Gdyby 5-latek zapytał nas czym jest inflacja, dość dobrą odpowiedzią byłoby opowiedzenie, że jest to wzrost cen związany z jedną z dwóch przyczyn:
- wzrosły koszty produkcji (cost-push) - np. cena prądu w fabryce mebli wzrosła, przez co fabryka ta podnosi cenę mebli, aby nie stracić zysków.
- wzrosło zapotrzebowanie (demand-pull) - np. w trakcie epidemii wszyscy chcą kupować maseczki chirurgiczne, przez co producenci mogą sprzedawać je drożej.
Co ciekawe, przy takim opisie, inflacja jest zjawiskiem samo-wygaszającym się, ponieważ w pierwszym przykładzie po jednorazowym wzroście ceny prądu, cena mebli także wzrośnie jednorazowo, a następnie się ustabilizuje. W drugim przykładzie, dzięki zwiększonej marży na produkcji maseczek, na rynku pojawią się nowi producenci dzięki czemu ceny zaczną spadać.
Opis ten jest łatwy, przyjemny i daje pewien obraz tego czym jest inflacja. Problem w tym, że w praktyce jest to zjawisko znacznie bardziej złożone, co sprawiłoby, że nie tylko nasz 5-latek najprawdopodobniej zgubiłby się w rozległych opisach wzajemnych zależności, ale my także. Zależności te są na tyle zawiłe i co gorsza zmienne, że nawet ludzie, którzy zajmują się zawodowo "dbaniem" o inflację nie zawsze odnoszą sukces. Przykładem niech będą tu prognozy Bank of Japan dotyczące inflacji w ich kraju:
Prognozy zwykle rozpoczynały się od wiary w to, że uda się osiągnąć inflację w okolicach 2%, a z czasem spadały, gdy okazywało się, że nic z tego nie będzie.
Dlatego aby nie ugrzęznąć w szczegółowych zależnościach pomiędzy poszczególnymi czynnikami, mówiąc o inflacji będziemy myśleć o reaktorze, do którego wprowadzamy pewne czynniki. Częściowo będziemy w stanie przewidzieć wpływ danego czynnika na ostateczny wynik, jednak czasem będzie ciężko określić, jego dokładne znaczenie, gdyż reaktor to miejsce, w którym przyczyny bardzo płynnie mieszają się ze skutkami.
(Jarred Harris grający prof. Legasowa w uproszczony sposób tłumaczy działanie reaktora jądrowego w serialu Czarnobyl)
Jakie czynniki wchodzą do reaktora inflacyjnego w realnym świecie?
Dobrym punktem wyjścia są tu wspomniane wyżej koszty produkcji i wzrost popytu. Na koszty produkcji wpływ mogą mieć:
- dostępność pracowników - gdy nikt nie chce zbierać truskawek, hodowcy muszą podnieść ceny, aby zachęcić ludzi do pracy
- ceny surowców na światowych rynkach - droższa ropa / prąd / metale wykorzystywane w produkcji przełożą się na wyższe ceny
- koszty pracy - gdy panuje rynek pracownika, firmy muszą płacić wyższe pensje. Mogą to rekompensować wzrostem cen produktów.
- opodatkowanie pracy - np. wyższe składki na pracownika mogą przekładać się na wzrost ceny produktu (ale nie muszą, bo pracodawca może stwierdzić, że praca jest na tyle droga, że woli zainwestować w nową lnie produkcyjną, która wymaga do obsługi mniejszej liczby pracowników).
- koszt transportu - gdy gospodarka wrze, firmy transportowe mogą nie nadążać z obsługą zleceń przez co podniosą ceny.
Na wzrost popytu wpływ mogą mieć:
- wzrost pensji - Im więcej pieniędzy mają obywatele do wydania, tym więcej ich wydadzą.
- programy socjalne - powód j.w.
- dostępność kredytu - im łatwiej dostać kredyt, tym więcej osób go weźmie. Ma to związek z wysokością stóp procentowych.
- podatki - obniżenie podatków będzie zostawiało więcej pieniędzy w kieszeni obywateli.
Już tylko te czynniki sprawiają, że ciężko oszacować wynik naszego reaktora, a warto dodać, że każdy z tych czynników może mieć zmienne działanie w czasie. Np. podniesienie podatków dla obywateli może spowodować nagłe zmniejszenie wydatków. Nie dlatego, że ludzie już teraz nie mają pieniędzy, ale wiedząc, że w przyszłości będą mieć ich mniej mogą być np. mniej skłonni do wzięcia kredytu. Przy odwrotnej sytuacji (obniżenie podatków) rozkład wydatków w czasie może przyjąć inny kształt. Obywatele początkowo mogą nieco niepewnie podchodzić do nowego prawa, przez co wzrost wydatków nastąpi dopiero po jakimś czasie.
Oznacza to, że do naszego reaktora powinniśmy dodać jeszcze czynniki psychologiczne takie jak:
- stopa oszczędności - im obywatele bardziej się obawiają przyszłości, tym większa będzie ich skłonność do oszczędzania, co będzie "zdejmować" pieniądz z rynku, a więc działać deflacyjnie. Więcej o stopie oszczędności pisałem tutaj.
- stabilność zatrudnienia - osoba posiadająca dużą pewność zatrudnienia będzie bardziej skłonna do wzięcia kredytu, a więc do działania proinflacyjnego.
- różnice pokoleniowe - to temat na oddzielny artykuł, ale najprostsza różnica to chociażby liczba posiadanych dzieci. Społeczeństwo, w którym norma jest posiadanie dużej liczby dzieci będzie bardziej pro-inflacyjne, niż społeczeństwo, w którym normą jest niewielka liczba dzieci.
- zaufanie - ciężko je ująć liczbowo, ale im większe zaufanie obywatele (i cudzoziemcy) mają do danej waluty, tym chętniej ją trzymają, dzięki czemu staje się ona deflacyjna, co jeszcze bardziej potwierdza jej wartość, co jeszcze mocniej zachęca do posiadania jej i koło się zamyka.
- demografia - Ludzie wykazują największą tendencję do konsumpcjonizmu, a więc też do zachowań pro-inflacyjnych w środku życia, kiedy wciąż mają siły i ochotę, a jednocześnie mają już pieniądze.
Kolejny ważny czynnik związany jest z tym, że np. gdybyśmy jako walutą posługiwali się złotem, to praktycznie każda gospodarka byłaby pro-deflacyjna. Wynika to z faktu, że zerowa inflacja jest wtedy, gdy ilość pieniądza w obiegu odpowiada rozmiarowi realnej gospodarki. To mało konkretne określenie oznacza, że gdyby nasza gospodarka się rozrastała (np. mierzona PKB), a ilość pieniądza w obiegu się nie zmieniała, to mielibyśmy deflację. Aby wyjaśnić dlaczego, musimy spojrzeć na element, który w naszym opisie inflacji dla 5-latka był zupełnie pominięty.
Otóż gdyby na pieniądz spojrzeć jak na każde inne dobro (np. krzesło czy koszyk truskawek) to na każdą transakcję możemy spojrzeć jak na barterową wymianę dóbr. (Dokładnie tak jak robiono to kiedyś, zanim wymyślono pieniądze).
Niech krzesło symbolizuje tu zestaw produktów, których ludzie potrzebują do życia. Jeśli w takiej sytuacji w naszej gospodarce co roku produkuje się (i sprzedaje) 1000 krzeseł, a jednocześnie w obiegu mamy 1000 zł, to na każde krzesło przypada 1 zł. Jeśli jednak nasza gospodarka zacznie się rozrastać, w wyniku czego co roku będziemy produkować (i sprzedawać) 2000 krzeseł, to jeśli ilość pieniędzy w gospodarce się nie zmieni, na każde krzesło będzie teraz przypadać 0,5 gr. Oznacza to, że cena krzesła spadła. Nastąpiła deflacja.
Ten przykład pokazuje, że podobnie jak w 3 zasadzie Newtona siły zawsze chodzą parami i to od nas zależy, z której perspektywy będziemy chcieli spojrzeć, tak samo tutaj, zmianę stosunku ilości dóbr do ilości pieniądza można uzyskać zarówno zmieniając ilość dóbr, jak i zmieniając ilość pieniądza.
Rządy obawiając się, że to pro-deflacyje zjawisko zachęcałoby ludzi do nadmiernego oszczędzania (bo w trakcie deflacji gotówka jutro będzie warta więcej niż dzisiejsza gotówka), regularnie dodrukowują nowe pieniądze (i nie mowa tu o programach typu QE), starając się, aby jego ilość w gospodarce odpowiadała ilości dóbr / usług przez nią produkowanych (a nawet delikatnie starają się tę ilość przekroczyć - stąd cel inflacyjny jest powyżej 0%).
Oznacza to, że do naszego reaktora dopisujemy:
- regularne dodruki pieniędzy - zwiększanie bazy monetarnej związane z rosnącym PKB.
- nieregularne dodruki pieniędzy - poza standardowym "dbaniem" aby pieniądz nie był zbyt silny, banki centralne od 2008 r. rozpoczęły próby zwiększenia inflacji poprzez dodruki znacznie przekraczające te związane z podążaniem za PKB. Więcej pieniądza w obiegu ma działanie pro-inflacyjne.
- programy socjalne "helicopter money" - Choć wcześniejszy punkt wydaje się być pro-inflacyjny, to w praktyce jest to bardziej złożona kwestia zależna od tego czy i jak szybko dodatkowe pieniądze trafią do realnej gospodarki (a nie np. na rynki finansowe). Problem ten wydaje się rozwiązywać wręczenie pieniędzy bezpośrednio ludziom (stąd nazwa "helicopter money" jako metafora do rozrzucania pieniędzy z helikoptera bezpośrednio na ulicę) i choć nie każdy program socjalny to "helicopter money", to wydaje się, że określenie to dobrze pasuje do tych programów, które nastawione są na zwiększenie inflacji w ten bezpośredni sposób.
Choć liczba składników wrzuconych do reaktora już jest ogromna, a ich wzajemne relacje nie do końca znane (np. zwiększone tempo dodruków dobrze koreluje ze wzrostem stopy oszczędności w USA i Japonii, ale już nie w Strefie Euro), to wciąż nie wrzuciliśmy kilku bardzo ważnych:
- oczekiwania inflacyjne - choć inflacja wydaje się być zjawiskiem częściowo samo-równoważącym się (np. wyższe ceny maseczek związane ze zwiększonym popytem z czasem zostaną zrównoważone przez pojawienie się nowych producentów, a więc zwiększenie konkurencji miedzy nimi, co przełoży się na spadek cen), to jest tak tylko do pewnego momentu.
Inflacja jest trochę jak samospełniająca się przepowiednia. Aby to wyjaśnić, wyobraźmy sobie sytuację, w której w jakimś kraju inflacja wynosi 0% lub nawet 2% czyli tyle ile sprawi, że rząd będzie mógł obwieścić sukces. Ludzie żyją sobie spokojnie i nic szczególnego nie dzieje się z cenami produktów. Teraz zaszczepmy wszystkim obywatelom myśl związaną, z tym, że za rok wszystko będzie o 100% droższe. Mimo, że nie ma do tego realnych przesłanek, to obywatele rzucą się do kupna różnych produktów. Np. ktoś kto miał kupić nową pralkę do domu zrobi to teraz obawiając się, że za rok nie będzie go stać. Ktoś inny w podobny sposób podejdzie do kupna samochodu. W ten sposób nagle w wyniku zmniejszonej tendencji do oszczędzania popyt "na wszystko" wzrośnie. Ceny pójdą w górę. Ten wzrost uświadomi niedowiarkom, że za rok rzeczywiście wszystko może być znacznie drożne i oni także ruszą na zakupy, co spowoduje kolejny wzrost cen. W ten sposób coś co zaczęło się jako myśl, stało się samospełniającą się przepowiednią.
W podobny sposób zjawisko to działa w drugą stronę. Jeśli obywatele danego kraju widzą, że od wielu lat ceny na półkach nie rosną, a wręcz spadają, to może to zachęcać ich do trzymania gotówki pod materacem, co jeszcze bardziej zmniejszy jej ilość w obiegu, a więc zadziała deflacyjnie.
No i został nam ostatni czynnik ogromna wiśnia na torcie: stosunki międzynarodowe.
Do tej pory wszystkie rozważania dotyczące inflacji związane były z pewnym krajem istniejącym w próżni. Byłyby one kompletne, gdyby na świecie istniała tylko jeden kraj z jedną walutą. W praktyce ważnymi czynnikami są:
- kurs walutowy - inflacja może się przemieszczać pomiędzy krajami w zależności od kursu walutowego pomiędzy nimi. Jeśli dana waluta słabnie to dla obywatela kraju, w którym ona obowiązuje krzesła z zagranicy staną się droższe. Teoretycznie taka osoba mogłaby zwrócić się do krajowych producentów, ale oni widząc, że są jedynym graczem na rynku mogą także podnieść ceny. Oznacza to, że kraj ze słabszą waluta będzie bardziej pro-inflacyjny.
Znów jednak tak jak w 3 zasadzie Newtona, w tym samym momencie kraj posiadający wzmacniającą się walutę będzie bardziej pro-deflacyjny.
- bilans handlowy - to jak duże znaczenie będzie miał kurs walutowy będzie powiązane, z tym jak w danym kraju dominuje import czy eksport. Jeśli jednak szukamy prostego związku przyczynowo skutkowego pomiędzy kursem walutowym i bilansem handlowym to czeka nas rozczarowanie, gdyż jest to bardziej pętla zwrotna, w której oba czynniki mogą wpływać na siebie nawzajem.
Sam bilans handlowy będzie jednak powiązany z inflacją w ten sposób, że jeśli jakiś kraj (np. Chiny) dużo eksportuje (netto) do innego kraju (np. USA), to w zamian za towary waluta tego kraju (tu dolary) wycieka do innego kraju. W ten sposób w kraju, z którego wyciekła (w USA), w gospodarce jest mniej waluty w obiegu, a więc będzie miało to efekt pro-deflacyjny dla USA.
Aby jeszcze całe koło zależności utrudnić, to jeśli jednak producent w Chinach zdecyduje się otrzymane dolary zamienić na walutę swojego kraju, to dolary wrócą do obiegu w USA, a wiec efekt pro-deflacyjny dla USA zniknie.
- trzymanie oszczędności w obcej walucie - Jeśli np. obawiam się, że waluta mojego kraju nie jest zbyt wiarygodna, mogę chcieć trzymać oszczędności w obcej walucie. Np. wymieniając co miesiąc 50% pensji w złotówkach na dolary, będę zwiększał popyt na dolary, co sprawi, że będzie się on wzmacniał w stosunku do złotówki, a jednocześnie będę wysysał dolary z gospodarki w USA, co będzie miało dla nich wpływ pro-deflacyjny.
Jednocześnie dla Polski moja chęć do trzymania oszczędności w dolarach zamiast złotówkach, będzie pro-inflacyjna.
Ta sama zasada dotyczy np. banków centralnych. Jeśli dużo banków centralnych, w poszukiwaniu stabilności zdecyduje się na zakup dolarów, to będzie to miało wpływ pro-deflacyjny na USA.
- ilość posiadanego przez państwo długu w obcej walucie - nie jest to czynni inflacyjny sam w sobie, ale jest to czynnik wzmacniający inne czynniki pro-inflacyjne. Np. jeśli dany kraj jest zadłużony w obcej walucie, a jego własna waluta osłabnie, to kolejne spłaty / rolowania długu będą coraz bardziej bolesne dla finansów państwa, co może zmuszać je do zwiększenia temat tworzenia nowych pieniędzy, a w konsekwencji wzrostu inflacji.
- specjalny status waluty - punkt, który w obecnym momencie dotyczy USA jako dominującego państwa na świecie. Ta dominująca pozycja polega na tym, że większość światowego handlu, najczęściej handlowanym dobrem (ropą naftową), odbywa się w amerykańskich dolarach, nawet jeśli dla żadnej ze stron nie jest to rodzima waluta.
To dlaczego tak się dzieje i na ile inne kraje muszą, a na ile chcą rozliczać się w dolarach to odrębny temat, faktem jest jednak, że taka sytuacja tworzy dodatkowy zagraniczny popyt na dolary, ponieważ kraje kupujące ropę muszę posiadać zapas dolarów, aby to nimi opłacać swoje rachunki za ropę. W ten sposób dolary wyciekają poza USA, a więc zjawisko to ma charakter pro-deflacyjny dla USA.
Podsumowując, w dzisiejszym artykule chciałem pokazać jak złożonym zjawiskiem jest inflacja. Poza standardowym popytem na dobra i kosztem ich wytworzenia znaczenie ma tu także chociażby popyt i podaż samego pieniądza oraz czynniki psychologiczne. Całość tworzy zawiłą sieć wzajemnych zależności, która w ogólności jest znana, a jednocześnie jest na tyle zmienna, że próba jej dokładnego opisu lub prognozy zwykle kończy się niepowodzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz