Tydzień temu oddaliśmy się nieco bardziej filozoficznemu pytaniu dotyczącemu "uczciwości" i stabilności kapitalizmu. Temat ten wywołał żywą debatę w komentarzach, do przeczytania której zachęcam.
W tym tygodniu wracamy do konkretów i przyjrzymy się kolejnemu wskaźnikowi, który może powiedzieć nam czy globalny reset jest blisko.
Idea dzisiejszego wskaźnika jest prosta, gdyż mierzy ona coś co można interpretować jako zaufanie świata do dolara amerykańskiego. Im zaufanie do dolara jest większe, tym bardziej stabilna jego pozycja i tym mniej musimy się martwić o jakikolwiek reset. Im zaufanie mniejsze, tym większe ryzyko, że świat zacznie szukać alternatywnych sposobów przechowywania wartości, a dolar bezpowrotnie utraci swój vipowski status.
Aby zmierzyć tak zdefiniowane zaufanie do dolara musielibyśmy mieć możliwość sprawdzić w czym lokują swoje pieniądze obywatele świata, co nie jest możliwe, gdyż informacja ta nie jest ogólnodostępna. Możemy jednak wykorzystać w tym celu pewne uproszczenie i sprawdzić jak dużo pieniędzy obywatele świata inwestują w obligacje USA. Idea stojąca za tym pomysłem jest taka, że im zaufanie do dolara jest większe, tym większa szansa, że to właśnie w obligacjach USA ludzie będą chcieli przechowywać swoje oszczędności (np. dlatego, że w ich kraju panuje gospodarcza niepewność). Oczywiście na to "zaufanie" wpływ będzie miało także oprocentowanie obligacji. Im niższe, tym większe zniechęcenie do ich posiadania. Im USA jest postrzegane jako silniejsze państwo, tym niżej może zejść z oprocentowaniem, bez odstraszania kupujących.
Zobaczmy w takim razie jak dużym zaufaniem osoby i instytucje z poza USA darzą amerykańskie obligacje:
Wykres ten przedstawia kwotę, którą światowe banki centralne (z wyłączeniem USA) trzymają w obligacjach USA. Dość łatwo możemy wydzielić na nim 3 okresy:
- do 2008 r. banki centralne (BC) szukały schronienia w obligacjach USA w umiarkowany sposób.
- od 2008 r. do 2013 r. BC znacznie agresywniej szukały schronienia w obligacjach USA.
- po 2013 r. BC przestały zwiększać zaufanie do dolara. Wciąż go nie tracą (wykres nie spada), ale od ok. 7 lat wykres pozostaje na stałym poziomie.
Oto jak wygląda to samo zaufanie widziane oczami prywatnych instytucji / obywateli zlokalizowanych poza USA:
Tu trend jest znacznie bardziej jednorodny, a wręcz w ostatnim roku, wydaje się przyspieszać, co sugeruje, że prywatne instytucje i obywatele chętniej szukają schronienia w obligacjach USA darząc je zaufaniem. W przeszłości wartość obligacji USA trzymana w zagranicznych bankach centralnych wyraźnie przewyższała tą trzymaną przez zagraniczne podmioty prywatne. Obecnie wartości te się do siebie zbliżają.
Zanim wyciągniemy z tych faktów wniosek, warto pamiętać, że w świecie finansów absolutne wartości mają mniejsze znaczenie niż ich wzajemne relacje. Dlatego dobrym pomysłem jest odniesienie powyższych wykresów do łączniej wartości wszystkich wyemitowanych i publicznie dostępnych obligacji USA. Łatwo się bowiem domyślić, że mimo iż banki centralne świata od 7 lat trzymają w obligacjach USA ok. 4 B$, to w tym czasie USA wyemitowało sporo nowych obligacji, a więc udział zagranicznych banków centralnych w całej puli obligacji najprawdopodobniej spadł.
Tak wygląda łączna wartość publicznie dostępnych obligacji USA na tle dwóch wcześniej zaprezentowanych serii:
Jak widać, po 2008 r. USA znacznie przyspieszyły z "produkcją" obligacji.
Aby łatwiej było skupić się na wzajemnym stosunku pomiędzy seriami danych, zmieńmy wykres na pokazujący jaki procent wszystkich publicznie dostępnych obligacji USA stanowią te posiadane przez zagraniczne banki centralne i zagranicznych inwestorów:
Wykres potwierdza nasze przypuszczenia. Zagraniczne banki centralne (niebieska linia) od 2013 r. zaczęły tracić "zaufanie" do amerykańskich obligacji. W 2013 r. ok. 34% wszystkich publicznie dostępnych obligacji USA znajdowało się w rękach zagranicznych banków centralnych. Obecnie jest to ok. 25%.
Jednocześnie podobnego zjawiska nie obserwujemy na zainteresowaniu prywatnych zagranicznych instytucji / obywateli. Od wielu lat ich są oni w posiadaniu ok. 15% wszystkich publicznie dostępnych amerykańskich obligacji (nawet pomimo tego, że USA po 2008 r. przyspieszyło z ich wypuszczaniem na rynek). Co więcej, w ostatnim roku obserwujemy drgnięcie wykresu w kierunku coraz większego udziału.
Jeśli połączymy obie serie, otrzymamy coś co możemy nazwać wskaźnikiem zagranicznego zaufania do dolara:
Wskaźnik ten znajduje się w trendzie spadkowym od ok. 2009 r., w którym aż ok. 54% obligacji USA znajdowało się w rękach zagranicznych inwestorów lub banków centralnych. Przez ostatnie 11 lat wartość wskaźnika spadła do obecnych 41%, co z jednej strony można interpretować jako konsekwentny trend odsuwania się świata od dolara, a z drugiej jako informację, że trend ten jest znacznie powolniejszy niż mogłoby się wydawać.
Gdy jakiś czas temu Chiny zaczęły wstrzymywać się z zakupem obligacji USA, pałeczkę głównego zainteresowanego przejęła Japonia. Gdy Japonia przestała być agresywnym kupującym, bardzo duże zainteresowanie kupnem obligacji USA wykazały Wielka Brytania i Irlandia. Jeszcze kilka lat temu Wielka Brytania + Irlandia nie miały nawet połowy tego co Chiny. Obecnie UK + Irlandia mają 775 mld $ w obligacjach USA, co mocno zbliża je do Chin które mają 1074 mld $. (Największym posiadaczem obligacji pozostaje Japonia z wartością 1261 mld $).
Pokazuje to, że za każdym razem, gdy wydaje się, że zainteresowanie obligacjami USA drastycznie się zakończy, nic takiego się nie dzieje (przynajmniej na razie) i po prostu ktoś inny przejmuje pałeczkę głównego kupca.
Oczywiście to nie tak, że krach miałby przyjść dopiero gdy dzisiejszy wskaźnik spadnie do 0%. 0% oznaczałoby, że obligacje USA posiadają już tylko amerykańskie podmioty, a więc, że całe zaufanie zagranicy do dolara zostało utracone i nie jest on już główną walutą świata. Problemy dolara mają dużą szansę przyspieszyć na długo przed dotarciem do 0% na naszym wykresie, ale jednocześnie dość łatwo sobie wyobrazić, że przez kolejne 10-15 lat wskaźnik zaufania do dolara spada z obecnych 41% do powiedzmy 30% i wciąż nic dramatycznego się nie dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz