poniedziałek, 15 czerwca 2015

Jak bezpiecznie kopiować ruchy z innego portfela?


Śledzisz wyniki inwestycyjne kolegi, jakiegoś guru lub zupełnie anonimowych osób prowadzących swoje portfele. Podoba Ci się ich styl no i oczywiście zyski jakie generują na swoich transakcjach. Jako, że masz wgląd w dokonywane transakcje, zastanawiasz się nad ich kopiowaniem. Sam pomysł na powielanie ruchów kogoś kto zna się na inwestowaniu jest dobry, ale zanim to zrobisz upewnij się, że jego portfel spełnia pewne podstawowe warunki.

Dziś nauczymy się rozpoznawać strategie/portfele wiarygodne od tych kiepskiej jakości.

Podstawowa zasada dobrej strategii, która jest wiarygodna i nadaje się do kopiowania to:
  • Drobna zmiana w składzie portfela nie powinna powodować drastycznej zmiany wyników. Jeśli np. pominięcie 1 z 50 sygnałów zakupu może sprawić, że zamiast 20% rocznie zarobimy 5% rocznie to taka strategia jest kiepskiej jakości.
To nie chodzi tylko o zysk?
Oczywiście ważnym kryterium, które bierzemy pod uwagę jest zysk jaki portfel generuje. Wyobraźmy sobie jednak następującą sytuację:

Nasz kolega prowadzi portfel. Jest on podzielony na 10 spółek. Na początek każdą z nich kupujemy za 100 zł (dziś prowizje nie będą ważne także nie boimy się małych kwot), a więc każda ma 10% portfela.


Dzięki takiej dywersyfikacji na każdej spółce można sobie pozwolić na ustawienie głębokiego stop loss (-20%). Na pojedynczej inwestycji możemy wtedy maksymalnie stracić 2% całego kapitału. Są to jak najbardziej akceptowalne wartości.

Po roku portfel kolegi wygląda tak:


Pierwsza spółka okazała się strzałem w dziesiątkę i zarobiła +800%, dzięki czemu jej obecna wartość to 900 zł. Pozostałe spółki poradziły sobie nieco gorzej i wszystkie spadły o 10%. Łączna wartość całego portfela to obecnie 1710 zł co oznacza, że zarobił on +71%. 

Pierwszy problem to jak w takim momencie zacząć kopiować ruchy portfela? 
Pierwsza opcja to kupić spółki w takiej proporcji w jakiej są w oryginalnym portfelu (pierwsza spółka sama zajmuje 53% portfela).

Plusem tej wersji jest idealne odwzorowanie portfela kolegi. Minusów jest sporo:
  • Po pierwsze ogromna pozycja na pierwszej spółce oznacza, że w razie wypadnięcia na stop lossie (-20%),  stracimy 10,6% wartości całego portfela. To znacznie więcej niż kolega ryzykował na początku (-2%).
     
  • Kolega już na tej spółce zarobił i nawet jeśli spadnie ona o -20% to i tak zanotuje tą transakcję jako ogromny zysk. My zaczynamy dopiero teraz, więc pomimo takiego samego rozmiaru pozycji, nasze ryzyko na niej jest znacznie większe niż to które ponosi kolega.
     
  • Jeśli typowania kolegi okazały się słuszne i w kolejnym okresie 9 spółek z portfela zachowa się dobrze a tylko 1 spółka słabo to może wyglądać to tak:


Pierwsza spółka straciła 10% czyli 90 zł. Pozostałe spółki zyskały 10% czyli 9 zł. Łączna trafność wyniosła 90% czyli bardzo dużo, jednak wartość portfela zmalała o 9 zł. Wygląda więc na to, że przy tak dużej pozycji jednej spółki, nie ma wielkiego znaczenia co dzieje się z pozostałymi spółkami, a to narusza naszą początkową zasadę, że pominięcie jednego sygnału nie powinno zbytnio zmieniać wyników portfela.

Opcja druga to kupić spółki po równo (po 10% na każdą) i w przyszłości pilnować, aby pozycje na spółkach były mniej więcej równe, a więc w razie potrzeby sprzedać nadwyżkę, tej która urosła bardzo mocno i pieniądze rozłożyć pomiędzy pozostałe spółki. Takie rozwiązanie może budzić wewnętrzny sprzeciw, gdyż mamy wrażenie, że sprzedajemy naszą najlepszą spółkę, a dopłacamy do maruderów, ale chroni nas przed nadmiernym ryzykiem, a także podnosi wiarygodność portfela. Pominięcie jednego sygnału zakupu w tej wersji, nie powoduje drastycznych zmian, w wynikach portfela.

Podsumowując, jeśli przeprowadzasz testy strategii lub prowadzisz własny portfel, statystyki licz dla wersji, w której każda spółka zachowuje stały rozmiar w portfelu. Będą one znacznie bardziej wiarygodne i co ważne powtarzalne, a to właśnie na tej powtarzalności zamierzamy zarabiać.

To jednak nie wszystko. Możemy sobie wyobrazić sytuację, w której pomimo regularnego równoważenia portfela jedna spółka zarabia dla nas ogromne pieniądze, a pozostałe jakoś tam sobie radzą ale bez szału. Patrząc na ostateczny wynik (np. +20% rocznie) jesteśmy zadowoleni. Jeśli jednak w rzeczywistości dokonalibyśmy kilku innych transakcji niż w testach, to nagle może okazać się, że nasza najlepsza spółka z testów nie załapała się do realnego portfela i zarobiliśmy 0% rocznie. Zaraz zastanowimy się jak wyłapywać takie sytuacje już na poziomie testów, ale najpierw zadajmy pytanie: 

Dlaczego mielibyśmy się pomylić przy dokonywaniu transakcji? Przecież nie jesteśmy głupi i potrafimy sprawdzić jakie spółki dają sygnał zakupu. Co w tym trudnego?

Aby odpowiedzieć wyobraźmy sobie taką sytuację: Mamy system inwestycyjny, który polega na utworzeniu rankingu spółek. Np. sortujemy wszystkie spółki według rentowności i mamy zamiar kupować te z największą. Dla uproszczenia załóżmy, że w portfelu jesteśmy w stanie zmieścić 3 spółki. Sygnałem zakupu będzie to, że spółka jest wśród top 3 w rankingu, a sygnałem sprzedaży, to że wypadnie poza top 5 spółek w rankingu. Rewizji portfela dokonujemy raz na kwartał. 1 stycznia sześć najlepszych spółek z rankingu to: (reszta nie będzie nam potrzebna)

A B C D E F

Zgodnie z naszą strategią wybieramy 3 najlepsze spółki czyli A, B i C. Z takim skaldem portfela mija nam pierwszy kwartał. 1 kwietnia tworzymy nowy ranking spółek, który teraz wygląda tak:

B D E C A F

Zgodnie z naszymi założeniami, wszystkie 3 spółki (A, B i C) utrzymały się w top 5 rankingu, a więc nie sprzedajemy żadnej z nich. Skoro nic nie sprzedajemy to nie mamy też miejsca na kupno nowych spółek.

Teraz wyobraźmy sobie osobę, która korzysta z dokładnie tej samej strategii, ale swoją inwestycję zaczyna nie 1 stycznia tak jak my, ale 3 miesiące później (1 kwietnia). Zgodnie ze strategią wybierze ona do portfela 3 najlepsze spółki z rankingu z 1 kwietnia, a więc: B, D, E.

Okazuje się, że pomimo stosowania tej samej strategii, tylko rozpoczęcia w innym momencie, portfele dwóch inwestorów składają się z innych spółek. Pierwszy inwestor ma w portfelu: A, B, C. Drugi ma: B, D, E. Żaden nie popełnił błędu. Obaj ściśle trzymali się zasad.

Oczywiście jest to przerysowana sytuacja, gdyż standardowo w portfelu mamy znacznie więcej spółek niż 3 (zwykle ok. 10), co sprawia, że większa część portfeli jest taka sama, a nie tylko 1 spółka, ale zasada działania pozostaje taka sama.

Jest to odpowiedź na nasze pytanie o to "Dlaczego mielibyśmy się pomylić przy dokonywaniu transakcji?". Nie chodzi o pomyłkę, ale o wpływ momentu rozpoczęcia inwestycji na skład portfela. Inwestor ze stycznia może mieć nieco inny skład portfela niż inwestor z kwietnia nawet pomimo ścisłego trzymania się strategii.

Właśnie dlatego ważne jest, aby szukać takich strategii, które wyszukują równomiernie zachowujących się spółek. Tak, aby np. gdy mamy 15 sygnałów zakupu, a tylko 10 miejsc w portfelu, to pierwsza dziesiątka powinna dawać zbliżone wyniki do dziesiątki stworzonej z miejsc 6-15. Wtedy nawet przy drobnych rozbieżnościach w spółkach, wszystkie warianty strategii (niezależnie od momentu rozpoczęcia) będą dawać bardzo zbliżone wyniki.

Jak sprawdzić czy dana strategia będzie dawać stabilne i powtarzalne wyniki?
Kluczem jest trafność, czyli to jaki procent transakcji kończy się zyskiem. Wyobraźmy sobie dwie strategie:

Strategia I:
  • 10% transakcji kończy się zyskiem (trafność = 10%).
  • stosunek średniego zysku do średniej straty = 10
W takim wypadku średni zysk z jednej transakcji = 0,1


Strategia II:
  • 90% transakcji kończy się zyskiem (trafność = 90%).
  • stosunek średniego zysku do średniej straty = 0,22
W takim wypadku średni zysk z jednej transakcji = 0,1

Obie strategie mają tą samą wartość oczekiwaną. Strategia pierwsza rzadko trafia na dobrą spółkę, ale gdy już to zrobi to zarabia na niej bardzo dużo. Strategia druga bardzo często trafia na dobre spółki, ale na żadnej nie zarabia spektakularnie dużo. Czy te strategie są równoważne?

Zawsze powinniśmy wybierać strategie z większą trafnością. Wysoka trafność zapewnia, że za dobry wynik nie jest odpowiedzialna tylko jedna czy dwie dobre inwestycje, ale jest on wynikiem sumarycznych wysiłków wielu spółek. Idealnie pasuje to do naszych potrzeb. Często warto nawet wybrać strategię, która ma nieco niższą wartość oczekiwaną (średni zysk z transakcji), ale ma znacznie większą trafność, ale tu granica jest płynna i dziś nie będziemy tego bardziej zgłębiać.

Swego rodzaju uzupełnieniem trafności jest średni zysk z jednej transakcji, który nieco dokładniej opisywałem tutaj. Problem ze standardowym liczeniem średniego zysku z transakcji jest taki sam jak z każdą średnią arytmetyczną. Jest ona bardzo podatna na skrajne przypadki. 

Przykład: W branży budowlanej mamy 10 spółek. Ich rentowność to odpowiednio:
  • 0%
  • 1%
  • 1%
  • 2%
  • 2%
  • 2%
  • 3%
  • 3%
  • 3%
  • 4%
  • 100%

Średnia rentowność branży budowlanej w takim wypadku to 12,1%, ale czy rzeczywiście oddaje to realną rentowność tej branży? Nie za bardzo.

To samo jest z liczeniem średniego zysku z transakcji. Jeśli jedna spółka zarobiła bardzo dużo w stosunku do innych to może ona zniekształcić realny obraz. Będzie nam się wydawało, że na transakcji zarabiamy średnio 20%, a pominięcie jednej transakcji nagle spowoduje spadek średniego zysku do 10%. 

Dodatkowo warto pamiętać o tym, że bazy danych testujące strategie także mogą mieć błędy. Nie musi być to nic wielkiego. Wystarczy np. że jedna spółka kilka lat temu miała split, a więc techniczny zabieg, który w żaden sposób nie zmienia wyceny spółki. Jeśli jednak ten fakt nie został odnotowany, to w ramach testowanej strategii może się pojawić nagły skok ceny np. z 10 zł na 100 zł w jeden dzień. Średni zysk z jednej transakcji zostanie mocno zafałszowany.

W takich sytuacjach często pomocna jest mediana, ale niestety ona też ma pewne ograniczenia i w tej konkretnej sytuacji nam nie pomoże (np. dla strategii o trafności 50% zawsze wskazywałaby zerowy zysk na transakcji, gdyż nie uwzględnia ona tego, że transakcje zyskowne zarabiają dla nas więcej niż tracą stratne).

Dobrym wyjściem jest tutaj policzenie średniej, ale z wcześniejszym obcięciem skrajnych transakcji. Np. jeśli w ramach strategii dokonaliśmy 50 transakcji to sortujemy je po wynikach, a następnie wyrzucamy 2 najlepsze i 2 najgorsze transakcje. Po tej operacji liczymy średnią arytmetyczną. Jeśli strategia jest dobra to odrzucone 2 najlepsze strategie zarobiły znacznie więcej niż straciły 2 najgorsze transakcje, a więc wynik będzie nieco zaniżony, ale z racji ilości transakcji będzie to tylko nieznaczna różnica.

Podsumowując, dziś opowiedzieliśmy sobie o 4 cechach, które powinien mieć portfel, aby w ogóle mógł być rozpatrywany jako wiarygodny.
  1. Dywersyfikacja - jeśli portfel rozdzielany jest na niewiele spółek to rośnie ryzyko, że dwie osoby rozpoczynająca inwestycje w oparciu o ten sam system ale w innych terminach będą miały zupełnie inny skład portfela. Najbardziej rozsądną wersją nie przeginającą w żadną stronę wydaje się być 10 spółek po 10% każda.
     
  2. Równoważenie spółek - wyniki powinny być mierzone w wersji, w której każda spółka niezależnie od osiąganych wyników zachowuje stały rozmiar pozycji w portfelu. Choć takie rozwiązanie może czasem zabrać trochę zysku, to mocno podnosi bezpieczeństwo i podatność portfela na kopiowanie.
     
  3. Trafność - Im większa tym lepiej. 40%-50% wydaje się być absolutnym minimum. Portfele z trafnością w okolicach 30% i poniżej będą dawały rożne wyniki różnym inwestorom pomimo stosowania tej samej strategii.
     
  4. Średni zysk na transakcji (z pominięciem skrajnych wartości) - Poza wiarygodnością jest on także powiązany z kosztami jakie przyjdzie nam zapłacić. Wartością powyżej której warto być to 10% z jednej transakcji. Przy niższych wartościach koszty zjedzą sporo wypracowanego zysku. Oczywiście im więcej tym lepiej. Najlepsze znane mi strategie mają wartości w okolicach 15%-20%.
Jeśli ktoś prowadzi swój portfel w ramach fundamentalnej, to zarówno trafność jak i średni zysk na transakcji (z pominięciem skrajnych wartości) znajduje się w tabelce ze statystykami obok portfela. To pozwala nam kontrolować punkt 3 i 4.


Jak pewnie już zauważyliście portfele są automatycznie równoważone, co załatwia nam punkt 2. Co do punktu 1 czyli dywersyfikacji, to już zależy od was.

Dziś trochę się rozpisałem, ale myślę, że było warto :)

Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

1 komentarz:

statystycznypl pisze...

Średnia arytmetyczna, którą obliczamy pomijając wartości skrajne, to tzw. średnia trymowana (albo inaczej ucinana). Stosuje się ją np. przy obliczaniu średniego kursu NBP. Co ciekawe - mediana jest właśnie ekstremalnym przykładem średniej trymowanej.
Osobiście uważam, że należy unikać klasycznych miar analizy rozkładu (czyli średniej arytmetycznej, odchylenia standardowego itp.) w sytuacji, kiedy mamy tzw. obserwacje odstające (znacznie różniące się od pozostałych). Dużo lepiej sprawdzają się wtedy miary pozycyjne (kwantyle). Najlepiej obserwować nie tylko medianę, ale przynajmniej też pierwszy i trzeci kwartyl.

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz