali świeżych studentów o to jak ważne jest dla nich to aby trafili do odpowiedniego bractwa. (Jest to coś w rodzaju akademików, ale podziały między poszczególnymi są znacznie wyraźniejsze niż w Polsce. Najłatwiejsza analogia to podział na 4 domy z Harrego Pottera.) Studenci mieli oszacować jak będzie wyglądał ich poziom zadowolenia z przydzielenia do bractwa, do którego chcieliby zostać przydzieleni, a jak, jeśli zostaną przydzieleni gdzieś indziej.
Po pewnym okresie od przydziału powtórzono pytania, aby sprawdzić jak w rzeczywistości wygląda poziom zadowolenia studentów z przydziału. Oto wyniki:
Im wyższe słupki tym większe zadowolenie. Czarne słupki pokazują szacunki studentów przed przydziałem. Białe słupki to ich rzeczywiste zadowolenie z przydziału. Jak widać po pewnym czasie rzeczywiste zadowolenie z przydziału zupełnie nie różniło się pomiędzy studentami niezależnie od tego czy dostali się tam gdzie chcieli. Szacunki studentów sugerowały jednak coś innego wydawało im się, że jeśli dostana się tam gdzie chcą to będą wniebowzięci, a jeśli nie to będzie to dla nich życiowa tragedia.
Tego typu eksperyment powtarzano wiele razy w różnych aspektach naszego życia i wnioski badaczy są spójne. Jako ludzie przeceniamy wpływ aktualnych wyborów / wydarzeń, na nasz stan emocjonalny w przyszłości. Dobrze pokazuje to przykład rozpadu związku. W jego trakcie osobom zaangażowanym wydaje się, że ich smutek będzie trwał znacznie dłużej i będzie znacznie silniejszy niż jest w rzeczywistości.
Wniosek płynący z tego badania pokazuje, że nawet jeśli wybierzemy źle (dalece od optymalnego rozwiązania), to poziom naszego zadowolenia z życia nie zmieni się tak mocno jak wydaje nam się, że się zmieni.
Dobitnie pokazuje to nasz ostatni dzisiejszy eksperyment, w którym badacze sprawdzili jak różni się zadowolenie z życia pomiędzy osobami, które wygrały sporo pieniędzy na loterii, a osobami, które w wyniku poważnego wypadku zostały trwale sparaliżowane. Obie grupy były pytane w kilka miesięcy po wydarzeniu (wygrana lub wypadek). Oto wyniki:
Badani mieli zaznaczyć opcję na skali od 0 do 5, gdzie 0 oznacza zerowe zadowolenie z życia / poczucie szczęścia, a 5 oznacza bardzo mocne zadowolenie z życia / poczucie szczęścia. Wynik grupy kontrolnej, która ani nie wygrała, ani nie miała wypadku wyniósł 3,82 pkt. Choć wygrana pieniężna wydaje się być bardzo pozytywna (były to kwoty rzędu setek tysięcy $), to poczucie zadowolenia tej grupy wyniosło równe 4 pkt, a więc tylko nieznacznie więcej od grupy kontrolnej.
Najciekawsze jest jednak to, że grupa osób sparaliżowanych po niedawnym wypadku oceniła się średnio na 2,96 pkt, a więc wciąż powyżej granicy (2,5 pkt) pomiędzy zadowoleniem i niezadowoleniem z życia.
To badanie pokazuje, że nawet jeśli w wyniku naszej decyzji (lub przypadku) nasze życie przebierze skrajnie negatywny obrót jakim z pewnością jest nieodwracalny paraliż, to i tak kilka miesięcy po tym wydarzeniu nasze poczucie szczęścia będzie dążyć do wartości z przed decyzji / wydarzenia.
Innymi słowy wyniki naszych decyzji / wydarzenia, które nas spotykają w życiu mają skrajnie małe znaczenie dla naszego poczucia zadowolenia z życia. Najbardziej nieszczęśliwe są osoby niepotrafiące podejmować nieodwracalnych decyzji, wiecznie poszukujące optymalnego rozwiązania. Tak jakby mniej bolesne dla nas było przyzwyczajenie się do pewnej rzeczywistości (niekoniecznie pozytywnej), niż ciągłe analizowanie różnych wariantów.
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów: | Zapisz się |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz