Choć patrząc na standardowy koszyk inflacyjny, czyli wydatki, które przeciętny konsument ponosi każdego miesiąca, przyzwyczailiśmy się już do tego, że koszty życia w Polsce rosną nawet o kilka procent rocznie, to istnie ważny obszar gospodarczy, w którym w ostatnim roku ceny nie tylko nie wzrosły, co wręcz spadły (o -1,2%). Mowa tu o cenach produkcyjnych. Jeśli o standardowej inflacji będziemy myśleć jak o wzroście kosztów życia, to o inflacji producentów możemy myśleć jak o wzroście kosztów bycia producentem. Spójrzmy na wykres:
Czerwona linia to standardowa inflacja CPI, zielony z kolei to inflacja PPI czyli właśnie wspomniana zmiana cen produkcyjnych w Polsce. Jak widać, w dłuższej perspektywie wskaźniki te są ze sobą dość wyraźnie powiązane, przy czym PPI wydaje się zmieniać bardziej dynamicznie.
Co ciekawe jeśli pomyślimy, że ceny produkcyjne w Polsce spadają jako skutek covidu, to będzie w tym tylko niewielka część prawdy, gdyż PPI utworzył swój ostatni szczyt w lipcu 2018 r. (na poziomie +3,7%) i od tego czasu zaczął spadać. Spadał na tyle wyraźnie, że już w listopadzie 2019 r. osiągnął poziom -0,1%), a przecież w listopadzie 2019 r. nikt jeszcze nie słyszał o covidzie. Oznacza to, że choć covid najprawdopodobniej miał wpływ na spadek PPI z poziomu -0,1% ok. rok temu do poziomu -1,2% obecnie, ale z pewnością go nie miał na spadek z +3,7% w 2018 r. do -0,1% w 2019 r.
Jako, że obecna niska dynamika cen produkcyjnych w Polsce nie jest bezpośrednio związana z wirusem, to możemy porównać obecną sytuację, do przeszłości i sprawdzić, co zwykle działo się z giełdą w 1,5 roku po sytuacjach podobnych do obecnej.
Oto wykres odszumionej dynamiki zmian cen produkcyjnych w Polsce:
Dość łatwo możemy zauważyć na nim cykliczność (choć nie tak regularną jak na innych wskaźnikach omawianych na tym blogu). Ostatni szczyt na wskaźniku pojawił się ok 3 lata temu i obecnie wskaźnik wydaje się tworzyć dołek. Oczywiście dołek może być w przyszłości pogłębiony, więc warto regularnie wracać do tego wskaźnika, aby upewnić się czy prognoza nie zostanie anulowana, ale zakładając, że nie sprawdźmy co w przeszłości działo się z giełdą, po utworzeniu takich właśnie dołków (zaznaczone czarnymi pionowymi liniami). Oto dalsze ścieżki (1,5 roku) indeksu WIG po momentach synchronizacji:
Okazuje się, że choć przyszłość nie jest zupełnie jednoznaczna, to na 7 historycznych sytuacji podobnych do obecnej aż 6 kończyło się wzrostami.
- W najgorszym razie WIG tracił ok. -7% po 1,5 roku.
- W najlepszym razie WIG zyskiwał +dziesiątki procent po 1,5 roku.
- W przeciętnym scenariuszu WIG zyskiwał ok. +10% po 1,5 roku.
Oznacza to, że w przeszłości niższe ceny produkcji w Polsce (lub spowolnienie wzrostu tych cen) przekładały się na całkiem korzystny sentyment giełdowy na kolejne 1,5 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz