Niemal 6 lat temu po raz pierwszy opowiedzieliśmy sobie o Wskaźnikach Szerokiego Runku (WSR). Przedstawiłem je tam jako termometr mierzący temperaturę rynku znacznie lepiej niż zwykły indeks giełdowy. Dlaczego? WSR to ogólna nazwa wskaźników, które mierzą sytuację na rynku nie zwracając uwagi na rozmiar spółek. Standardowe indeksy (WIG20, WIG) są ważone według kapitalizacji, co oznacza po prostu, że większe spółki (np. KGMH, PKO) mają znacznie większy wpływ na zachowanie całego indeksu niż duża grupa małych spółek. Dokładniej ten problem opisywałem tutaj.
Choć ważenie według kapitalizacji może mieć pewne zalety, to zupełnie nie sprawdza się, gdy chcemy poznać co o kondycji na rynku "myśli" duży przekrój różnych spółek. Tu wkraczają WSR, które bazują na zasadzie, iż każda spółka (niezależnie od rozmiaru) ma jeden, tak samo ważny, głos.
Dzięki temu jesteśmy w stanie usłyszeć głos ogółu niezagłuszany przez krzyczących najgłośniej. O zaletach takiego podejścia najlepiej świadczy nieskazitelna cykliczność wskaźników WSR. Jednym z nich jest "Stocks over average" czyli wskaźnik mierzący jaki procent wszystkich spółek z rynku znajduje się obecnie powyżej swojej rocznej średniej ruchomej.
Na wykresie zamiast absolutnej wartości wskaźnika widzimy jej uśrednioną dynamikę, czyli to jak szybko rośnie lub spada odsetek spółek znajdujących się powyżej swojej średniej ruchomej. Idealnym słowem do opisu tego co widzimy jest: regularność.
Wskaźnik regularnie oscyluje pomiędzy szczytami w okolicach 30% i dołkami w okolicach - 30%. Jeśli zaznaczymy wszystkie szczyty wyrysowane przez wskaźnik, to okaże się, że pięknie pokrywają się one ze szczytami na giełdzie.
Jedynym przypadkiem, w którym wskaźnik wydaje się spóźniać, jest ten z 2014 roku, jednak obecnie wiemy, że jest to tylko zaburzenie i z czasowego punktu widzenia wskazanie było poprawne.
Jak po takich sygnałach wyglądały dalsze losy naszej giełdy:
W perspektywie najbliższego roku, wszystkie ścieżki były spadkowe. Taki sygnał był idealnym ostrzeżeniem przed nadchodzącą bessą.
Dokładne daty sygnałów to:
- 2000-09-29
- 2004-07-16
- 2007-07-06
- 2010-10-29
- 2014-05-09
Co sprawia, że odległości pomiędzy nimi [w latach] to odpowiednio:
- 3,8
- 3
- 3,3
- 3,5
Te zakresy idealnie wpasowują się w standardowy cykl giełdowy trwający właśnie ok. 3,3 roku. Jeśli ta regularność miałaby być zachowana to kolejny szczyt ostrzegający przed bessą powinien pojawić się pod koniec 2017 r.
Analogiczną analizę możemy przeprowadzić dla dołków na dzisiejszym wskaźniku, które powinny być idealnymi momentami na rozpoczęcie hossy na rynku akcji.
Po takich sygnałach rynek zawsze rósł w perspektywie 1,5 roku. Oto ścieżki dla giełdy:
Ostatni taki pozytywny sygnał padł w październiku 2015 r. (pogrubiona czarna ścieżka). Jak na razie ścieżka ta wspięła się tylko 20% powyżej punktu startowego. Pozostałe ścieżki były znacznie bardziej wzrostowe. Oznacza to, że aby hossę można było uznać za zakończoną z punktu widzenia wielkości wzrostów, giełda powinna wzrosnąć jeszcze co najmniej 30%.
Z czasowego punktu widzenia, dokładniejsze terminy dołków to:
- 1999-03-26
- 2002-03-08
- 2006-02-10
- 2009-02-06
- 2012-06-08
- 2015-10-23
Odległości pomiędzy nimi to odpowiednio [lata]:
- 2,9
- 3,9
- 3
- 3,3
- 3,4
Sygnał ostatniej hossy wciąż jest aktywny. Kolejna powinna zaczynać się w okolicach pierwszego półrocza 2019 r. Łącząc to z wcześniejszym szacunkiem otrzymujemy następującą prognozę:
- Obecnie jesteśmy w hossie, która skończy się pod koniec 2017 r.
- 2018 r. będzie rokiem bessy.
Oczywiście pamiętajmy, że jest to analiza oparta tylko o jeden wskaźnik i jak zawsze w takich wypadkach warto ją skonfrontować z pozostałymi wiarygodnymi wskaźnikami. Niemniej jednak warto śledzić ten wskaźnik i realnie pomyśleć o ograniczeniu zaangażowania w akcje, gdy tylko wyrysuje się nowy szczyt w okolicach 20% - 30%. (Obecna wartość to dopiero 7,9%).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz