Patrząc na inwestowanie w ten sposób, możemy mieć przed nim pewne słuszne obawy, związane chociażby ze świadomością niedoborów we własnej wiedzy czy po prostu niechęcią do niepotrzebnego ryzyka (spokojna głowa jest często więcej warta niż dodatkowy kapitał).
Jednocześnie to co często pozostaje ukryte, to ryzyko jakie ponosimy, w związku z brakiem podjęcia działań. Ryzyko takie zmaterializowało się w ostatnim roku, pod postacią inflacji zbliżającej się do poziomu 20% w skali roku.
W skrócie, taki poziom inflacji oznacza, że każdy kto "zainwestował" w trzymanie oszczędności na koncie w banku, "stracił" niemal 20% kapitału w rok. To rodzi pytanie, czy istnieje jakiś przejściowy grunt pomiędzy potencjalnie stresującym i ryzykownym inwestowaniem, w klasycznym tego słowa rozumieniu, a możliwością ochrony swojego kapitału przed inflacją?
Innymi słowy, czy jeśli jestem przeciętnym człowiekiem, który ma jakieś oszczędności (albo zamierza zacząć je mieć) ale nie chce poświęcać na temat zabezpieczenia swoich finansów więcej niż 10 minut miesięcznie i nie chce stresować się czy mamy hossę czy bessę, albo czy coś urosło czy spadło to czy ma realną możliwość zabezpieczenia się przed zgubnymi skutkami inflacji, która zjada oszczędności leżące na koncie?
Dzisiejszy wpis będzie dokładnie takim "przeglądem opcji", które każdy może wdrożyć, aby nawet jeśli nie "wygrać" z inflacją, to złagodzić jej skutki.
Zacznijmy od dwóch niekoniecznie najlepszych, ale najpopularniejszych:
1. Lokaty
Znana większości z nas metoda. Każdy bank je oferuje. Są lepsze niż trzymanie pieniędzy na nieoprocentowanym koncie jednak przy aktualnej inflacji przekraczającej +17%, banki oferują odsetki w okolicach +5,5% na rękę, co sprawia, że taka ochrona ma skuteczność ok. 1/3. Inflacja wciąż zjada nasze oszczędności, po prostu trochę wolniej.
2. Obce waluty - EUR / USD
Założenie jest tu takie, że długoterminowo waluty krajów dopiero rozwijających się (takich jak Polska) zachowują się słabiej niż waluty krajów już rozwiniętych (jak USA czy Strefa Euro), więc kapitał lepiej przechowywać w walucie "bardziej rozwiniętego" kraju. Popularność tej metody w Polsce można wiązać z doświadczeniami z lat 90', kiedy w Polsce szalała hiperinflacja, a najlepszą lokatą kapitału było posiadanie dolarów.
Jej skuteczność w ostatnich 20 latach można oszacować na 50%. (Skumulowana inflacja za ostatnie 20 lat w PL to ok. 40%. W tym samym czasie zarówno USD jak i EUR wzrosło w stosunku do PLN o ok. +20%.) Oznacza to, że trzymanie oszczędności w obcych walutach zamiast w złotówkach pozwoliło tylko połowicznie odczuwać skutki inflacji.
Kosztem jaki "płacimy" za ten luksus, jest zmienność. W okresie wspomnianych 20 lat, były np. momenty gdy dolar w ciągu kilku lat stracił aż -50% swojej wartości w stosunku do złotówki. Jeśli jednak mamy czas, to zgodnie z teorią z wpisu: "Jak długo żyje pieniądz?", obecnie znana nam złotówka umrze szybciej niż dolar, więc podejście trzymania części oszczędności w obcych walutach ma sens.
Oto 3 potencjalnie lepsze sposoby przeciwdziałania inflacji:
3. Naturalny wróg inflacji - Nieruchomości
Każde nożyczki mają swój kamień. Inflacja jest utratą wiary w przyszłą wartość pieniądza, a lekarstwem na taki kryzys jest zamiana pieniędzy na coś namacalnego. Dom / mieszkanie / działka. Obojętnie. Analizy obejmujące dziesięciolecia danych (takie jak np. ta) dość jednoznacznie pokazują, że posiadanie nieruchomości jest dobrą długoterminową ochroną przed inflacją.
Minusy tego rozwiązania są dwa:
- Wysoki próg wejścia. Mając oszczędności np. rzędu kilku / kilkunastu tysięcy złotych, nie uda się skorzystać z tej opcji.
- Potencjalna konieczność długiego czekania. Gdy okaże się, że potrzebujemy skorzystać z "zamrożonych" pieniędzy, może trochę potrwać zanim uda nam się sprzedać nieruchomość po zakładanej cenie. Np. gdybyśmy mieli rekordowego pecha i kupili nieruchomość w okolicach 2007 r (szczyt bańki), to aby później sprzedać nieruchomość bez straty musielibyśmy czekać ok. 10-13 lat.
4. Niezły wybór - Obligacje Skarbu Państwa indeksowane inflacją
Większość obligacji Skarbu Państwa można porównać do lokat. Są na podobnym poziomie bezpieczeństwa i podobnym poziomie oprocentowania. Ciekawy jest jednak przypadek obligacji indeksowanych inflacją. Działają one w ten sposób, że powierzamy Państwu nasze pieniądze na z góry zadeklarowany okres (4 lub 10 lat). W pierwszym roku dostajemy "kiepskie" warunki, bo praktycznie dokładnie takie same jak na lokacie, ale w kolejnych latach nasze odsetki są obliczane na podstawie inflacji w zeszłym roku. W ten sposób, nawet jeśli inflacja wzrośnie, to nasze odsetki też, więc całość się mniej więcej wyzeruje.
Z plusów jest tu:
- Niewielki próg wejścia, bo pojedyncza obligacja kosztuje 100zł, wiec już taką kwotę można zacząć chronić przed inflacją.
Z minusów mamy:
- Niską płynność - jeśli zdecydujemy się przerwać ochronę przed ustalonym na początku terminem 4 lub 10 lat, stracimy część odsetek.
- Zwłoka w indeksowaniu - oprocentowanie na takich obligacjach nie jest aktualizowane "na żywo", tylko raz w roku, co może sprawić, że realna inflacja nam "odjedzie".
5. Ostateczny pogromca inflacji - Złoto
Jeśli nieruchomości są kamieniem tępiącym nożyczki inflacji, to złoto jest płomieniem, który je topi, tak aby nigdy nie dało się ich naostrzyć. Oto dlaczego:
- Dom wybudowany 80 lat temu przez Twojego dziadka, może wymagać dużego zastrzyku pieniędzy, aby nadawał się do użytku.
- Dolary, które 80 lat temu Twój dziadek zakopał w ziemi, straciły do dzisiaj 90% swojej wartości.
- Złoto sprzed 80 lat, które otrzymałeś od dziadka, ma dziś taką samą wartość jest wtedy. Co więcej. Ma dziś taką samą wartość jak 2000 lat temu.
Na tym dlaczego tak się dzieje, skupimy się innym razem. Na dziś, wystarczy nam fakt, że tak się dzieje. Co więcej, rozwój cywilizacyjny sprawił, że dziś chcąc trzymać oszczędności w złocie nie musimy iść do fizycznego sklepu, a następnie zakopywać sztabek w ogródku. Złoto możemy obecnie kupować na tej samej zasadzie jak zakładamy lokaty, kupujemy euro, dolary czy obligacje.
Zalety:
- Nie musimy posiadać dużej kwoty wejściowej żeby zacząć, jak w przypadku nieruchomości. Kwota rzędu 3 tys. zł oszczędności już jest wystarczająca, żeby prowizje nie były szczególnie uciążliwe.
Wady:
- Cena złota do złotówki, (tak jak wszystkie inne ceny) przeżywa wahania w czasie. Oznacza to, że choć długoterminowo, złotówka powoli ale konsekwentnie umiera, a złoto trzyma swoją wartość, co daje sumaryczne wynik "wzmacniania się" złota w stosunku do złotówki, to w poszczególnych latach zachowanie to może być zupełnie inne. Np. w najgorszym okresie dla złota w stosunku do złotówki w historii (lata 2011-2014), w ciągu 3 lat złoto "straciło" 1/3 swojej wartości w stosunku do złotówki. "Odbudowa" tych strat zakończyła się dopiero 5 lat później w 2019 r.
Widząc jak cennym aktywem w walce z inflacją jest złoto, ktoś mógłby pokusić się o stwierdzenie, że wyższą formą złota są kryptowaluty (np. Bitcoin), nazywane czasem "cyfrowym złotem". Specjalnie zamieszczam tu ten punkt, żeby zaznaczyć, że nic bardziej mylnego. Kryptowaluty są niesamowitym zjawiskiem łączącym matematykę z psychologią, o którym można by pisać wiele, ale dotychczasowe obserwacje potwierdzają, że nie są dobrym środkiem do walki z inflacją w rozumieniu tego artykułu.
- złoto
- nieruchomości
Złoto jest tu domyślnym wyborem nr. 1, gdyż pozwala zacząć ochronę przy znacznie mniejszym kapitale początkowym.
Nauka tego, w jaki sposób za pośrednictwem swojego banku możesz kupować jednostki ETF na fizyczne złoto i oswojenie się z myślą, że "będziesz robić coś dziwnego ze swoimi pieniędzmi", mogą chwilę zająć, ale długoterminową korzyścią jest tu późniejszy brak konieczności regularnego martwienia się, że ta sama kwota oszczędności leżąca na koncie, jest z roku na rok coraz mniej warta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz