poniedziałek, 12 grudnia 2016

Czy umierasz ze stresu?


Przez setki tysięcy lat ewolucji, do okolic średniowiecza, ilość informacji dostępnych ludziom niemal się nie zmieniała. Lekki wzrost nastąpił wraz z rozwojem środków transportu, które pozwalały w trakcie życia odwiedzić więcej miejsc i spotkać większą liczbę osób, ale to co stało się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu, a wręcz kilkunastu lat jest zupełnie nowym zjawiskiem dla ludzi. Wraz z rozwojem telewizji i internetu ilość informacji docierających do naszych mózgów zaczęła rosnąć wykładniczo.


Poniższy wykres pokazuje liczbę zarejestrowanych domen internetowych. Dane kończą się w okolicy 2012 roku, ale później wzrost nijak nie zwalnia.


Można by zapytać: "I co z tego?"

Na to pytanie dobrze odpowiada eksperyment przeprowadzony przez dr. Maguire na londyńskich taksówkarzach. Test na taksówkarza w Londynie jest ekstremalnie trudny. Trzeba wykazać się znakomitą znajomością miasta. Kandydaci przygotowują się do niego latami, a zdawalność jest dość niska. Dr. Maguire porównała na rezonansie magnetycznym obraz mózgu osób, które zdały ten trudny test, z grupą kontrolną kierowców autobusów, którzy odpowiadali tej pierwszej pod kątem doświadczenia w jeździe, poziomu stresu itp. Różnica była taka, że kierowcy autobusów nie muszą zdawać tego testu, a trasy, którymi jeżdżą, codziennie są takie same.

Wyniki pokazały, że mózgi taksówkarzy, którzy zdali test zmieniły się w trakcie kilkuletniej nauki w taki sposób, że część mózgu odpowiedzialna za topografię stała się większa / bardziej aktywna. Jest to dość intuicyjne, gdyż podobnie jak ćwicząc mięśnie, najbardziej rosną te, których używamy najczęściej, nasz mózg przekształca się w taki sposób, aby jak najlepiej wykonywać zadania, które musi wykonywać często. Jednak badanie nie zakończyło się na pochwale zdolności adaptacyjnych naszego mózgu, ale na koszcie jaki taka adaptacja niesie ze sobą. Otóż okazało się, że w późniejszych testach kontrolnych, polegających np. na rozpoznawaniu obrazków, taksówkarze, którzy zdali test, wypadli znacznie słabiej niż grupa kontrolna. W ten sposób powstała teza, że większa moc w jednej części mózgu generowana jest kosztem innych. Trochę tak jakby, zdolności naszego mózgu były z grubsza stałe, a rozrost zdolności jednej sekcji był stratą pozostałych. Jak ujęto to w oryginalnym artykule: "zdolność zapamiętywania i przetwarzania coraz większej ilości informacji odbywa się kosztem relacji międzyludzkich, zdolności interpersonalnych i społecznych oraz empatii".

Taki nadmiar otrzymywanych informacji z kolei sprawia, że nie jesteśmy w stanie skorzystać ze wszystkich potencjalnych okazji / wykonać wszystkich potencjalnych zadań / spełnić wszystkich potencjalnych oczekiwań itd. to w konsekwencji sprawia, że czujemy, że jest coś gdzieś indziej co nas omija. Jakbyśmy byli w jednym miejscu, ale czuli, że powinniśmy być w innym. To z kolei rodzi w nas niepokój i stres.

O wpływie takiego długotrwałego stresu na nasze zdrowie przeprowadzono mnóstwo badań, które pokazały, że tworzy on bardzo namacalne skutki jak stany zapalne, astmę, choroby autoimmunologiczne czy standardową ostatnio przyczynę zgonów: nowotwór. To dokładnie z tego powodu coraz więcej młodych osób ma problem z depresją. Ich mózg widząc mnogość niewykorzystanych opcji będzie wiecznie odczuwał, że nie dał z siebie 100%, że mógł się postarać bardziej.

Wygląda na to, że żyjemy w czasach, które są unikatowe z punktu widzenia poziomu zestresowania wśród ludzi, a rosnąca wciąż ilość informacji i mobilność ich nośników będzie tylko utrudniać wyłączenie się z obiegu.


Jak żyć w dzisiejszej kulturze i nie umrzeć na raka?
Problem polega na tym, że przez ogromną dostępność wszystkiego, nauczyliśmy się wymagać wykonywania zadań na już. Zadając pytanie, oczekujemy natychmiastowej odpowiedzi. Robiąc zakupy w internecie oczekujemy natychmiastowej przesyłki. Niestety jest to broń obusieczna, gdyż jednocześnie nauczyliśmy się, że na wszelkie bodźce powinniśmy reagować natychmiast. Gdy ktoś nam zleca zadanie, najlepiej czujemy się, gdy zabierzemy się za nie od razu. Jeśli jest to niemożliwe czujemy, że "coś wisi nam na głowie".

Kluczem do przerwania tego błędnego koła jest uświadomienie sobie, że to nie świat stawia nam wymóg natychmiastowości, wysokie tempo i wygórowane standardy, ale my sami. To nie świat zwala się nam na głowę, ale my sami sobie go zwalamy.

Zatraciliśmy zdolność do tworzenia i trzymania się długoterminowych planów na rzecz często zmieniających się, krótkoterminowych planów. Jesteśmy trochę jak to niedobre dziecko, które chce zabawkę, ale już po chwili znów płacze, bo tamta mu się znudziła i chce czegoś innego. Sami nie wiemy czego chcemy, ale chcemy tego natychmiast.

Szukając jakiejś osłony w ten chorej sytuacji, prędzej czy później trafimy na fortyfikację, która jest w stanie znieść każde oblężenie. Egoizm. Pozwala on w łatwy sposób nadawać sprawom priorytety, w ten sposób, że nasze własne potrzeby stawiane są ponad potrzebami innych. Wydaje się to być surowym rozwiązaniem, bo od razu przed oczami staje nam najbardziej samolubna osoba jaką znamy, której najprawdopodobniej nie lubimy, która jest w stanie oszukać / okraść kogoś innego dla własnej korzyści i zupełnie nie liczy się z uczuciami innych.

Jeśli jednak zrozumiemy, że jest to skrajność, w którą wcale nie tak łatwo wpaść, to zauważymy, że egoizm w ogromnej części pokrywa się z inną cechą, na której posiadaniu zależy nam najbardziej, z asertywnością.

O ile egoizm budzi negatywne skojarzenia, to już asertywność jak najbardziej pozytywne, a przecież są to bardzo mocno skorelowane cechy. Egoista zostanie często określony również jako osoba asertywna, a osoba asertywna zostanie często określona jako egoista. Od małego uczono nas, że egoizm jest najgorszą możliwą cechą i że za wszelką cenę trzeba być miłym dla innych i szanować ich potrzeby. Nie uczono nas jednak, że zatracając egoizm, zatracimy też asertywność.

Idealnie pokazuje to chociażby ta historia z imprezy dla dzieci w przedszkolu.

Nie uczono nas, że powiedzenie "nie" niektórym osobom / zadaniom, jest jednocześnie mocniejszym powiedzeniem "tak" tym, które uznamy za ważne, gdyż możemy poświęcić im więcej czasu.

Zapomnieliśmy, że aby pomóc innym, najpierw sami musimy być w pełni sił. Tak mocno przeraża nas perspektywa tego, że ktoś mógłby uznać nas za samolubnych, że wolimy dawać sobą emocjonalnie pomiatać niż zebrać się na powiedzenie: "nie". Wiele osób zamiera w pozycji wiecznej ofiary, której szef daje więcej zadań niż innym pracownikom, a otrzymywane od rodziny prezenty nigdy nie są trafione. W takiej zwykle nieświadomie przyjmowanej strategii ludzie upatrują oazę spokoju, bo przecież osobie, która jest sponiewierana przez otaczający świat na pewno nikt nie zarzuci, że jest egoistą.

Jednocześnie nie widzimy, że każda niema zgoda na dodatkową pracę od szefa jeszcze bardziej zachęca go do wykorzystywania nas w przyszłości, bo przecież łatwiej mu dać coś nam niż temu drugiemu, który powie "nie". Nie widzimy, że za każdym razem, gdy sztucznie uśmiechamy się po otrzymaniu tragicznego prezentu, sugerujemy ciotce, że kolejny raz może nam dać coś równie nieprzydatnego. Myśl o tym, że można by powiedzieć jej, że prezent Ci się nie podoba jest absurdalna, bo całe życie uczono Cię udawać emocje, aby nie sprawić innym przykrości.

Zdenerwować się na szefa? W życiu. Przecież uczono nas szacunku do innych osób.

Przykładów masowego braku asertywności jest ogrom i choć oczywiście są ludzie, którzy dotarli do ciemnej strony egoizmu ponad wszystko, to nie możemy bać się podchodzić do jeziora tylko dlatego, że ktoś się kiedyś w nim utopił.

Co powinieneś zapamiętać z tego artykułu:
  • Postaw swoje potrzeby ponad potrzebami innych. Z początku będziesz odczuwał straszne wyrzuty sumienia, bo właśnie robisz coś co stoi w sprzeczności z latami tego co Ci wpajano. Gdy jednak dobrniesz do etapu, na którym zauważysz, że dzięki nowej energii zaczerpniętej z asertywności / egoizmu zrobiłeś coś dobrego, zaczniesz zauważać, że odmawiając niektórym sprawom / osobom jesteś lepszym, a nie gorszym człowiekiem.
     
  • Ćwicz swoja asertywność. Jesteś tragiczny w odmawianiu? Nie szkodzi. Z asertywnością jest jak z bicepsem. Praktykowana będzie stawała się coraz większą częścią Ciebie. Zacznij od kwestii błahych. Gdy ktoś w sklepie wyda Ci o 10 gr. za mało wróć się i poproś kasjerkę o brakujące pieniądze. Nie dla tych pieniędzy, ale dla samej zasady. Gdy ktoś zapyta się, czy zrobisz coś dla niego powiedz, że akurat masz dużo pracy i nie dasz rady. Z czasem dojdziesz do poziomu, gdzie będziesz w stanie powiedzieć po prostu "nie", bez konieczności łagodzenia swoich wyrzutów sumienia jakąś nieprawdziwą wymówką, ale na początek każdy sposób na wdrożenie asertywności w praktyce jest dobry.

A jak u Was jest z asertywnością? Jakie macie sposoby na radzenie sobie z nadmierną ilością informacji / stresem? Chętnie poczytam.

Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

Brak komentarzy:

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz