Strony

piątek, 25 listopada 2011

5 grzechów klienta biura maklerskiego



Autorem dzisiejszego wpisu jest Mateusz Stencel, Makler Papierów Wartościowych, autor
bloga Zapiski Maklera Giełdowego, na którym porusza tematy związane z spekulacją jak również prezentuje swoje realne transakcje. Zapraszam do lektury:

Rynek akcyjny, walutowy, terminowy… nieważne. Nie ma znaczenia, czy to giełda sprzed
lat, dekady czy wieku. Za każdym razem w roli głównej człowiek, który tworzy ten rynek, ze
swoimi słabościami i nadziejami.

Na pierwszy rzut oka każdy jest inny. Jednak z perspektywy maklera dziennie wsłuchującego się w swoich klientów, klasyfikując ich wyłącznie po odczuciach i sposobie radzenia sobie z emocjami, praktycznie wszyscy są jednakowi. Bez znaczenia, czy stary czy młody, kobieta czy mężczyzna. Wszyscy tacy sami.

LENISTWO

Co warto kupić? To standardowe pytanie przeciętnego Kowalskiego, który ledwo wszedł do biura. Pytanie, na które ciężko odpowiedzieć, bo niby co? To co dla jednego może być dobrą inwestycją niekoniecznie musi być dobre dla drugiego . Natomiast zazwyczaj zamiast samemu pomyśleć i zastanowić się co może być warte uwagi, klient czeka na zdanie „na pewno najpewniejszym wyborem jest ta i ta spółka”, którego tak naprawdę nigdy nie słyszy…

Sugestia: To Ty musisz być pewny swojego wyboru. Każdy różni się pod względem wiedzy, kapitału i umiejętności. Gdy działasz na podstawie czyjeś rekomendacji jesteś od niego uzależniony. A to nigdy nie wychodzi na dobre.

"Myślę, że ludzie chcą żeby ich prowadzić, instruować i mówić co mają robić. Szukają zapewnień. Zawsze chcą podążać za tłumem, masą, ponieważ pragną poczucia bezpieczeństwa. Boją się samodzielności i posiadania opinii sprzecznej z opinią większości, chcą być częścią czegoś większego, a nie stać jak samotne cielę na środku niebezpiecznej prerii opanowanej przez wilki."
NAIWNOŚĆ

Owszem, giełda jest po to, by można na niej zarobić pieniądze, ale myślenie, że na pewno tak będzie jest naiwnością. Gdy staram się przedstawić obydwie strony medalu zysku jak i straty, na twarzy Kowalskiego rysuje się lekki grymas. Pewnie myśli sobie: "Co jest? Ja tu zarobić przyszedłem, a on mi z jakimiś stratami wyskakuje?". Kowalski zazwyczaj nie chce słyszeć o jakiś ewentualnych stratach.

Jest nastawiony wyłącznie na zysk. Natomiast dla mnie ulubionym i najważniejszym pytaniem jest: „Co Pan zrobi jeśli te akcje zamiast rosnąć zaczną spadać?” i tutaj zazwyczaj albo nie otrzymuje odpowiedzi, albo jest wymijająca. Dobrym tego przykładem jest rozmowa z klientem w tym wpisie: Nie bądź frajerem! Zawsze ustawiaj stop lossa.

Sugestia: Przed zakupem danych akcji zastanów się po jakiej cenie je sprzedaż jeśli zaczną spadać. Zapisz cenę na kartce i trzymaj się tego bezwzględnie. Uwierz mi, obserwując innych jestem skłonny twierdzić, że w momencie zakupu akcji traci się logiczne myślenie, a papierowe zyski czy straty potrafią zrobić "wodę z mózgu".

NIECIERPLIWOŚĆ

Zdarza się, że analiza jakieś spółki brzmi: (...) Możliwe, że warto będzie posiadać te akcje z technicznego punku widzenia, ale dopiero gdy cena wzrośnie i przebije opór. Teraz te akcje są „za tanie”. No i tutaj zapala się czerwona lampka naszego klienta: „Gdyby tak je kupić już teraz to niż dojdą to tego oporu ja już będę zarobiony!”.

Sugestia: Zawsze czekaj, gdy sytuacja będzie klarowna i jasna. Nie chodzi, by kupić akcje tanio, chodzi o to, by kupić je w odpowiednim momencie. Jeśli jakaś formacja nie jest ukończona, czy cena jeszcze nie przebiła oporu, nie śpiesz się i poczekaj na dalszy rozwój sytuacji.

"Niewielu osiąga sukces na giełdzie, ponieważ brak im cierpliwości. Czują silną potrzebę szybkiego wzbogacenia się."

PYCHA

W tym momencie klient ślepo przekonany o tym, że akcje, którymi się zainteresował, dają mu zarobić krocie, wydaje polecenie kupna niczym z Las Vegas: „Za wszystko”, czy bardziej wyrafinowanie "Za wszystkie środki, które mam na rachunku".

Sugestia: Gdy dokonujesz zakupu nie rób tego od razu za pełną kwotę, którą chcesz przeznaczyć na ten cel. Lepiej na początek kupić część np. 1/3 i poczekać co będzie się dalej działo. Jeśli wybór będzie dobry powiększysz pulę. Będzie Ci łatwiej to zrobić, ponieważ będziesz miał już "coś zarobione" i przynajmniej do czasu kolejnego zakupu masz "rację" i jesteś po dobrej stronie rynku.

Jeśli natomiast efekt będzie odwrotny i zacznie spadać przyznaj się do błędu, sprzedaj i pomyśl sobie: "Dobrze, że nie napalałem się zbyt mocno, strata byłaby kilka razy większa, a tak po małym uszczupleniu kapitału wiem, że zakup nie był trafioną decyzją".

PRÓŻNOŚĆ

Naszemu Kowalskiemu zapakowanemu w akcje nie pozostaje już nic tylko czekać. Gdy akcje pójdą "do góry", pomyśli sobie: "Jednak dobrze zrobiłem! Wiedziałem, że trzeba od razu się decydować, a nie czekać i patrzeć jak cena bez nas wspina się do góry". Mimo że transakcja może przynieść więcej zysku niż czekanie na odpowiedni moment, u Kowalskiego spotęguje to złe przekonania, które będą dla niego "czystą prawdą" i prędzej czy później skończy się tak:

Akcje po zakupie spadają, ale nasz Kowalski wie, że trzeba twardo stać przy swoim, ponieważ zawsze miał rację, więc teraz też będzie ją miał. Pewnie myśli sobie: "Szkoda, że od razu kupiłem za wszystkie pieniądze, teraz bym sobie dokupił i pięknie uśrednił cenę".

Właśnie w tym momencie następuje przemiana ze spekulanta w "inwestora długoterminowego". Akcje spadają, a Kowalski nie potrafi przyznać się do błędu. Wie, że już dużo stracił i przyrzeka sobie, że gdy tylko wrócą do ceny, po której je kupił od razu je sprzeda. Problem w tym, że one już tam nie wracają…

Sugestia: Wiem, że to trudne, ale jeśli zapisałeś sobie poziom ceny, po którym przyznasz się do błędu i sprzedasz akcje to zrób to. Przyznanie się do błędu to najtrudniejszy element tej gry, ale niezbędny, by odnieść w niej jakikolwiek sukces. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele ludzi dalej ma na rachunkach Petrolinvest po 300zł czy Bioton po 2 zł. Oni nie potrafili powiedzieć: "Trudno pomyliłem się trzeba się tego pozbyć" i tak naprawdę już nigdy nie odzyskają własnych pieniędzy.

I jeszcze jedno: Amatorzy uśredniają w dół, profesjonaliści w górę. Miej to na uwadze.

"Nadzieja i chciwość są najlepszymi przyjaciółmi przegranych. Zajęcie pozycji na rynku wywołuje nadzieję. Pozytywne nastawienie leży w naturze ludzkiej, spodziewamy się najlepszego. Nadzieja ma duże znaczenie dla przetrwania. Ale podobnie jak ignorancja, chciwość i strach wypacza rozsądek. Bo widzisz, giełda jest oparta na faktach, rzeczywistości i powodach, giełda jest nieomylna. To traderzy się mylą. Po zakręceniu ruletką to mała czarna kulka pokazuje końcowy wynik, a nie chciwość, strach czy nadzieja. Wynik jest obiektywny, ostateczny i niepodważalny."

Te dawne słowa Jessego Livermora jednego z najlepszych graczy Wall Street świadczą o tym, że ludzie tak samo kiedyś jak i teraz odczuwają stratę, nadzieję i euforie. Różnica między tymi, którzy potrafią wyżyć z tej gry polega na poradzeniu sobie z samym sobą i okiełznaniu negatywnych emocji. Niestety ludzi, którzy to potrafią jest tylko garstka.

Czy Wy też zauważacie u siebie te grzechy? Jak z nimi walczycie?

14 komentarzy:

  1. Świetny wpis!

    Mógłbym tylko dodać jedno zdanie. "Wie, że już dużo stracił i przyrzeka sobie, że gdy tylko wrócą do ceny, po której je kupił od razu je sprzeda." Ale nawet w momencie gdy wrócą do tej ceny to ich nie sprzeda mając nadzieję, że cena nadal będzie rosnąć ;) już taka ludzka natura.

    Pozdrawiam /dp

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Anonimowy.

    Dzięki za miłe słowa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy uśrednianie w dół na koncie IKE jest takie złe ? Czy Graham był amatorem ?

    OdpowiedzUsuń
  4. IMHO najbolesniejsze jest nie ucinanie strat. Inne bledy rozsadnymi SL mozna czesciowo chociaz rozbroic.
    Niestety na wlasnym rachunku nauczylam sie to robic, zamiast z nadzieja czekac az urosnie (No, moze nie tak jak inwestorzy podani w przykladach - nb o ile pamietam kupno Petrolinvestu po 300 PLN jeszcze nie byloby najgorsze, zdaje sie chodzil nawet po ponad 800).

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezła wyliczanka, prawie jak "Siedem grzechów głównych" :)

    Niestety, moje dotychczasowe "dokonania" to realizacja wszystkich tych "grzechów". Pocieszam się, że świadomość i przyznanie się do nich, to pierwszy krok do ich unikania :)

    Nie jestem przekonany co do tego, że uśrednianie w dół jest zawsze złym pomysłem. Myślę, że jeśli inwestuje się fundamentalnie (wyceniając spółkę) i zakłada się możliwość uśredniania w dół od początku (czyli rozkłada się zakupy na raty), to jest to dobra strategia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Anonimowy i Artus

    Jeśli chodzi o uśrednianie w dół to dla inwestora który myśli długoterminowo i ma dobrze przeanalizowaną spółkę to może być to dobra strategia.

    Ja natomiast skupiłem się na spekulacji. Ponieważ zdecydowana większość ludzi to spekulanci. Którzy nie myślą "na lata", tylko na krótki okres czasu.

    I dla nich słowa: "Amatorzy uśredniają w dół, profesjonaliści w górę" powinny być dobrze zapamiętane.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj J.

    Racja. Czekanie niż się odbije jest najgorsze ponieważ tak jak mówisz inne błędy idzie jeszcze poprawić jak się na pieniądze na dalsze granie. Natomiast jeśli utopimy wszystko za jednym razem to później już nie ma nawet za co wyciągać wniosków i starać się być lepszym.

    Proste liczenie: Gdy traci się 50% kapitału to już nie wystarczy odrobić 50% ale 100%. I dlatego właśnie ucinanie strat jest tak ważne.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja stosuję odwrotną zasadę do stop loss, czyli stop profit. Najpierw zakładam ile chce zarobić, a po wykonaniu planu zabieram pieniądze ze stołu i znikam. Nie ryzykuję więcej niż trzeba.

    Stop-lossów nie lubię bo często odpalają na krótkich tąpnięciach, po czym cena znów idzie w górę. Zamiast tego mam zasadę: nie inwestuję w jedną spółkę więcej niż 2-5% kapitału.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć Anonimowy

    Rozumiem. To że mało kapitału inwestujesz w jedną spółkę nieco ogranicza Twoje ryzyko. Ale nawet wtedy uważam że stop loss powinien być :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak taki to los że lepiej mieć więcej razy racje niż jej nie mieć :)ot co.Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja się przejechałem na sprzedawaniu spadających akcji, gdybym nie sprzedał byłbym kilka tyś na plusie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawy artykuł :) Daje do myślenia. Pieniądz wzbudza chyba największe emocje. I lepiej nie podchodzić do tych słupków jak do hazardu, bo z "kasynem" raczej się nie wygrywa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy: Czyli akcje zaczęły spadać, Ty je sprzedałeś a później zaczeły rosnąć, tak?

    lesofi: Dokładnie tak jest. Jeśli w grę wchodzą pieniądze i papierowe zyski czy straty to bywa różnie ale zazwyczaj klienci tracą logiczne myślenie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Co można dodać do tego artykułu. Ja mam jedną zasadę gdy akcje spadają, zawsze czekam i stopniowo dokupuję z nowych środków, dzięki temu obniżam średnią cenę zakupu i w momencie odbicia dużo wcześniej zaczynam zarabiać. Minus tej metody jest natomiast znaczny, nikt nie wie kiedy zacznie się hossa a na czas trendu bocznego wiele środków mam zablokowanych zamiast wcześniej wycofać się i ulokować nawet na lokatach terminowych.

    OdpowiedzUsuń