poniedziałek, 6 lutego 2017

Prognoza zależna od widzimisię

Widząc w sieci prognozy oparte na analogiach historycznych mamy w zwyczaju im wierzyć. Pokazanie, że dane zjawisko miało miejsce w historii już X razy i zawsze kończyło się tak samo dla giełdy, wydaje się być dobrym prognostykiem przyszłości. I zwykle rzeczywiście jest. Są jednak momenty, gdy trzeba być ekstremalnie uważnym w trakcie tworzenia prognozy, gdyż nawet nieświadomie można ją dopasować do własnych oczekiwań. Poniżej mam idealny przykład:

Oto wykres dobrze znanego nam wskaźnika PMI, który odzwierciedla poprawę lub pogorszenie sytuacji w realnych firmach. Wartości powyżej 50% oznaczają, że sytuacja w większości firm się poprawia (jest więcej nowych zamówień itp.)


Zielonymi elipsami zaznaczyłem momenty, gdy wskaźnik osiągał swoje szczyty. Strzałki pokazują jak ładnie takie szczyty przekładały się na rozpoczęcie bessy na giełdzie. Poziomy, na których historycznie PMI tworzył szczyty to:
  • 52,5%
  • 57%
  • 55,3%
  • 56,2%
  • 56%
  • 55,3%
Średnia tych wartości to 55,4% (mediana: 55,7%). Obecna wartość wskaźnika PMI to aż 54,8%. Oznacza to, że średniego poziomu przy którym w historii należało się bać o rozpoczęcie bessy brakuje już bardzo niewiele (mniej niż 1 p.p.).

Patrząc na wykres PMI i giełdy widać, że najbardziej wartościowa i najbezpieczniejsza do inwestowania część poprzednich hoss rozgrywała się, gdy PMI pozostawało poniżej 52%-53%.

Przedstawiając sytuację w ten sposób możemy dojść do wniosku, że zbliża się bessa.

Jeśli jednak na dokładnie ten sam wskaźnik spojrzymy przez nieco inny pryzmat, możemy dojść do innych wniosków. Zamiast na absolutne wartości wskaźnika spójrzmy tym razem na jego roczną dynamikę, a więc to czy i jak dużo w danym roku wzrósł lub spadł. Dodatkowo policzyłem roczną średnią ruchomą dla odsiania szumów.


Nagle wydźwięk wskaźnika zmienił się o 180 stopni. Czarne linie oznaczające dołki na dynamice PMI dość ładnie wpasowują się w dołki na giełdzie. Najnowszy wysoki odczyt PMI w tym kontekście wyciąga wykres z dołka, co oznacza że obecna sytuacja przedstawia się pro-wzrostowo.

To rodzi pytanie o to, która analiza jest bardziej wiarygodna. Obie opierają się na pewnej powtarzalności wzorców. 
  • Pierwsza zauważa, że obecna wartość wskaźnika jest podobna do tych, które w przeszłości przynosił bessę.
  • Druga zauważa, że obecna dynamika wskaźnika jest  podobna do tych, które w przeszłości przynosiły hossę.
Kto ma rację?

Co więcej nie jest to jedyny wskaźnik, który w obecnym momencie zależnie od sposobu analizy daje sprzeczne sygnały. Kolejnym jest wskaźnik pewności biznesowej ICI.

Jeśli spojrzymy na jego absolutną wartość to obecna idealnie wpasowuje się w tą, która występowała na szczytach, a te z kolei pięknie przekładały się na nadejście bessy (tylko super szczyt z 2007 roku był znacznie powyżej standardowego poziomu).


Jeśli jednak podobnie jak przy PMI policzymy dynamikę i odfiltrujemy szumy, to okaże się, że obecnie tworzymy coś co można zinterpretować jako dołek, który zwykle w historii oznaczał nadejście hossy na giełdzie.



Od razu napiszę, że nie mam idealnego rozwiązania tej zagadki i choć mam swoje preferencje przy interpretowaniu tego typu sytuacji, to nie jestem w 100% pewien czy moje podejście jest słuszne. Dlatego chętnie przeczytałbym jak wy to widzicie? 
  • Czy jeśli patrząc na ten sam wskaźnik pod różnymi katami dochodzimy do sprzecznych wniosków, to powinniśmy go zignorować, aż do czasu gdy ta sprzeczność zniknie? 
  • A może któryś sposób analizy należy uznać za bardziej wiarygodny? 
  • Jeśli tak to który i dlaczego?


Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

Brak komentarzy:

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz