Hossa w USA trwa już ponad 10 lat i wszyscy wiemy, że kiedyś będzie musiała się skończyć. Problemem jest oszacowanie w miarę dokładnego momentu tego wydarzenia, bo jak pokazuje historia, rządy mają narzędzia pozwalające na przeciąganie korzystnej fazy cyklu (co później przekłada się na mocniejszą, bardziej dynamiczną bessę). W ostatnich latach na tym blogu pojawiło się kilka wskaźników, pomagających szacować kiedy możemy spodziewać się bessy w USA. Dziś przyjrzymy się im ponownie.
1. Odwrócenie krzywej rentowności
W tym artykule, przybliżyliśmy sobie koncepcję krzywej rentowności i konsekwencji jej odwrócenia. W skrócie, jeśli krótkoterminowe obligacje zaczynają być lepiej oprocentowane niż te długoterminowe oznacza to, że zbliżają się kłopoty. Standardowym miernikiem, tego czy krzywa rentowności jest odwrócona czy nie, jest różnica w oprocentowaniu 10 letnich i 2 letnich obligacji USA. W tym artykule z lipca 2018 r. szacowaliśmy, że bessa w USA powinna nadejść w ciągu 1,5 roku - 2 lata po tym jak krzywa się odwróci. Sama odwrócenie szacowane było na marzec 2019 r.
Już w samym marcu 2019 r. widać było, że tempo odwracania się krzywej spada i wydarzenie to się opóźni. W tym wpisie kolejną szacunkową datą był czerwiec 2019 r.
Jak się jednak okazuje spread pomiędzy 2 i 10 letnimi obligacjami w ostatnich miesiącach przestał zbliżać się do strefy ujemnej i pozostaje tuż ponad nią:
Historia sugeruje, że samo przekroczenie poziomu zero jest nieuniknione, jednak jak najbardziej możliwe są kolejne przedłużenia. Co ciekawe, jeśli spojrzymy na przekrój wycen poszczególnych obligacji okaże się, że obecna sytuacja jest nieco dziwna:
Otóż, choć pomiędzy obligacjami 2 letnimi i 10 letnimi rzeczywiście wciąż utrzymuje się "zdrowy" kształt krzywej, to już pomiędzy krótkoterminowymi obligacjami (1-3 miesiące), a 2 letnimi, krzywa rentowności jest już odwrócona. W przeszłości cała krzywa miała tendencję do wspólnego odwracania się lub nie robienia tego. Obecnie jakby podzieliła się na pół. To rodzi pewien problem, bo trwanie przy dotychczasowym wskaźniku spreadu pomiędzy obligacjami 2 i 10 letnimi sugeruje, że jeszcze mamy czas (co najmniej kilka miesięcy) do odwrócenia krzywej i dopiero wtedy powinniśmy rozpocząć liczyć 1,5 roku - 2 lata do nadejścia krachu.
Jednak zastosowanie spreadu pomiędzy obligacjami 3 miesięcznymi i 10 letnimi sugeruje, że krzywa już się odwróciła:
, a więc zegar odliczający czas do krachu ruszył. Dotychczas nie było problemu z wyborem tego, z którego wariantu wykresu korzystać, gdyż poruszały się one w sposób bardzo zbliżony.
2. Nadmiarowe rezerwy
W wyniku programów QE banki nazbierały sporo nadmiarowej, niewymaganej przez regulacje, gotówki. Jest to stan niespotykany wcześniej. Więcej o tym temacie pisałem tutaj. Jedna z teorii mówi, że wycofywanie się z QE nie ma (przynajmniej na razie) negatywnego wpływu na gospodarkę, gdyż uszczuplane są tak naprawdę właśnie te nadmiarowe rezerwy, a więc pieniądze nie są ściągane z rynku, bo nigdy na niego nie trafiły. Zgodnie z nią, problemów w USA powinniśmy się spodziewać dopiero gdy nadmiarowe rezerwy banków zaczną zbliżać się do 0. W październiku 2018 r. gdy poruszałem ten temat, w podlinkowanym wyżej artykule, banki wciąż miały ok. 1700 mld $ takich nadmiarowych rezerw. Obecnie mają ok. 1400 mld $.
Wartość ta w dalszym ciągu spada, ale jednocześnie jest na tyle duża, że zbliżenie się do 0 zajmie najprawdopodobniej wiele lat, co sugerowałoby, że kryzys jest dalej niż nam się wydaje. Jest jedno ale.
Banki trzymają te nadmiarowe pieniądze dlatego, że im się to opłaca. Jakkolwiek dziwny jest ten mechanizm, FED płaci bankom za niewypuszczanie tej gotówki na rynek. (najprawdopodobniej w obawie przed inflacją. Dopóki pieniądze z QE zamrożone są w bankach i nie wypłyną "do ludzi" QE nie wywoła inflacji). Ile płaci? Dokładnie tyle:
Pomysł płacenia bankom, aby te nie wywołały inflacji nadmiarowo dodrukowaną gotówką funkcjonuje od 2016 r. Od tego czasu stopa procentowa dla tych rezerw regularnie rosła, co dawało coraz większą inicjatywę do nie ruszania tych pieniędzy. Ostatnio jednak mieliśmy pierwszą obniżkę, co może sugerować, że FED nieco mniej boi się inflacji i wręcz chce zachęcać banki do pozbywania się nadmiarowych rezerw poprzez udzielanie kredytów na rynku. Jeśli tak i trend ten będzie utrzymywany, to poziom nadmiarowych rezerw w bankach może zacząć spadać znacznie szybciej niż robił to do tej pory. Z jednej strony w nadchodzących kilkunastu miesiącach może to przynieść napęd dla gospodarki i hossę na giełdach, z drugiej moment wyczerpania nadmiarowych rezerw może nie przyjść dopiero za kilka lat, ale znacznie szybciej.
3. Skupy akcji własnych.
Mówi się, że wzrosty S&P500 w ostatnich latach są sztucznie napędzane niezdrowymi skupami akcji własnych i jak tylko te się skończą, to tamtejsza giełda znajdzie się w tarapatach. Rzeczywiście w tym wpisie z 2016 r. okazało się, że skupy akcji własnych w USA są na historycznie rekordowym poziomie dorównującym temu ze szczytu bańki w 2007 r. Wykres z tamtego artykułu:
Aktualny poziom skupu akcji własnych w USA wygląda następująco:
Okazuje się, że da się robić jeszcze większe skupy akcji własnych. W okolicach 2017 r. mieliśmy ich nieco mniej, ale już 2018 r. to prawdziwa eksplozja skupów. Można na tej podstawie przypuszczać, że problemy rzeczywiście przyjdą jak tylko skupy się skończą. Na 2019 r. spółki w USA mają rekordowe plany skupów akcji własnych, co wydaje się sugerować, że nie ma co oczekiwać problemów z akcjami w USA w 2019 r.
4. Silny dolar = problemy w USA
W tym wpisie z 2016 r. obserwowaliśmy 15 letni cykl siły dolara. Wyglądał on następująco:
Teraz już wiemy, że to co mogło wydawać się nowym szczytem, nim nie było, gdyż aktualny wykres wygląda tak:
Sam 15 letni cykl siły dolara wydaje się jednak utrzymywać. Zgodnie z teorią z tamtego artykułu, silny dolar ma mieć negatywne przełożenie na bilans handlowy USA. Ten z kolei w dość prosty sposób przekłada się na nieco opóźnioną ale dotkliwą bessę. W poprzednich dwóch scenariuszach rzeczywiście tak to się rozegrało. Tym razem jednak, pomimo umacniającego się dolara, jak na razie nie widać negatywnego przeniesienia na bilans handlowy USA:
Czy wcale go nie zobaczymy, czy może pojawi się z opóźnieniem? Ciężko powiedzieć, ale wydaje się, że dopóki bilans handlowy USA nie zacznie cierpieć, nie ruszy zegar odliczający ok. 2-3 lat do dużego krachu.
Podsumowując, żadna z 4 przytoczonych analiz nie wydaje się sugerować rychłego nadejścia problemów w USA. Parametry które warto śledzić na przyszłość, chcąc być ostrzeżonym przed problemami to:
- Czy różnica pomiędzy oprocentowaniem 2 letnich i 10 letnich obligacji USA spadnie poniżej zera?
- Czy poziom nadmiarowych rezerw w bankach USA zacznie zbliżać się do zera?
- Czy plany skupów akcji własnych w USA zaczną być okrajane?
- Czy bilans handlowy w USA zacznie się pogarsza w relacji do PKB?
Każde z tych pytań wydaje się być dobrym sygnałem ostrzegawczym przed kolejną wielką bessą w USA.
Jestem ciekaw co o tym myślicie? Czy kontrolowanie tych parametrów wystarczy, aby przewidzieć kolejny wielki krach nadchodzący z USA? A może macie jakieś pomysły na wskaźniki, które warto byłoby dodać do tej listy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz