Inflacja w Polsce dynamicznie osiąga coraz wyższe poziomy. Najnowszy odczyt pokazuje +1,8% r/r gdzie jeszcze dwa miesiące analogiczna wartość wynosiła 0% r/r. Jest to o tyle ciekawe zjawisko, że ostatnio tak dynamiczne wzrosty na inflacji mieliśmy ponad 5 lat temu w 2011 roku. Dziś przyjrzymy się bliżej jakie przełożenie na giełdę ma rosnąca inflacja.
Wykres inflacji (czerwona linia) jest zdominowany przez długoterminowy trend spadkowy wynikających z problemów Polski z utrzymaniem jej w ryzach w latach 90-tych. Niestety ten okres nie powie nam zbyt wiele o teraźniejszości, gdyż obecnie warunki są inne, dlatego możemy skrócić nieco okres obserwacji i zacząć od momentu, w którym inflacja była mniej więcej opanowana czyli od roku 1999. Na poniższym rysunku zaznaczyłem okresy cyklicznego wzrostu inflacji.
Takie okresy od 1999 roku były cztery. Obecny jest piąty. Co wspólnego mają ze sobą? Przede wszystkim wszystkie 4 dotychczasowe wzrosty inflacji rozpoczynały się gdy hossa na GPW już trwała, a więc pojawiły się z opóźnieniem w stosunku do początku hossy na giełdzie.
Różnica w czasie pomiędzy początkiem hossy, a początkiem wzrostu inflacji wynosiła:
- 6 miesięcy w 1999 roku.
- 9 miesięcy w 2003 roku.
- 12 miesięcy w 2006 roku.
- 18 miesięcy w 2011 roku.
W obecnym momencie inflacja wyraźnie rośnie już od ok. 6 miesięcy, co sugeruje, że początku obecnej hossy na giełdzie powinniśmy szukać w okolicach lutego 2016 r. (lub wcześniej).
Spojrzenie na indeks WIG sugeruje dwie potencjalne daty rozpoczęcia hossy:
- styczeń / luty 2016 r.
- czerwiec / lipiec 2016 r.
Jak pokazałem przed chwilą, inflacja daje większe szanse na to, że poprawnym dołkiem jest ten pierwszy ze stycznia / lutego 2016 r. Podobnego zdania są inne giełdy, które są skorelowane z naszą jak np. amerykańska, gdzie nie ma wątpliwości, że dołek małej bessy miał miejsce właśnie w styczniu / lutym 2016 r.
Wyznaczenie daty zakończenia bessy na luty 2016 r. pozwala nam wyrysować przebieg historycznych bess w taki sposób:
Wiemy już, że inflacja zaczyna rosnąć już w trakcie trwania hossy. Jeśli wrócimy jeszcze na chwilę do wykresu z inflacją, zobaczymy, że zakończenie wzrostu zwykle ma miejsce już w czasie bessy.
Oznacza to, że bessa rozpoczyna się zwykle w trakcie, gdy inflacja jest w dynamicznym trendzie wzrostowym. To sprawia, że nie jesteśmy w stanie na podstawie zmian dynamiki inflacji oszacować momentu zakończenia obecnej hossy. Jest jednak inny sposób. Sprawdziłem o ile musiała wzrosnąć inflacja w przeszłości, aby hossa się zakończyła:
- 4,5% wzrostu w 1999 roku.
- 4,4% wzrostu w 2003 roku.
- 2,2% wzrostu w 2007 roku.
- 2,8% wzrostu w 2001 roku.
Obecnie dynamika inflacji wzrosła już ok. 2,6% od początku hossy, więc teoretycznie pokonaliśmy barierę minimum, ale obecny cykl jest o tyle inny, że wzrost ten odbył się w bardzo krótkim czasie i na znacznie niższym poziomie niż wcześniej (wychodzimy z deflacji).
Wygląda więc na to, że lepszym prognostykiem daty zakończenia hossy będzie uśredniona długość standardowego cyklu giełdowego, w którym bessa trwa ok. 1,1 roku, a hossa ok. 2,2 roku. Jeśli hossa zaczęła się w lutym 2016 r. to trwa już rok i powinna zakończyć się za ok. 14-15 miesięcy czyli kwiecień / maj 2018 r.
Co ciekawe, mimo iż technicznie rzecz biorąc hossa trwa już rok to nasze indeksy wzrosły przez ten czas ok. 30%. To mniej niż połowa standardowego zakresu hossy, co może sugerować, że jej druga część (rok 2017 r.) powinna być tą bardziej dynamiczną częścią.
Zanim popadniemy w euforię, jak zwykle w tego typu analizach pamiętajmy, że jest to analiza oparta o pojedynczy wskaźnik i należałoby potwierdzić lub obalić jej wiarygodność korzystając również z innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz