PKB jest miarą sukcesu gospodarki danego kraju. Nie jest to miara idealna. Nie przekłada się wprost na dobrobyt pojedynczego Kowalskiego, ale jest wystarczająco dobra, aby oszacować, czy kraj się rozwija czy nie.
Na PKB składa się 5 elementów
- konsumpcja prywatna
- wydatki rządowe
- inwestycje
- eksport netto
- zmiana zapasów
Kolejność jest tu nieprzypadkowa, bo choć różne kraje mają różne proporcje poszczególnych elementów to w Polsce w 2 kwartale 2016 roku wyglądało to tak:
Głównym składnikiem PKB (aż 60%) jest tak naprawdę konsumpcja prywatna, czyli pieniądze, które wydajemy idąc po bułki czy tankując paliwo do samochodu. Minusem PKB jest to, że podawane jest tylko raz na kwartał co oznacza spore opóźnienia. Dziś spróbujemy przyjrzeć się konsumpcji prywatnej znacznie bardziej bezpośrednio co powinno nam dać szybszy wgląd w przyszłe PKB.
Jako wskaźnik poziomu konsumpcji prywatnej wykorzystamy sprzedaż detaliczną, która jest podawana co miesiąc. Choć docelowo interesuje nas zachowanie naszej giełdy, to wynika ono z zachowania największych światowych rynków, więc w tym artykule przyjrzyjmy się sytuacji w Europie i USA.
Poniższy wykres pokazuje roczną dynamikę sprzedaży detalicznej w USA i Strefie Euro.
Widać na nim bardzo dużą cykliczność. Łatwo można dostrzec powtarzające się szczyty i dołki.
Dokładniejsze daty dołków to:
- 1996-10
- 2002-06
- 2009-06
- 2013-05
Dokładniejsze daty szczytów to:
- 2000-04
- 2005-10
- 2011-04
- 2014-08
Jeśli naniesiemy te daty na wykres naszej giełdy oto co otrzymamy:
Za każdym razem, gdy sprzedaż detaliczna w USA i Stefie Euro ustanawiała dołek i zaczynała rosnąć, nasza giełda także rosła (zielone strzałki). Jednocześnie można powiedzieć, że niemal każda poważniejsza hossa na polskiej giełdzie miała poparcie w rosnącej sprzedaży detalicznej w USA i Strefie Euro.
Przewidywanie bessy na giełdzie było nieco mniej dokładne.
- Po pierwsze bessa w 1998 roku pojawiła się nagle i nie była związana ze spadkiem sprzedaży detalicznej, a raczej z bankructwem Rosji w tamtym czasie.
- Po drugie sygnał spadkowy w czasie wielkiej hossy naszych czasów pojawił się już w październiku 2005 roku. To właśnie wtedy sprzedaż detaliczna zaczęła spadać. Mimo to hossa napędzana coraz bardziej spekulacyjnymi przesłankami trwała jeszcze przez półtora roku .
Mimo tych drobnych odstępstw spokojnie możemy powiedzieć, że spadki na sprzedaży detalicznej za każdym z 4 razy (czerwone strzałki) przełożyły się na bessę na giełdzie.
Podsumowując możemy powiedzieć, że hossa na naszej giełdzie zawita dopiero, gdy sprzedaż detaliczna w USA i Strefie Euro znów się rozkręci, a na razie nic na to nie wskazuje. Ostanie dane ze Strefy Euro (z przed kilku dni) są najsłabsze od 2 lat. W USA wskaźnik opada nieprzerwanie od ok. 5 lat.
Wartym zauważenia jest fakt, iż na wykresie sprzedaży detalicznej ewidentnie widać długoterminowy trend spadkowy.
Każdy kolejny szczyt z ostatnich 4 był niższy od poprzedniego. Wyjaśnieniem tego zjawiska może być starzenie się społeczeństwa opisanie nieco dokładniej tutaj. Jeśli tak jest to niestety, ale kolejne kilka szczytów także powinno być dość niskich, a dołki coraz chętniej będą zahaczać o wartości ujemne.
Wnioski:
- Oczekując powrotu hossy na GPW warto śledzić sprzedaż detaliczną w Strefie Euro i USA. O pełnym zaangażowaniu w akcje można będzie pomyśleć, dopiero gdy wskaźnik znów zacznie rosnąć.
- W dobie starzejącego się społeczeństwa coraz trudniej będzie wygenerować realny nieoszukany popyt na dobra konsumpcyjne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz