Strony

wtorek, 25 lutego 2020

Data zakończenia hossy

W ciągu ostatniego roku na tym blogu powstało  sporo analiz makroekonomicznych, których sumaryczny wydźwięk był taki, że nadchodzą wzrosty. Ten szacunek rzeczywiście sprawdził się na realnym rynku i dziś już nie mamy wątpliwości, że trwa hossa, co ładnie widać na wykresie sWIG80, który w ciągu nieco ponad roku wzrósł o +25%.


Wiemy jednak, ze hossy nie trwają wiecznie, dlatego dziś spróbujemy oszacować kiedy obecna hossa miałaby się skończyć. To pozwoli ocenić nam jak dużo czasu, kiedy inwestowania jest statystycznie uzasadnione, nam jeszcze pozostało.

Do analizy wykorzystamy jeden z najbardziej regularnych wskaźników cykliczności, czyli NH NL. Jest to jedne z pierwszych wskaźników makroekonomicznych, który śledziliśmy. Pierwsze analizy w oparciu o niego pojawiały się na tym blogu już w 2011 r. czyli 9 lat temu. Przez te 9 lat wskaźnik tylko potwierdził swoją wiarygodność. Jego aktualny wykres wygląda następująco:


Konstrukcja wskaźnika jest prosta i polega na policzeniu jaki odsetek notowanych spółek ustanowił w danym tygodniu swoje nowe roczne maksimum ceny na giełdzie. Następnie w ten sam sposób liczymy odsetek spółek z nowymi rocznymi minimami. Otrzymane wyniki od siebie odejmujemy (stąd nazwa wskaźnika: New Highs - New Lows) otrzymując pewną wartość punktów procentowych. Wartość ta mówi nam o tym czy w danym momencie na rynku jest więcej spółek, które wspinają się na nowe szczyty, czy może tych, które pogłębiają kolejne dołki. Im czerwona linia jest wyżej, tym wzrosty na rynku są "szersze", a więc uczestniczy w nich większa część rynku.

Choć regularność cykliczności może nie być widoczna na pierwszy rzut, to już po zastosowaniu filtrów średniej ruchomej i dynamiki taka się stanie:


Teraz wyraźnie widzimy 6 szczytów i 7 dołków na wykresie wskaźnika. Jako, że dziś chcemy skupić się na prognozie momentu zakończenia obecnej hossy, to skupmy się na szczytach:


Dalsze ścieżki (1,5 roku) indeksu sWIG80 po takiej synchronizacji wyglądają następująco:



Jak widać, trafienia w szczyt hossy są niemal idealne za każdym razem. Wszystkie 6 ścieżek przez pierwsze 9 miesięcy po sygnale synchronizacji wyraźnie spada. Później jedna z nich się wyłamuje. Jest to mini-bessa z 2004/05 r. która zakończyła się znacznie szybciej niż standardowa bessa (przyczyn takiego stanu można doszukiwać się w wejściu Polski do Unii Europejskiej w tamtym okresie, co otworzyło kurek z pieniędzmi na inwestycje i skróciło bessę). Kolejne 5 ścieżek jednak w dalszym ciągu kontynuuje spadki.

Nie ma w tym jednak nic dziwnego, gdyż sama konstrukcja wskaźnika sprawia, że jest on w pewien sposób powiązany z ruchami indeksu. W końcu te same spółki, których nowe szczyty i dołki mierzymy w ramach wskaźnika, tworzą indeksy giełdowe do których porównujemy nasz wskaźnik.

Co jednak zachwyca, to regularność pojawiania się sygnałów. Daty oznaczonych szczytów na wskaźniku to:


Sygnały pojawiają się co ok. 3,4 roku. 4 na 5 przypadków niemal idealnie wpasowują się w tę wartość, a 1 na 5 (związany z przesunięciem mini-bessy z 2004 r.) pojawił się o 0,65 roku zbyt późno.

Na tej podstawie możemy oszacować, że kolejny szczyt na giełdzie, a więc moment zakończenia obecnej hossy powinien wypaść 3,4 roku po sierpniu 2017 r. czyli w styczniu 2021 r.

Obecna hossa trwa już od okolic początku 2019 r. co oznacza, że dzisiejsza prognoza sugeruje, że jesteśmy na jej półmetku. Mamy rok hossy za nami i pozostał nam rok przed nami.

Niestety choć tego typu analizy są skuteczne w szacowaniu momentu zakończenia hossy, to już nie mówią nic o jej dynamice, co oznacza, że ciężko cokolwiek powiedzieć na temat tego czy druga połowa hossy przyniesie zyski większe niż 25% wzrostu, które zaprezentowała pierwsza połowa, czy może jednak im nie dorówna. Wciąż jednak statystycznie jesteśmy w okresie, w którym lepiej jest mieć akcje niż ich nie mieć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz