Ze zjawiskiem bańki spekulacyjnej mamy do czynienia, gdy cena danego waloru znacznie odbiega od jego wartości teoretycznej. Każdy inwestor z pewnością pamięta rok 2007, który był istną fabryką pękających balonów. Jak powstają hiperboliczne monstra? Czy rządy tego świata maczają palce w gigantycznych giełdowych manipulacjach?
Na początek przyjrzyjmy się przebiegom historycznych baniek spekulacyjnych.
Pierwszy przykład to bańka z 2007 roku na naszym rodzimym rynku (bardzo podobną można znaleźć prawie na każdej giełdzie na świecie). Kreski zaznaczone na wykresie to równoległe linie trendu, obejmujące niemalże cały wykres od początku istnienia giełdy w Polsce.
Dzięki temu mamy pewien obraz kiedy giełda jako całość jest niedowartościowana, a kiedy przewartościowana.
Obszary zaznaczone na zielono to hossy, a czerwona elipsa to bessa. Tak jest bessa może być pozioma. Wynika to z faktu, że pomimo słabych danych makro (gospodarka znacznie zwolniła tempo wzrostu), na rynku panował optymizm wywołany wejściem Polski do Unii Europejskiej.
Przez to, że poprzednia bessa nie bardzo się udała, ludzie zaczęli nabierać przekonania, że hossa nigdy się nie skończy. Ważnym spostrzeżeniem jest nieudolność ogółu inwestorów w dostrzeganiu bańki. Oczywiście z perspektywy czasu każdy widzi sztuczne pompowanie cen, ale w trakcie tego procesu, nie jest to takie oczywiste.
Mała dygresja: Widać, że aktualnie znajdujemy się w około 1/3 szerokości przedziału. Fakt ten nie ma żadnej wartości prognostycznej w perspektywie kilku miesięcy, gdyż równie dobrze możemy znów pocałować dolną bandę. Pozwala nam za to sądzić, że silne wzrosty od marca 2009 roku nie były dmuchaniem kolejnego spekulacyjnego balona, a jedynie powrotem do neutralnej wyceny, po skrajnym niedowartościowaniu.
Spójrzmy na drugi obrazek:
Tym razem oglądamy cenę kontraktów na ropę naftową. Wykres specjalnie przedstawiony jest w skali liniowej, aby uwydatnić charakterystyczną cechę baniek. Mianowicie: bańki zawsze przypominają hiperbolę, a więc z początku rosną powoli, ale z czasem nabierają prędkości rysując niemal pionowe linie. Co więcej, bańki zawsze pękają z hukiem. Nie było jeszcze bańki, która po punkcie kulminacyjnym spokojnie wracałaby do wyceny teoretycznej.
Aby przekonać się czy dany wykres przedstawia pompowany balon, wystarczy narysować kilka kolejnych linii łączący następujące po sobie dołki. Jeśli kolejne linie są skierowane coraz bardziej pionowo, może to oznaczać zwiększone ryzyko pęknięcia. Oczywiście nie jest to metoda idealna, ale daje pewien poglądowy obraz.
Często pompowanie baniek zarzuca się rządom lub dużym instytucjom finansowym. Czy słusznie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie prześledźmy wyniki pewnego eksperymentu.
Pewnej grupie osób zostały przedstawione następujące zasady gry:
- każdy uczestnik dostaje taką samą startową kwotę wirtualnych pieniędzy
- gra trwa 30 dni.
- wszystko co uda im się zarobić ponad początkową stawkę dostają w postaci realnych pieniędzy (po to aby zmotywować uczestników do chęci maksymalizacji zysku)
- gra polega na handlowaniu akcjami jednej wymyślonej spółki
- prowadzący jest tzw. market makerem, ale uczestnicy mogą też handlować między sobą
- w 1 dniu handlu cena emisyjna akcji to 1zł. (Każdy może kupić ograniczoną liczbę akcji na debiucie, za ok 1/3 dostępnej kwoty)
- Prowadzący deklaruje, że w 30 dniu gry, cena wewnętrzna spółki wyniesie 2zł / akcję i po takiej właśnie cenie będzie wtedy skupował akcje.
Po przeprowadzeniu eksperymentu okazało się, że ok. 70% osób skończyło grę z dorobkiem mniejszym niż zaczynali. Jak to możliwe?
Otóż, już w pierwszy dzień uczestnicy wiedząc, że za 30 dni akcje będą 2 razy droższe zdyskontowali nową cenę w swoich obliczeniach i cena bardzo szybko osiągnęła 2zł. Jednak na tym nie poprzestała. W kolejnych dniach każdy próbował kupić kilka akcji np. po 2,5zł wiedząc, że sprzeda je komuś kto chętnie kupi za 2,6zł, bo on z kolei będzie chciał sprzedać za 2,7zł. I tak dalej.
Powstała typowa bańka spekulacyjna, która w szczytowym momencie sięgnęła niemal 4zł / akcję (eksperyment wielokrotnie powtarzano i za każdym razem cena była nieco inna).
Wszystko było ok dopóki okres zakończenia gry był względnie daleko. Jednak zawsze na kilka dni przed końcem przychodziło otrzeźwienie. Inwestorzy zaczęli "przypominać sobie", że przecież już za kilka dni jedna akcja będzie warta 2zł. To rozpoczynało coraz szybszy wyprzedawanie akcji i tak powstawała mini bessa.
Tak samo jest w rzeczywistości, (a nawet nieco trudniej, bo nikt nam nie poda dokładnej wyceny teoretycznej za X dni.). Zadziwia mnie tylko krótkowzroczność badanych, którzy od początku wiedzieli, że cena nie powinna przekroczyć 2zł.
Niestety taka sama krótkowzroczność dopada każdego z nas. Nie wierzysz?
To spróbuj odpowiedzieć na pytanie: "Ile jesteś w stanie zapłacić za butelkę z magicznym świetlikiem, który spełni Twoje dowolne jedno życzenie (możesz prosić o pieniądze). Jedynym warunkiem jest to, że po spełnieniu życzenia musisz odsprzedać świetlika innej osobie za mniej niż sam go kupiłeś. Inaczej zgnijesz w lochach."
Ile byłbyś w stanie dać? Może 100 000zł? W końcu potem możesz poprosić o 10 mln.
Pomyślmy od tyłu. (Zakładamy, że najmniejszym pieniądzem jest jeden grosz). Czy kupiłbyś taką butelkę za 1 grosza? Oczywiście, że nie bo nie byłbyś w stanie jej potem odsprzedać taniej.
Czy kupiłbyś ją za 2 grosze? Oznaczałoby to, że musisz potem znaleźć kogoś kto odkupi ją za 1gr, a takiej osoby nie znajdziesz bo każdy wie, że jak kupi za grosz to potem jej nie sprzeda.
Idąc tym tokiem myślenia dalej. Nie powinieneś jej też kupować za 3gr, 5zł, a także za 100 000zł.
Możesz powiedzieć: "No przecież za 100 000zł to spokojnie mogę kupić, bo na pewno znajdę jakąś osobę, która kupi troszkę taniej (ale nadal z zapasem ceny)." Cena butelki spadałaby od 100 000zł (dmuchanie bańki), aż do momentu gdy ktoś kupiłby ją myśląc, że sprzeda, a nikt nie chciałby kupić. (Bańka pęka).
Jesteś pewien, że nie byłbyś osobą, która została z butelką w ręce?
Odpowiadając na pytanie postawione początkowej części: Być może rządy i instytucje mają pewien udział w pompowaniu bańki spekulacyjnej, poprzez podsycanie atmosfery euforii, ale rzeczywistym powodem tworzenia baniek jest nasza nieposkromiona chciwość.
Na zakończenie chciałbym, abyś przyjrzał się aktualnemu wykresowi złota. Może coś ciekawego wpadnie Ci w oko ;)
Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego miałbym zostać z butelką spełniającą życzenia w dłoni kupując ją za 10 złotych... myślę że sam odkupił byś ją ode mnie za 9.99;)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Od kilku dni szukam możliwości grania na złocie, ale niekoniecznie z lewarem. Niestety w Polsce ponoć nie da się tego zrobić. A pęknięci bańki jest już blisko... ;)
OdpowiedzUsuńMoże się skusze na forexa i zaczaję się na nie.
W Holandii swego czasu było tak, że sadzonki tulipanów były droższe niż złoto. A w ogóle mi się kawał przypomniał, jak baca chciał od turystów za swojego psa milion. Oni poszli w góry, a wracając zapytali bacę, czy sprzedał psa. A pewnie że tak - powiedział - zamieniłem go na dwa koty po 500 tysięcy :-)
OdpowiedzUsuń@cyrusthevirus
OdpowiedzUsuńNajpierw znalazłbym kogoś chętnego na 9,98 ;)
@Intraneus
Co do złota to pęknięcie jest tylko kwestią czasu. Najgorsze jest jednak to, że może to być jutro, a może za pół roku. Nikt tego nie wie. Ale gdyby poczekać, na zjazd w dół o kilkanaście % to mógłby to być dobry sygnał pęknięcia bańki.
@dhariush
Świetny ten dowcip :)
Bańki spekulacyjne są fajne, bo zazwyczaj można na nich ładnie jeździć. Kwestia wyznaczenia jakiejś techniki do badania odwrócenia.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo, kiedy jest koniec bańki, ale lepiej jest chyba nie kupować, kiedy już idzie prawie pionowo. Ale za to jak zacznie spadać to zazwyczaj gwałtownie, co daje ładną sytuację dla pozycji short :)