Baltic Dry Index (BDI) to popularny wskaźnik cen przewozu surowców drogą morską. W teorii jego zdolności prognostyczne wynikają z tego, że przewóz surowców jest jednym z pierwszych następstw wzmożonej liczby zamówień na końcowy produkt. Oznacza to, że BDI powinien sygnalizować zmiany znacznie szybciej niż np. PKB przez co może przydać się też do przewidywania zachowania giełdy.
Oto jego wykres:
Spadający wykres oznacza, że cena transportu spada. Obecna wartość jest najniższą w ponad 30 letniej historii, co oznacza, że obecnie transport jest niemal darmowy.
O tym jaki daje to wydźwięk dla giełd można poczytać na wielu portalach:
- Zero hedge pisze o perfekcyjnej burzy, która ma nadejść.
- Business Insider pisze, że ostatnio gdy indeks BDI mocno spadał przerodziło się to w globalny kryzys w 2008 roku.
Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, okaże się, że gdy indeks spadał w 2009 r. to prognozy oparte o BDI były równie dołujące jak te obecne. Podobnie sytuacja miała się też po mocnych spadkach BDI w 2012 r.
Wygląda więc na to, że nastroje po prostu pogarszają się cyklicznie, wtedy gdy BDI spada. Zobaczmy w takim razie co działo się na giełdach po takich momentach zwątpienia.
Wykres pokazuje odfiltrowaną roczną dynamikę wskaźnika BDI. O ile na surowym wykresie, wysoki pik z 2007 r. nieco zaciemniał obraz, to już tu ładnie widać, że ceny transportu zmieniają się cyklicznie i jest to tak sama cykliczność, która rządzi giełdą (ok. 3,5 roku na pełen cykl). Co więcej, widać, że w obecnym cyklu nie ma nic nadzwyczajnego.
Pionowe linie oznaczają momenty, gdy lament nad tym, że BDI jest bardzo nisko słychać było najgłośniej. Z matematycznego punktu widzenia, są to momenty, gdy dynamika BDI była słaba i zaczynała rosnąć.
W historii mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją już 6 razy w ciągu ostatnich 20 lat. Oto dalsze ścieżki naszej giełdy przez 1,5 roku po takich sygnałach.
Okazuje się, że wszystkie 6 razy, gdy BDI było tragicznie nisko przeradzały się w hossę. W najgorszym razie w 1,5 roku giełda zyskiwała +5%. W najlepszym aż + 85%. W średnim przypadku zysk po 1,5 roku wyniósł +40%.
Co ważniejsze, jeszcze nigdy bardzo niski poziom BDI (np. taki jak mamy obecnie) nie wywołał bessy na giełdzie.
A co może wywołać bessę?
Sprawdźmy jak zachowa się giełda po odwrotnych sygnałach, a więc wtedy, gdy BDI zaczyna spadać z wysokiego poziomu:
Takich sytuacji mieliśmy aż 7. Oto przebieg naszej giełdy w 1,5 roku po takim punkcie synchronizacji:
Okazuje się, że po takim sygnale w ciągu kolejnego 1,5 roku giełda traciła średnio -30%. Jeden sygnał (ten z 1995 r.) wskazał na bessę, gdy zaczynała się hossa, jednak pozostałe 6 niemal idealnie wyznaczyły momenty, gdy na giełdzie zaczynała się bessa.
Wychodzi więc na to, że to nie same spadki BDI przekładają się na bessę, ale ich początek po wcześniejszej długiej wspinaczce. Jeśli BDI jest już nisko (np. tak jak obecnie), oznacza to, że amunicja niedźwiedzi się wyczerpała.
Obecna sytuacja:
Obecnie dynamika BDI szoruje po dnie, co oznacza, że wpadamy w sygnał pro-wzrostowy. Oceniając szanse daje nam to:
- 85% szans na to, że za 1,5 roku indeks będzie wyżej niż obecnie
- 15% szans, że będzie niżej.
Jako, że Baltic Dry Index okazał się być jednym z najlepszych prognostyków dotyczących przyszłości, to trafia do naszego makrosferowego magazynu pod nazwą Baltic Dry Index i będziemy do niego wracać w mailowych przeglądach.
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów: | Zapisz się |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz