OECD w ramach swoich wskaźników CLI ocenia perspektywy gospodarcze dla każdego z liczących się gospodarczo krajów świata. Patrząc na nie zbiorczo, zachowują się one bardzo cyklicznie, co pozwala szacować, w którym miejscu cyklu gospodarczego się znajdujemy, a więc też czy czeka nas hossa czy bessa na giełdzie. Próbkę swoich możliwości ten zbiorczy wskaźnik gospodarek całego świata dał w tym artykule z 16 lipca 2018 r., w którym na jego podstawie powstała prognoza mówiąca, że dołka bessy powinniśmy spodziewać się: "gdzieś pomiędzy listopadem 2018 r. i lutym 2019 r.". Oto jak potoczyły się dalsze losy naszej giełdy po tym artykule:
Dołek spadków na sWIG80 wypadł w ramach prognozowanego zakresu. Dla porównania indeks WIG w tym okresie zachowywał się znacznie bardziej płasko przez co ciężko ocenić czy to co zostało tam utworzone rzeczywiście było ważnym dołkiem:
Od tamtego czasu sytuacja na wskaźniku Growing Countries, bo o nim dziś mowa wyraźnie się zmieniła, a sam wskaźnik zaczął rosnąć:
Obecnie osiągnął wartość 16,2%, co oznacza, że taki odsetek gospodarek światowych (liczonych ilościowo, a nie wagowo) ma przed sobą według OECD dobre perspektywy. Jeszcze kilka miesięcy temu było to tylko 2,6% gospodarek, co było drugą najniższą wartością w 26 letniej historii tego wskaźnika. (Niżej był tylko pod koniec wielkiej bessy w 2008/09 roku, gdy osiągnął wartość 0%).
W przeszłości tego typu zachowanie wskaźnika (utworzenie dołka i rozpoczęcie wzrostów) było dobrym prognostykiem na przyszłość. Dalsze 1,5 roku na indeksie sWIG80 po każdej takiej sytuacji wyglądało następująco:
Przeciętne wynik indeksu sWIG80 po 1,5 roku od synchronizacji to wzrost od +45% do +60%. W najgorszym wypadku (ścieżka z grudnia 2001 r.) indeks zakończył wędrówkę na takim samym poziomie na jakim zaczął.
Z perspektywy indeksu WIG dalsze ścieżki wyglądały równie różowo:
Wszystkie kończyły swoją 1,5 roczną drogę powyżej miejsca startu.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę na udział wskaźnika dla Polski, w stosunku do tego dla całego świata:
Czerwone dane to globalny wskaźnik "Growing Counties", a zielone to dane dla Polski (które są składnikiem wskaźnika globalnego). Strzałki pokazują jakie wyprzedzenie lub opóźnienie miał wskaźnik dla Polski w stosunku do wskaźnika globalnego. Wyraźnie widać, że przed 2010 r. dołki dla Polski bardzo dobrze odzwierciedlały dołki dla świata. Zbiegały się one w czasie z rozsunięciem nieprzekraczającym 3 miesięcy w jedną i drugą stronę.
Później coś się zmieniło i obecnie, choć globalny wskaźnik rośnie już od 4 miesięcy, to ten dla Polski wciąż wyraźnie spada. To rodzi pytania:
- Czy tym razem Polska gospodarka po prostu nie jest prowodyrem światowej hossy i dołączy do niej później na fali poprawy płynącej do nas z innych gospodarek?
- Czy może tym razem światowa poprawa z jakiegoś powodu ominie naszą gospodarkę i pomimo ogólnoświatowej poprawy, która najprawdopodobniej będzie postępować na wskaźniku globalnym, wskaźnik dla Polski pozostanie jeszcze długo w trendzie spadkowym, co przełoży się na brak wyraźnej hossy na naszej giełdzie, pomimo pojawienia się wyraźnej hossy na świecie?
Który scenariusz jest Wam bliższy? A może macie jeszcze jakiś alternatywny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz