Po piątkowym zwycięstwie Brexitu na rynkach zapanowała panika. Od rana każdy kto posiadał akcje rzucał się do ucieczki. Rozmiar paniki najlepiej odda informacja, że w najniższym momencie dnia indeks WIG był ponad 8,5% niżej niż dzień wcześniej. To bardzo dużo.
Choć takie prawdziwe paniki jak ta piątkowa nie zdarzają się na rynkach zbyt często to jest to już trzecia panika w mojej "inwestorskiej karierze" i siódma od początku istnienia naszej giełdy. Pierwszą panikę w życiu zawsze przeżywa się najbardziej intensywnie, gdyż jest to coś nowego co budzi strach i niepokój (a dodatkowo często w jej trakcie jesteśmy mocno zaangażowani w akcje, co nie pomaga w spokojnym oglądaniu czerwieni). Przy kolejnych, emocje i rynkowe zaangażowanie nie są już tak silne i łatwiej na całość spojrzeć w kategoriach powtarzalnych schematów.
Z jednej strony panika na rynkach to niezawodny znak, że dzieje się coś niecodziennego negatywnego. Z drugiej, często powtarza się, że panika jest przeczyszczeniem stop lossów przed wzrostami. Jak jest naprawdę?
Dziś zobaczymy kiedy mieliśmy podobne paniki jak ta piątkowa i co ważniejsze, jak potoczyły się dalsze losy giełdy po takich panikach.
Jako kryterium prawdziwej paniki przyjąłem spadek indeksu WIG o co najmniej 8% w najniższym punkcie dnia w porównaniu do zamknięcia z dnia poprzedniego. Zacznijmy od tyłu, od wydarzeń nam najbliższych.
Panika #1
18 sierpień 2011 r. - Grecja rozpala rynki.
Zdarzyła się w trakcie bessy z 2011 r., a właściwie w jej końcówce, już po głównych spadkach. Sama bessa z 2011r. miała mocne podłoże w problemach z zadłużeniem Grecji. Wtedy po raz pierwszy pojawiło się widmo bankructwa tego kraju, ale panika, o której mówimy wynikała z wtórnego problemu. Otóż już po tym jak było wiadomo, że Grecja ma problem i inne państwa Eurolandu będą jej "pomagać", nagle z szafy zaczęły wypadać trupy pod postacią innych krajów południowej Europy, które potencjalnie też będą potrzebować ratunku (Hiszpania, Portugalia, Włochy). Inwestorzy doszli do wniosku, że skoro sama Grecja przysporzyła rządzącym Unią tyle problemów, to co będzie, gdy kolejne kraje zaczną upadać.
Po tej panice długoterminowy dołek na giełdzie został ustanowiony miesiąc później na poziomie o 6% niższym niż ten z zakończenia panicznego dnia, jednak wzrosty na dobre wróciły dopiero 10 miesięcy później.
Panika #2
10 październik 2008 r. - Banki nie są nieśmiertelne
Od połowy 2007 r. na rynkach całego świata szalał kryzys czerpiący siłę z pęknięcia bańki na nieruchomościach. Bańka jak bańka można by pomyśleć, jednak 15 września 2008 r. w modelu finansowego świata pojawiło się niespodziewane pęknięcie. Jeden z ogromnych banków w USA ogłosił upadłość. Początkowo nie spowodowało to reakcji, jednak, gdy w kolejnych tygodniach zaczęły pojawiać się coraz donośniejsze głosy, że to bankructwo wywoła efekt domina na światową skalę i upadnie jeszcze wiele banków, inwestorzy nie wytrzymali.
Choć efekt domina nie wystąpił i banki nie zaczęły upadać na masową skalę, nie był to bynajmniej koniec spadków na giełdzie. Rynek spadał jeszcze przez niemal 5 miesięcy osiągając dno aż o 30% poniżej zakończenia z panicznego dnia.
Panika #3
16 sierpień 2007 r. - Posiadanie trzech domów nie jest standardem.
Lata 2003 - 2007 można uznać, za jedno wielkie światowe prosperity. W 2003 r. świat pozbierał się po wcześniejszej bessie internetowej. W 2004 r. Polska dołączyła do Unii Europejskiej i dotacje popłynęły szerokim strumieniem. Kredyty na całym świecie stawały się coraz tańsze, co jeszcze bardziej zachęcało do ponoszenia biznesowego ryzyka. Ceny nieruchomości na całym świecie zaczęły rosnąć w szalonym tempie. Każdy Kowalski i Smith zapragnął kupić mieszkanie / dom licząc, że za rok będzie on wart dwa razy więcej.
W pewnym momencie rozbieżność pomiędzy fundamentami, a oczekiwaniami ludzi co do przyszłości na tyle się powiększyła, że nie dało się jej już dłużej ukrywać i bańka pękła. Ta panika była preludium do niezwykle silnej bessy, która w ciągu kolejnego półtora roku zabrała 60% kapitału z giełdy.
Panika #4
17 kwiecień 2000 r. - Cały świat w jednej sieci.
Choć internet istniał już znacznie wcześniej to dopiero wprowadzenie przeglądarki Google w 1998 r. sprawiło, że przyjął on taką postać jaką znamy dziś. Rok 1999 był okresem gdy duże firmy zaczynały rozumieć potencjał jaki drzemie w internecie. Liczba firm związanych z internetem eksplodowała. Firmy był uznawane za dobrą inwestycję, tylko na podstawie tego, że miały związek z internetem. Jak nie trudno się domyślić, ta bańka musiała w pewnym momencie pęknąć. Stało się to, gdy inwestorzy zauważyli, że ich spółki wcale nie notują niebotycznych zysków, na które liczono. Dzień paniki przypadł na 17 kwiecień 2000 r.
Był to początek bessy, która w ciągu półtora roku sprowadziła indeksy o 40% w dół. Kolejna hossa rozpoczęła się dopiero 2,5 roku po tej panice.
28 sierpień 1998 r. - Rosja umiera
W 1997 roku Rosja zbierała się po wcześniejszych problemach z szalejącą inflacją. Jako, że ich sytuacja z roku na rok się poprawiała to rząd Rosji rozpoczął zapożyczanie się w obcych walutach, aby rozkręcić inwestycje. Niestety dla Rosjan rok 1998 r. przyniósł znaczne spadki cen ropy naftowej na światowych rynkach, a to głównie na jej sprzedaży opierał się budżet Rosji. Gorsza kondycja Rosyjskiej gospodarki wpłynęła na drastyczne osłabienie się rubla, co doprowadziło do tego, że Rosja nie była w stanie spłacić swoich zagranicznych pożyczek i ogłosiła bankructwo.
Ta panika była zakończeniem spadków na naszej giełdzie. Indeks WIG jeszcze przez 3 miesiące pozostawał w okolicach minimów, aby później rozpocząć kolejną hossę.
Panika #6
28 październik 1997 r.- Złe wieści z Azji
Ta panika była pochodną kryzysu zadłużenia w Azji. Wiele tamtejszych państw miało bardzo wysoki stosunek długu do PKB narastający regularnie przez lata 1993 - 96. Zadłużenie niektórych azjatyckich krajów przekraczało 100%. W pewnym momencie Tajlandia powiedziała, że nie jest w stanie już dłużej obsługiwać swojego zadłużenia i ogłosiła bankructwo. To mocno uderzyło w okoliczne kraje, które były wierzycielami Tajlandii i tak kryzys rozlał się na niemal całą Azję. W Europie wybuchła panika, ale później okazało się, że u nas kryzys przyjął znacznie łagodniejszą formę mini krachu.
Po dniu paniki nasz indeks WIG spadł jeszcze o 13% w ciągu 3 miesięcy. Później zaczął rosnąć.
Wnioski:
Obecna panika jest paniką nr. 7 w historii naszej giełdy. Opisane 6 przypadków ma pewne podobieństwa, które pozwalają oszacować co może wydarzyć się w przyszłości.
- Rzeczywistość zwykle jest łagodniejsza niż się wydaje w momencie paniki. Gdy kraje azjatyckie nie były w stanie obsługiwać zadłużenia, wydawało się, że to ich koniec. Gdy pękała bańka nieruchomości wydawało się, że to już koniec świata jaki znamy. Gdy upadał bank Lehman Brothers ludzie myśleli, że cały świat finansów się zawali. Takich przypadków jest sporo, ale zawsze ostatecznie okazywało się, że skutki danego zdarzenia były znacznie mniej dotkliwe niż sądzono w momencie paniki.
- Panika może wydawać się nieprzewidywalna, ale to nie do końca prawda. Otóż potężne spadki na giełdach są jak rozpalanie potężnego ogniska. Nagłe negatywne zdarzenie jest idealną iskrą, ale jeśli nie znajdzie ona podatnego gruntu w postaci słabych danych makroekonomicznych to zgaśnie równie szybko jak się pojawiła.
Gdy fundamenty gospodarek są dobre to negatywne wiadomości nie powodują paniki.
- Panika na giełdach jeszcze nigdy nie zwiastowała nagłego powrotu do wzrostów.
- 3 razy pojawiła się u szczytu pękających baniek i zwiastowała kontynuację mocnych spadków.
- 3 razy pojawiła się pod koniec ruchy spadkowego, ale na rozpoczęcie porządnych wzrostów trzeba było jeszcze czekać minimum 3 miesiące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz