Mogłoby się wydawać, że taki układ dwojga ludzi, nacechowany niewypowiedzianą urazą jest niestabilny, (wiecznie balansujący na granicy rozpadu), ale w praktyce często trwa długie dziesięciolecia. Z perspektywy dziecka, wychowywanie się w takim środowisku nie będzie optymalne szczególnie jeśli porównamy je z dzieckiem wychowywanym w domu z rodzicami, którzy się co najmniej szanują. Jeśli jednak pomyślimy, że alternatywą jest trafienie takiego dziecka do domu dziecka, to zauważamy, że aktualny scenariusz, wcale nie jest najgorszym, z perspektywy szans dziecka na poprawny rozwój do życia w społeczeństwie.
- Dzieckiem w tej analogi jesteśmy my wszyscy - społeczeństwo.
- Rodzicami, którzy się nie szanują jest kapitalizm.
- Koniecznością wychowania w domu dziecka jest socjalizm.
- Rodzicami, którzy darzą się szacunkiem jest pewien nieznany nam, prawdopodobnie nieistniejący ustrój.
Analogia ta, ma za zadanie pokazać, że aby społeczeństwo mogło istnieć musi mieć narzucony pewien ustrój. Bez niego pojawiłaby się anarchia / zasady Dzikiego Zachodu, które jak sugeruje historia, nie są skuteczną drogą do długoterminowego rozwoju.
Zostaje nam do wyboru socjalizm lub kapitalizm.
Cykl życia socjalizmu wygląda mniej więcej tak, że osoby bardziej pracowite / inteligentne / sprytne czują, że są oszukiwane, a ich potencjał marnowany. Są traktowane jak pracowite / zdolne dziecko zmuszone do pracy w grupie z klasowymi rozrabiakami. W konsekwencji zaczynają kierować nadwyżki swoich zdolności poza system, a jako, że to oni są główną siłą napędową takiej gospodarki, państwo zaczyna biednieć. Rząd bez pieniędzy nie jest w stanie utrzymywać dotychczasowego porządku poprzez ciągłe płacenie pracownikom nadmiarowych płac, więc w taki czy inny sposób dochodzi do resetu zadłużenia.
Cykl życia kapitalizmu wygląda mniej więcej tak, że osoby bardziej pracowite / inteligentne / sprytne zauważają, że im więcej pracują, tym mocniej wyprzedzają innych, a im większą mają nadwyżkę kapitału nad innymi, tym mocniej mogą ją zaprząc do pracy na swój rachunek jako rodzaj niewolnika, który pracuje na swojego pana. To sprawia, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Z czasem tych biednych robi się na tyle dużo i stają się na tyle biedni, że nie są w stanie funkcjonować. Pojawiają się niepokoje społeczne i w taki czy inny sposób dochodzi do resetu zadłużenia.
Oznacza to, że oba podejścia kończą się w taki sam sposób. Różnica jest taka, że cykl życia socjalizmu jest znacznie krótszy niż kapitalizmu.
Właśnie dlatego panuje powszechna zgoda (potwierdzona badaniami naukowymi), że z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa mierzonego chociażby rozwojem i wdrażaniem nowych technologii ułatwiających życie, kapitalizm jest lepszym podejście niż socjalizm.
Puenta tych analogii jest jednak taka, że społeczeństwo wybierające kapitalizm, od początku ma świadomość istnienia zegara, który odlicza czas do resetu zadłużenia. Po prostu zegar ten bije wielokrotnie wolniej niż zegar socjalizmu, przez co łatwiej zapomnieć o jego istnieniu.
W historii z rodzicami i dzieckiem, najlepszym wyjściem było istnienie szanujących się rodziców. Przy ustalaniu tego jak chcemy zorganizować nasze społeczeństwo, wciąż nie wiemy jaki ustrój byłby takim, który byłby pozbawiony zegara odliczającego czas do resetu, lub chociaż jego zegar biłby znacznie wolniej niż zegar kapitalizmu. Jest duża szansa, że taki ustrój po prostu nie istnieje i mogąc w tym momencie wcielić się w rolę jedynego władcy świata / kraju, po wielu analizach wciąż wybralibyśmy kapitalizm jako rozwiązanie nieidealne, ale o najdłuższym czasie przydatności.
To odpowiada na nasze pytania filozoficzne zadane wcześniej:
- "Czy to dobrze, że kiedyś nastąpi upadek dolara?" - To ani dobrze, ani źle. Jest to znany od początku poprzednim pokoleniom (lecz często zapominany) koszt stojący za tym, że społeczeństwa świata w ostatnich dziesięcioleciach mogły rozwijać się szybciej niż w jakimkolwiek innym znanym ludzkości ustroju.
Z punktu widzenia jednostek nieświadomych istnienia odgórnego czasu przydatności kapitalizmu, upadek ten będzie bolesny. Z punktu widzenia tych, którzy wiedzą, że jest to cena jaką płacimy jako społeczeństwo za możliwość prowadzenia takiego stylu życia jaki prowadzimy, będzie to rachunek do zapłaty, który spodziewamy się dostać i tak jak pod koniec jedzenia w restauracji nie ubolewamy nad tym, że musimy zapłacić za zamówione jedzenie, tak też tutaj nie wywoła on rozpaczy.
- "Czy kapitalizm jest zły, chociażby dlatego, że promuje gromadzenie niemal całego bogactwa w rękach niewielkiej grupy osób?" - To prawda, że kapitalizm ma taką cechę, ale mówienie, że przez to jest zły jest tym samym co mówienie, że pierwsze samochody były złe bo produkowały spaliny. Stworzenie samochodu było dla ludzkości na tyle dużym osiągnięciem, że produkcja spalin była/jest traktowana jak koszt, który jest wart poniesienia. W porównaniu do socjalizmu i anarchii, kapitalizm był dla ludzi na tyle dużym osiągnięciem, że to że będzie mógł istnieć tylko przez ograniczony czas, było/jest traktowane jako koszt, który jest wart poniesienia.
Podsumowując, obecnie żyjemy w późnej fazie cyklu życia kapitalizmu liczonego z punktu widzenia USA ("późna" nie oznacza, że skończy się w najbliższym czasie). Jako, że cykl życia kapitalizmu jest dłuższy od czasu zainteresowania przeciętnej osoby ekonomią w trakcie swojego życia, to cykl ten jest trudny w obserwacji, bo wydaje się nie istnieć. Na pierwszy rzut oka, w kilkunastoletnim okienku czasowym, kapitalizm może się wydawać wręcz zupełnie stabilnym podejściem do organizacji społeczeństwa, które nie posiada tykającego w tle od samego początku jego istnienia, zegara resetu. Jest to jednak sytuacja analogiczna do tej z naszym Słońcem. Mimo iż wiemy, że w momencie gdy Słońce zapłonęło to ruszył zegar odliczający czas do jego śmierci, to cykl życia Słońca jest na tyle długi, że z perspektywy naszej codzienności traktujemy je jako coś totalnie stabilnego. Choć cykl życia kapitalizmu nie jest aż tak długi jak Słońca, to wciąż jest wystarczająco długi, aby sprawiał wrażenie stabilnego.
To wrażenie stabilności jest o tyle złudne, że może rodzić poczucie, że czas ponoszenia kosztów za wcześniejszy niesamowicie długi okresu dostatku, w którym mogły żyć poprzednie pokolenia w USA, nigdy nie nadejdzie. Warto jednak pamiętać, że gdybyśmy w tym momencie dostali możliwość wyboru ustroju, to wciąż kapitalizm byłby najlepszym znanym nam wyborem z punktu widzenia całej masy wskaźników mierzących zmianę dobrobytu w czasie.
Co warto wynieść z tego artykułu?
Świadomość, że reset oszczędności / utrata dominującej pozycji dolara, które kiedyś (najprawdopodobniej za naszego życia) nadejdą, nie jest rodzajem oszustwa, niekompetencji rządu czy zmowy bogatych rodzin ala Rotschild itp. a raczej rachunkiem, który dostajemy w restauracji na koniec pysznego obiadu.
Wrażenie, że np. wybranie innych polityków pozwoliłoby w magiczny sposób ustabilizować kapitalizm i zatrzymać jego zegar jest złudne. Prawdziwą decyzyjność społeczeństwa otrzymują tuż po bankructwie / resecie oszczędności. To wtedy mogłyby wybrać taki ustrój, który w naszej analogii jest rodzicami darzącymi się szacunkiem. Problem w tym, że taki ustrój wciąż pozostaje na liście: "do wymyślenia".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz