Wyobraź sobie, że jesteś producentem świń. Produkujesz powiedzmy: 100 sztuk miesięcznie. W pewnym momencie zauważasz, że rynek jest na tyle chłonny, że wszystkie wyprodukowane świnie sprzedajesz na bieżąco bez żadnego trudu. Stwierdzasz, że w takim razie warto zwiększyć produkcję. Zatrudniasz dodatkowe osoby i po pewnym czasie produkujesz już 200 sztuk miesięcznie. Na początku nadal sprzedajesz je bez trudu, jednak po pewnym czasie (choć jeszcze tego nie widzisz) rynek jest już nasycony, a kupującymi są głównie chłodnie, które magazynują towar na później. Z czasem jednak i one nie potrzebują już trzody chlewnej i popyt szybko znika. Postanawiasz ograniczyć produkcję z powrotem do 100 sztuk miesięcznie. W pewnym momencie zauważasz jednak, że obecnie ciężko jest ci sprzedać nawet te 100 sztuk, z którymi na początku nie miałeś problemów, gdyż pośrednicy w handlu mięsem wciąż mają pełne chłodnie, które powoli opróżniają, przez co robią ci konkurencję. Popyt jest na tyle mały, że ograniczasz produkcję do 50 sztuk miesięcznie. Chłodnie się cieszą i wyprzedają swoje zapasy. Po pewnym czasie ich magazyny są prawie puste i znów pojawia się popyt zarówno ze strony konsumentów jak i chłodni, dzięki czemu możesz wrócić do produkcji 100 sztuk miesięcznie.
W ten sposób cykl koniunkturalny zatoczył koło. Mieliśmy hossę i bessę. Okazuje się, że nie jesteśmy pierwszymi, którzy zauważyli taką cykliczność. Pierwszy opisał go Joseph Kitchin niemal 100 lat temu. Co więcej. zauważył on, że opóźnienie w rozchodzeniu się informacji o zmianach popytu jest mniej więcej stałe, co oznacza po prostu, że każdy taki pełen cykl zajmuje mniej więcej taką samą ilość czasu (ok. 3 - 4 lata).
Od momentu opisania cyklu Kitchina zauważano go na przeróżnych rynkach. Niezmienność czasu trwania, pozwala dosyć dokładnie szacować miejsce w ramach cyklu, w którym się znajdujemy, a to z kolei może być bardzo pomocne w inwestowaniu.
Spójrzmy ta to jak na naszej giełdzie wygląda cykl Kitchina.
Aby go znaleźć, najlepiej jest śledzić charakterystyczne punkty powtarzające się okresowo. Ja wybrałem szczyty, gdyż na naszej giełdzie były znacznie lepiej widoczne i jednoznaczne niż dołki. Jako indeksu giełdowego użyłem mWIG40, gdyż jest bardziej rozproszony pomiędzy branżami niż WIG20, a dla starszych danych: WIG (mWIG40 nie jest dostępny dla starszych danych).
Strzałki pokazują 7 szczytów, które mieliśmy na naszej giełdzie od momentu jej założenia. Daty szczytów to:
- 1994 luty
- 1997 marzec
- 2000 maj
- 2004 kwiecień
- 2007 czerwiec
- 2011 maj
- 2015 kwiecień
Co ciekawe, wszystkie 7 szczytów pojawiło się pomiędzy miesiącami luty - czerwiec, ale tą zależność zgłębimy innym razem.
Dziś skupimy się na odległościach pomiędzy poszczególnymi szczytami, a wynoszą one odpowiednio:
- 37 miesięcy
- 38 miesięcy
- 47 miesięcy
- 38 miesiecy
- 47 miesięcy
- 47 miesięcy
Oznacza to, że najkrótszy cykl na naszej giełdzie trwał 3 lata i 1 miesiąc, a najdłuższy 3 lata i 11 miesięcy. Bardzo ładnie wpasowuje się to w teorię Kitchina. Rozproszenie pomiędzy najkrótszym i najdłuższym cyklem to 10 miesięcy, co w kontekście długości jego trwania jest akceptowalne.
Taki model pozwala nam oszacować moment pojawienia się kolejnego szczytu na naszej giełdzie. W najkrótszej wersji będzie to maj 2018 r., a w najdłuższej marzec 2019 r.
Aby nieco uściślić naszą prognozę, dobrze byłoby oszacować również miejsce wystąpienia ostatniego / najbliższego dołka. Tu niestety zadanie nie jest już takie proste, gdyż rozbieżność pomiędzy czasem trwania hossy / bessy jest znacznie większa niż rozbieżność w czasie trwania całego cyklu. Bessa, która przychodziła po momentach zaznaczonych strzałkami trwała odpowiednio:
- 13 miesięcy
- 17 miesięcy
- 28 miesięcy
- 10 miesięcy
- 20 miesięcy
- 13 miesięcy
Oznacza to, że najkrótsza bessa trwała tylko 10 miesięcy, a najdłuższa aż 28 miesięcy. Powtórzenie skrajnie krótkiej bessy (10 miesięcy) jest o tyle mało prawdopodobne, że jej zakończenie było związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej i napływem dużego kapitału. Taka sytuacja najprawdopodobniej w najbliższym czasie się nie powtórzy.
Obecnie bessa trwa już 14 miesięcy, co z jednej strony oznacza, że z punktu widzenia czasowego może się już chylić ku końcowi (mieliśmy już 2 bessy w historii które trwały 13 miesięcy), a z drugiej może oznaczać, że zakończy się ona dopiero w wakacje 2017 r. (najdłuższa bessa trwała 28 miesięcy).
Podsumowując, dzisiejsza analiza sugeruje, że bessa mogła nie zakończyć się w styczniu 2016 r. (wtedy trwałaby tylko 11 miesięcy) i wciąż trwa, co oznacza, że dołki z tamtego okresu mogą zostać pogłębione.
A co wy myślicie o takiej analizie opartej głównie na powtarzalności czasowej hossy-bessy? Czy według was dołek bessy już był czy dopiero będzie?
Obecnie bessa trwa już 14 miesięcy, co z jednej strony oznacza, że z punktu widzenia czasowego może się już chylić ku końcowi (mieliśmy już 2 bessy w historii które trwały 13 miesięcy), a z drugiej może oznaczać, że zakończy się ona dopiero w wakacje 2017 r. (najdłuższa bessa trwała 28 miesięcy).
Podsumowując, dzisiejsza analiza sugeruje, że bessa mogła nie zakończyć się w styczniu 2016 r. (wtedy trwałaby tylko 11 miesięcy) i wciąż trwa, co oznacza, że dołki z tamtego okresu mogą zostać pogłębione.
A co wy myślicie o takiej analizie opartej głównie na powtarzalności czasowej hossy-bessy? Czy według was dołek bessy już był czy dopiero będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz