Ludzie mają różne potrzeby. Od tych bardzo podstawowych (jedzenie, sen) przez nieco bardziej skomplikowane (poczucie bezpieczeństwa, więzi z innymi ludźmi) po te najbardziej górnolotne (samorealizacja). Wszystkie potrzeby w spójną całość zebrał Abraham Maslow, w ramach popularnej piramidy Masłova.
Teoria jest mniej więcej taka, że w pierwszej kolejności staramy się zaspokoić potrzeby niższego rzędu, a gdy to nam się uda idziemy w górę piramidy. I tak np.: Gdy nad kimś ciąży widmo głodu to będzie skupiał się na tym jak zasiać ziarno i zebrać dobry plon, a nie, na którą sztukę w teatrze najchętniej by poszedł.
Wiele pokoleń naszych przodków żyło gdzieś w okolicy walki o poczucie bezpieczeństwa (I i II wojna światowa). Jesteśmy jednym z pierwszych pokoleń, które większą część piramidy otrzymuje jakby domyślnie. Pomijając już te najbardziej podstawowe potrzeby, nawet te średniego rzędu są dla nas oczywiste (Obecnie standardem jest to, że każdy idzie na studia i zostaje mgr. Normalne jest też to, że człowiek w życiu powinien poszukiwać głębszego sensu, czegoś więcej). Obecnie znacznie częściej problemy ludzi dotyczą samorealizacji niż dolnych pięter piramidy. W żadnym wypadku nie jest to zarzut. Po prostu tak jest. Gdy jesteśmy pewni, że dolne piętra mamy pod kontrolą, idziemy wyżej.
Można by jednak zadać sobie pytanie, dlaczego wcześniej nikt nie dotarł do tak wysokiego poziomu piramidy? Przecież ludzie żyją na ziemi już wiele lat, więc już dawno powinni być w stanie kontrolować dolne piętra piramidy, a wiemy, że tak nie jest, bo przecież na Ziemi jest głód i wojny. A może ludzie w historii docierali do najwyższego poziomu, ale później z jakichś przyczyn z niego spadali?
Szukając w historii przykładów rozwiniętych cywilizacji, które były na wysokim poziomie piramidy Masłova możemy się natknąć np. na starożytną Grecję, Francję pod rządami Napoleona czy Polskę w złotym XVI w. Dalsze losy tych tworów można posumować tak, że w czasie ekspansji zawsze w końcu napotykali na przeciwnika, z którym nie byli w stanie sobie poradzić (Grecja napotkała Rzym, Napelon napotkał Rosję, a Polska napotkała Szwecję, Turcję i Rosję). W efekcie wojen w naturalny sposób poziom danego państwa na piramidzie Masłova spadał, bo znów trzeba było bardziej się troszczyć o bezpieczeństwo, zapasy jedzenia itp.
Można by więc wyciągnąć wniosek, że tak jak w naturze mamy różne mechanizmy równoważenia (Gdy w danym rejonie pojawia się więcej zajęcy, to rośnie też populacja żywiących się nimi lisów, która kontroluje przyrost zajęcy), tak samo w świecie ludzi, gdy jakiś twór rozrasta się zbyt mocno, zawsze znajduje się "lis", który sprowadza go na dolne poziomy piramidy Masłova.
Można by się jednak zapytać, co jeśli akurat w pobliżu nie ma żadnego lisa? Co gdy zającom żyje się zbyt dobrze? Sprawdził to John Calhoun w swoim znanym eksperymencie: "Mouse Utopia". Zastanowił się on nad pytaniem: "Co się stanie, gdy zapewnimy populacji myszy, wszystko czego tylko potrzebują (nieograniczone: pożywienie, przestrzeń, materiał do budowy gniazd, dostęp do opieki lekarskiej)?" Czy będą rozmnażać się na potęgę, aż w końcu zacznie brakować miejsca?
Okazało się, że eksperyment można było podzielić na 4 fazy:
- Przystosowanie - dni (0 - 104)
- W pierwszym dniu do utopii wpuszczono 4 samce i 4 samice, które po początkowej nieufności stworzyły pomiędzy sobą podział terytorialny i zaczęły się rozmnażać.
- Pierwsze młode pojawiły się w 104 dniu.
- Gwałtowny wzrost - dni (105 - 314)
- Populacja myszy rośnie bardzo szybko (podwaja się co 55 dni).
- Wytworzyła się struktura społeczna (bardziej dominujące samce mają więcej potomstwa).
- Stagnacja - dni (315 - 559)
- Przyrost naturalny zwalnia (populacja dubluje się co 145 dni). Coraz więcej samców jest nie-dominujących (nie walczą o teren/pożywienie/samice). Samice przejmują role agresywne (obrona gniazd).
- Samce przestają zabiegać o samice. Wśród samców pojawiają się zachowania homoseksualne.
- U samic pojawia się naturalna antykoncepcja (wchłanianie płodów). Pojawiają się pierwsze zupełnie bezdzietne samice.
- W połowie tej fazy już niemal wszystkie młode są porzucane przez samice zaraz po urodzeniu.
- Spodziewano się, że ostatecznym czynnikiem ograniczającym wzrost populacji będzie brak miejsca, ale w kulminacyjnym momencie populacji liczyła 2200 myszy, a teren badań był w stanie pomieścić prawie 4000. Dodatkowo tylko 20% gniazd było zajętych.
- Wymieranie - dni (560 - 1588)
- Samice przestają zachodzić w ciąże.
- Pojawiły się męskie odpowiedniki samic. Samce, które zupełnie nie interesowały się samicami. Całe dnie spędzały na jedzeniu, piciu, spaniu i dbaniu o swoje futro.
- Ostatni tysiąc myszy nie wykształcił w sobie żadnych odruchów społecznych (brak jakiejkolwiek agresji, chęci obrony gniazda czy potomstwa). Jednocześnie wyglądał na bardzo zdrowy i zadbany.
- W dniu 1588 umarła ostatnia mysz co oznacza wyginięcie populacji.
Wnioski Calhouna są następujące:
- Brak wyzwań stopniowo pogarsza zachowanie kolejnych pokoleń populacji. Ta degeneracja jest nieunikniona i kończy się wymarciem populacji
Dokładniejszy opis eksperymentu można znaleźć tutaj.
Czy wnioski oparte na eksperymencie z myszami można przenieść na zachowanie ludzi? Na szczęście nie musimy gdybać, gdyż bardzo podobny eksperyment został przeprowadzony również na ludziach na początku naszej ery. Całość trwała ponad 400 lat i nazywała się: "Cesarstwo Rzymskie".
W skrócie Cesarstwo Rzymskie było chyba jednym z niewielu historycznych tworów, które funkcjonowało na zasadach bardzo podobnych do eksperymentu Calhuna. Obszar który zajmowało było ogromny. Czas jego istnienia był na tyle długi, że zdążyły się urodzić pokolenia, które znały tylko stan dobrobytu. Nie musiały walczyć o pożywienie czy bezpieczeństwo.
A oto kilka faktów z okresu niedługo przed upadkiem Cesarstwa:
- Liczba obywateli Cesarstwa malała.
- Rodziny miały coraz mniej dzieci, a to przekładało się na ujemny przyrost naturalny. Następowało starzenie się społeczeństwa.
- Obojętność ludu w kwestiach politycznych.
- W początkach Cesarstwa lud wybierał swoich władców, zbierał się aby debatować w kwestiach politycznych. Pod koniec zwykli obywatele totalnie nie interesowali się kwestiami społecznymi. Było im wszystko jedno w wielu kwestiach. Stali się leniwi.
- Wzrost znaczenia przyjemności
- Powszechne było zamiłowanie do luksusów. Coraz więcej czasu spędzano dbając o wygląd.
- Niechęć do wstępowania do armii
- W początkach Cesarstwa armia rzymska słusznie uchodziła za jedną z najlepiej wyszkolonych formacji bojowych. Pod koniec, coraz mniej obywateli chciało zaciągać się do armii tylko po to aby walczyć gdzieś daleko na kresach Cesarstwa. Większość wolała pozostać w bezpiecznym, luksusowym domu i korzystać z życia.
- Zachęty dla imigrantów do przybywania do Cesarstwa
- Początkowa siła Rzymu wynikała z jedności kulturowej, jednak gdy przyrost naturalny zaczął się zmniejszać i zaczynało brakować rąk do pracy, Cesarstwo z chęcią przyjmowała dotychczasowych wrogów (germanie) do pracy. Podobne zjawisko dotyczyło armii, która początkowo składała się tylko z Rzymian. Z czasem, aby nie musieć samodzielnie chwytać z broń, Rzymianie zaczęli wysyłać w ich miejsce swoich podwładnych (m.in. german).
- Upadek patriotyzmu
- W początkach Cesarstwa, jedną z popularnych dewiz było: "Słodko i zaszczytnie jest umierać za ojczyznę". U schyłku Cesarstwa znacznie bardziej popularne stało się: "carpe diem" (chwytaj dzień, nie marnuj chwil).
Jeśli porównamy te cechy społeczeństwa Cesarstwa Rzymskiego ze szczurami z eksperymentu Calhouna otrzymamy praktycznie ten sam zbiór. Wygląda to tak jakby pokolenia urodzone w czasach luksusu (gdy normą było zapewnienie podstawowych i "średnio-zaawansowanych" potrzeb z piramidy Maslova), nie były w stanie samodzielnie wytworzyć w sobie standardowych struktur społecznych niezbędnych do przetrwania. Nie bronią swojego terenu, nie rozmnażają się. Swój czas poświęcają głównie na "chwytanie dnia".
Dlaczego Cesarstwo Rzymskie upadło?
Przyczyn było wiele i są o tym całe książki, ale aby zrozumieć główny mechanizm upadku, wystarczy wiedza o tym, że elity w każdym społeczeństwie mogą przyjmować jeden z trzech stanów:
- grupa rządząca - jest to grupa złożona z osób o altruistycznych poglądach. Ich motywacją jest dobro całego społeczeństwa. Aby skutecznie rządzić, grupa ta potrzebuje zestawu przywilejów. Jeśli tych przywilejów zaczyna nadużywać z egoistycznych pobudek to zmienia się drugą grupę:
- grupa konsumpcyjna - jest to grupa zainteresowana głównie własnym interesem, która korzysta z przywilejów jakie daje jej posiadane stanowisko. Gdy konsumpcjonizm grupy rządzącej przekracza pewną barierę, w społeczeństwie wyrasta kontr-grupa:
- grupa walcząca - jest to grupa która dostrzega nadmierny konsumpcjonizm grupy rządzącej i z czystych motywów chce mu przeciwdziałać. Jeśli niezadowolenie społeczne jest wystarczająco duże, to grupa ta dochodzi do władzy i staje się grupą rządzącą, a całe koło się zamyka.
Szukając przyczyny upadku Rzymu na pewno jednym z elementów był mocny konsumpcjonizm grupy rządzącej, ale to co przeważyło, była bierność zwykłych obywateli. W standardowym społeczeństwie powstała by grupa walcząca, która wytykałaby błędy osób rządzących. W końcowych latach Cesarstwa, lud był na tyle obojętny politycznie i zajęty samorealizacją i korzystaniem z luksusów, że taka grupa walcząca nie powstała, co doprowadziło do chaosu.
W tę sytuację bardzo dobrze wpasowały się plemiona barbarzyńskie (Germanie, Hunowie, Wandalowie, Wizygoci itp.).
- W Cesarstwie zaczynało brakować ludności, więc Rzymianie rąk do pracy chętniej szukali wśród barbarzyńców.
- Cesarstwo oferowało coś co dzisiaj nazwalibyśmy zasiłkami (również dla barbarzyńców), a więc można było nic nie robić, a i tak mieć zapewnione podstawowe środki do życia.
- Rzymianom nie chciało się iść do armii, więc chętnie wysyłali zamiast siebie barbarzyńców.
Doprowadziło to do sytuacji, w której nieprzekraczalna niegdyś, dla barbarzyńców, granica Cesarstwa Rzymskiego została dla nich otwarta. Jak czytamy dalej w książkach: "Bezpośrednią przyczyną upadku cesarstwa rzymskiego na zachodzie był w 476 r. wojskowy zamach stanu Odoakra, dowódcy germańskich oddziałów w służbie rzymskiej.".
Wygląda więc na to, że pokolenia rodzące się w momencie, gdy dla społeczeństwa najważniejszą rzeczą jest samorealizacja, są skazane na bycie społecznie upośledzonymi i z pewnością w okolicy znajdzie się ktoś kto to upośledzenie wykorzysta.
Wydaje się też, że wojny są naturalnym procesem na równoważenie społeczeństw, które zbyt mocno uciekają w stronę samorealizacji.
Przekładając te informacje na obecną sytuację trochę niepokoi pchające się na usta porównanie eksperymentu z myszami, Cesarstwa Rzymskiego i Zachodniej Europy jaką znamy obecnie. Pomimo ogromu różnic w szczegółach, wydaje się, że proces przebiegający w tle we wszystkich trzech sytuacjach jest analogiczny.
Co o tym sądzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz