Niemal dokładnie rok temu w artykule poświęconym Bitcoinowi analizowaliśmy dlaczego najprawdopodobniej z czasem będzie on tracił na wartości w stosunku do innych kryptowalut. Temat ten przyczynił się do powstania bardzo ciekawej dyskusji w komentarzach, za którą dziękuję każdej ze stron. Od tamtego wpisu cena BTC wzrosło o +723%, co przebiło każdą inną klasę aktywów.
Jednocześnie za kilka tygodni nastąpi ekstremalnie ważne wydarzenie, które może nadać Bitcoinowi nową jakość lub go zniszczyć. To dobry moment, aby ponownie przyjrzeć się dokąd zmierza Bitcoin.
Wydarzenie, o którym mowa to zwiększenie rozmiaru bloku z 1MB do 2MB. Jeśli nie jesteś Bitcoinowym zapaleńcem to najprawdopodobniej nic Ci to nie mówi. W prostych słowach chodzi o to, że w obecnej postaci sieć Bitcoinowa może przetworzyć maksymalnie 7 transakcji na sekundę. Jest to sztywne ograniczenie, które nie jest związane z tym jak dużo górników "kopie" BTC.
BTC stał się na tyle popularny, że są okresy gdy te 7 transakcji na sekundę to za mało, aby przetworzyć wszystkie oczekujące żądania. Np. w obecnym momencie w kolejce do przetworzenia czeka ok. 70 tys. transakcji.
Sieć BTC nie stosuje zwykłej kolejki tylko rozlicza transakcje preferując te z wyższymi opłatami za przesył. Oznacza to, że transakcja z relatywnie niską opłatą za przesył może utknąć w systemie na długi okres czasu, aż do momentu gdy tempo pojawiania się nowych transakcji spadnie. Np. w obecnym momencie, serwis obliczający jaką opłatę za przesył ustawić aby wykonać przelew bez czekania, pokazuje takie dane:
Sugerowana opłata to niecałe 50 tys. satoshi czyli ok. 9 - 10 zł
Rozwiązaniem tak wysokich kosztów transakcyjnych ma być właśnie zwiększenie rozmiaru bloku z 1MB do 2MB co w praktyce będzie oznaczać, że sieć BTC będzie mogła przetwarzać 14 transakcji na sekundę zamiast 7. Ma to pozwolić szybciej rozładowywać zatory, dzięki czemu nie będzie trzeba ustawiać tak wysokich opłat. Jest to ewidentna korzyść dla zwykłych użytkowników BTC, gdyż będą mogli przelewać pieniądze szybciej i taniej. Tak widzi to jedna strona konfliktu.
Druga strona (ta która jest za tym, aby nie podnosić ograniczenia rozmiaru bloku powyżej 1MB) patrzy na to inaczej. BTC jest tak zaprojektowany, że za kilka lat niemal zupełnie przestaną się pojawiać nowe monety (obecnie to one są głównym zyskiem górników). Założenie jest takie, że wraz ze zmniejszającą się liczbą nowych monet, rolę wynagrodzenia dla górników ma przejmować właśnie opłata transakcyjna. Jeśli ta będzie zbyt mała, to górnicy nie będą mieli motywacji, aby dalej użyczać swojej mocy obliczeniowej sieci Bitcoinowej i przełączą sprzęt na inną kryptowalutę. W odczuciu tej grupy tworzenie się "zatorów" transakcyjnych wymuszających godziwe opłaty za transakcję jest częścią założeń sieci Bitcoinowej, a pozbawianie górników tej opłaty będzie niosło negatywne skutki. Początkowo będą one przykryte przez fakt pojawiania się nowych monet, gdyż obecnie tylko 8% zysku górników pochodzi z opłat transakcyjnych, a reszta to nowe BTC, ale tych z czasem zabraknie i opłaty transakcyjne będą musiały odpowiadać za niemal 100% motywacji górników.
Problem w skrócie można przedstawić jako:
- z jednej strony obawa przed odstraszeniem zwykłych Kowalskich od BTC zbyt dużymi opłatami,
- a z drugiej strony obawa przed utraceniem finansowej zachęty dla górników.
Która strona ma rację? Ciężko jednoznacznie powiedzieć, gdyż oba ryzyka mogą zakończyć dominację BTC. Na obecny moment:
- 86% mocy obliczeniowej głosuje za opcją nr. 1 (zwiększenie przepustowości sieci)
- 14% mocy obliczeniowej głosuje za opcją nr. 2 (brak zmian)
Aktualne wyniki można oglądać tutaj.
Jakby tego było mało dopiero tu dochodzimy do najpoważniejszego ryzyka. Podejmowanie decyzji wpływających na Bitcoina jest demokratyczne aż do bólu. Oznacza to, że prawdziwe zwycięstwo którejkolwiek ze stron można ogłosić tylko gdy wszyscy zgodnie przystaną na jedną z opcji. Trochę jak w Polsce za czasów "liberum veto". Jeśli nie ma pełnej jednomyślności to po głosowaniu, Bitcoin jakiego znamy rozdzieli się na dwie oddzielne krypotowaluty. Za każdą z nich będzie stała taka moc obliczeniowa jakie poparcie uzyskała dana opcja w głosowaniu.
Dokładnie coś takiego stało się kilka miesięcy temu, gdy pewna część mocy obliczeniowej postanowiła się "zbuntować" przeciwko większości i wprowadziła swoje zmiany w kodzie Bitcoina tworząc tym samym nową kryptowalutę o nazwie "Bitcoin Cash (BCH)". Co ciekawe, takie rozwidlenie powoduje, że osoby, które wcześniej posiadały na swoim koncie 1 Bitcoina (BTC), po nim mają po jednej monecie w każdym z rozgałęzień, a więc mają 1 BTC i 1 BCH.
Na efektywnym rynku sumaryczna cena tych dwóch walut powinna odpowiadać początkowej wartości Bitcoina z przed rozwidlenia. Np. Jeśli BTC przed rozwidleniem był wart 1000 $ to po rozwidleniu cena BTC mogłaby spaść np. do 800 $, a cena nowego BCH wynosić powinna 200 $. W praktyce jednak nic takiego się nie stało. Po rozwidleniu BTC wciąż kosztował mniej więcej tyle samo ile przed rozwidleniem, a nowy twór (Bitcoin Cash) wyceniany był na 15% ceny zwykłego Bitcoina. W praktyce oznacza to, że na samym rozwidleniu inwestorzy osiągnęli zysk +15% dzięki braku efektywności na rynku.
Patrząc na obecny podział głosów, nadchodzące za 2-3 tygodnie głosowanie ma marne szanse uzyskania wartości bliskiej 100% poparcia dla którejś z opcji. Oznacza to sporą szansę na kolejne rozwidlenie Bitcoina. Tym razem będzie one inne niż poprzednie. W przypadku Bitcoin Cash relatywnie mała część mocy obliczeniowej zdecydowała się oddzielić i stworzyć swój kod. W obecnym przypadku to opcja nr. 1 z 86% poparcia jest za tym aby zmodyfikować kod (zwiększyć limit z 1MB na 2MB). Oznacza to, że technicznie rzecz biorąc to właśnie ta grupa jest "buntownikami".
To rodzi pytanie, na które na obecny moment nie ma jasnej odpowiedzi: "Która kryptowaluta po rozwidleniu będzie nazywać się Bitcoin, a która będzie musiała stworzyć sobie nową nazwę i zostać tzw. alt-coinem?"
Jest o co walczyć, gdyż pamiętajmy, że jedyną prawdziwą przewagą Bitcoina nad innymi kryptowalutami jest jego popularność. To że był pierwszy. Utrata prawa do nazwy będzie największym ciosem dla każdej ze stron konfliktu.
Każda firma (giełda Bitcoinowa, serwis z portfelami Bitcoinowymi, operator Bitcoinowych płatności itp.) może sama zdecydować, którą z walut po rozdzieleniu nazwie BTC czyli oficjalnym skrótem Bitcoinowym. To sprawia, że część z nich deklaruje oznaczenie tą nazwą starego łańcucha, a część nowego. Może to spowodować zamieszanie wśród zwykłych użytkowników, na czym najbardziej straci marka Bitcoina jako dominującej waluty stojącej wysoko ponad pozostałymi alt-coinami.
A co Wy myślicie o tej sytuacji? Która kryptowaluta ostatecznie wygra tę potyczkę i zyska ogólne poparcie jako ten jedyny Bitcoin? Czy wpłynie to jakoś na kurs BTC, czy ten wciąż będzie bił kolejne rekordy?
To rodzi pytanie, na które na obecny moment nie ma jasnej odpowiedzi: "Która kryptowaluta po rozwidleniu będzie nazywać się Bitcoin, a która będzie musiała stworzyć sobie nową nazwę i zostać tzw. alt-coinem?"
Jest o co walczyć, gdyż pamiętajmy, że jedyną prawdziwą przewagą Bitcoina nad innymi kryptowalutami jest jego popularność. To że był pierwszy. Utrata prawa do nazwy będzie największym ciosem dla każdej ze stron konfliktu.
Każda firma (giełda Bitcoinowa, serwis z portfelami Bitcoinowymi, operator Bitcoinowych płatności itp.) może sama zdecydować, którą z walut po rozdzieleniu nazwie BTC czyli oficjalnym skrótem Bitcoinowym. To sprawia, że część z nich deklaruje oznaczenie tą nazwą starego łańcucha, a część nowego. Może to spowodować zamieszanie wśród zwykłych użytkowników, na czym najbardziej straci marka Bitcoina jako dominującej waluty stojącej wysoko ponad pozostałymi alt-coinami.
A co Wy myślicie o tej sytuacji? Która kryptowaluta ostatecznie wygra tę potyczkę i zyska ogólne poparcie jako ten jedyny Bitcoin? Czy wpłynie to jakoś na kurs BTC, czy ten wciąż będzie bił kolejne rekordy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz