Problem z nauką inwestowania jest taki, że ciężko na pierwszy rzut oka odróżnić osoby mające realną wiedzę od pseudo-szkoleniowców. Jeśli byliśmy na szkoleniu, podobało nam się, było ciekawie, dowiedzieliśmy się sporo nowych informacji, ale po powrocie do domu nie za bardzo wiemy jak to wszystko wykorzystać w praktyce i nie przekłada się to na wzrost naszych zysków, to czy takie szkolenie ma sens?
Dobre szkolenie inwestycyjne wyobrażam sobie tak jak np. szkolenie z jazdy samochodem. Czyli:
- przychodzę kompletnie zielony w temacie
- wykonuję instrukcje i zadania stworzone przez nauczyciela
- kończąc szkolenie potrafię samodzielnie jechać samochodem
Od razu po kursie moja jazda nie będzie płynna, ale kurs dał mi na tyle dużo, że mogę dalej ćwiczyć samodzielnie.