Zakresy spadków szacuje się znacznie ciężej niż czas ich trwania. Dzieje się tak dlatego, że czas trwania bessy jest powiązany ze standardową 3,5 roczną cyklicznością makroekonomiczną i choć jak najbardziej zdarzają się sytuacje, w których od niej odbiega (lub w których standardowa bessa synchronizuje się z bessą wyższego rzędu), to jest to pewne ograniczenie pozwalające na, jak widać po historii prognoz na tym blogu, całkiem niezłe jego szacowanie.
Zakres spadków z kolei, nie wykazuje aż tak dużej regularności, przez co nawet jeśli wiemy, że dana bessa potrwa jeszcze np. miesiąc, to nie mamy dobrych narzędzi aby powiedzieć, czy w ciągu tego miesiąca spadniemy o -1% czy o - 30%.
Wiedząc o tych ograniczeniach, coś o potencjalnym zakresie spadków jesteśmy jednak w stanie powiedzieć. Taką próbę podjęliśmy pół roku temu, gdy w kwietniu 2022 r. w ramach tego artykułu powstała prognoza szacująca pozostały zakres spadków obecnej bessy.
Jej esencję można streścić na tych 2 wykresach:
Na podstawie długoterminowej linii trendu ciągnącej się od 1998 r. na mWIG40 w kwietniu 2022 r. powstał szacunek mówiący, że: "jesteśmy obecnie nieco za połową zakresu spadków [obecnej bessy]".
Szacunek ten zakładał, że długoterminowa linia trendu, która wyznaczała dołek bessy już 4 razy w przeszłości (w 1998r., w 2003r., w 2009r. i w 2020r.) powstrzyma spadki po raz piąty. Aby tak się stało, ówczesne spadki miałyby zostać mocno pogłębione.
Na moment pisania tamtego artykułu, indeks mWIG40 był na poziomie ok. 4500 pkt co oznaczało, że aby w okolicach września / października 2022 r. dotrzeć do poziomu ok. 3710 pkt musiałby spaść o kolejne 18%.
I tak też się stało. Oto obecna sytuacja na wykresie mWIG40:
mWig40 rzeczywiście w ostatnim tygodniu września przeciął w dół poziom 3710 pkt wypełniając tym samym 100% szacowanego zakresu.
To naturalnie rodzi pytanie: Co dalej?
Jeśli historyczna analogia, na której dziś bazujemy miałaby się utrzymać to obecna bessa wypełniła już pełen zakładany zakres spadków, co oznacza, że nie powinna już schodzić niżej. Gdyby dodać fakt, że w przeszłości, dołkom bessy zdarzało się na chwilę przebić linię trendu, po to, żeby za chwilę ponad nią wrócić możemy szacować, że bessie zostało maksymalnie ok. -10% spadków. To bardzo mało.
Prognozę tę uwiarygodnia fakt, że cała bessa, z punktu widzenia mWIG40 zabrała dokładnie -40% wartości indeksu. To wartość ponadprzeciętnie duża jak na bessę, co oznacza, że gdyby na tym miała ona poprzestać, spokojnie obecną bessę można by uznać za pełnoprawnie wybrzmiałą.
A co jeśli się mylimy?
Najsilniejsza w historii bessa na naszym rynku z perspektywy mWIG40 zabrała indeksowi -78%. Zakładając, że jest to coś czego obecna bessa nie ma szans przebić (wydaje się to dość bezpieczne założenie z racji poziomu euforii jaka panowała na szczycie hossy poprzedzającej tamtą bessę), można by powiedzieć, że w "najgorszym" razie jesteśmy obecnie w okolicy połowy tej drogi.
Oczywistym jest, że życzylibyśmy sobie trafiać w dołek w punkt, jednak bardziej realistycznym celem jest nierozpoczynanie inwestowania na szczycie hossy. Wiedząc jak daleko jesteśmy od szczytu i ile brakuje nam do najniższego dołka w historii możemy uczciwie oszacować, że obecnie jesteśmy w momencie, w którym rozpoczęcie inwestowania jest statystycznie bardziej opłacalne niż nieopłacalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz