Niemiecki Instytut Badań Ekonomicznych (Ifo) co miesiąc bada koniunkturę tamtejszej gospodarki. Jako, że Niemcy są naszym głównym partnerem handlowym, problemy w ich gospodarce łatwo mogą rozlewać się na naszą. Dziś przyjrzymy się wskaźnikowi koniunktury w niemieckim przemyślę i na jego podstawie spróbujemy oszacować przyszłe zachowanie polskiej giełdy.
Oto surowy wykres koniunktury w przemyśle za ostatnie 28 lat:
Im wyższa wartość wskaźnika, tym Ifo lepiej ocenia koniunkturę w przemyśle. Jak widać obecny odczyt jest dość niski (85,7%). Z tak niskim odczytem, do tej pory mieliśmy do czynienia 2 razy:
- w okolicy wielkiej bessy z 2008 r. gdy pękała bańka związana z nieruchomościami
- w trakcie paniki związanej z pandemię w 2020 r.
W obecnym przypadku wartość wskaźnika nie jest aż tak niska, ale poza byciem po prostu niską, jest ona rozciągnięta w czasie na niskim poziomie. Obecny dołek jest jakby powtórzeniem analogicznego dołka na wskaźniku sprzed ok. roku. Taka charakterystyka czasowa pozwala powiązać jego powstanie z wojną na Ukrainie.
Aby lepiej wyłuskać cykliczność wskaźnika spójrzmy na jego odszumioną roczną dynamikę:
Jak widać, na tak przygotowanym wskaźniku niedawno pojawił się dołek. Sprawdźmy co działo się na naszej giełdzie po tego typu dołkach. Oto sygnały synchronizacji (analogiczne dołki z przeszłości):
A oto jak zachowywał się indeks sWIG80 przez 1,5 roku po takim sygnale:
Jak widać, wydźwięk takie sygnału był sygnałem pro-wzrostowym dla polskiej giełdy. Fakt ten można interpretować w ten sposób, że skoro giełda wyprzedza realną gospodarkę o co najmniej kilka miesięcy, a realna gospodarka obecnie znajduje się w kiepskiej kondycji (według Ifo), to jest spora szansa, że w zgodnie z prawem cykliczności w nadchodzących roku realna gospodarka poprawi swoją kondycję, co giełda wyprzedzająco pokazuje.
Czy tak się rzeczywiście stanie, sprawdzimy za jakiś czas, jednak na ten moment Ifo opowiada się za kontynuacją wzrostów.