poniedziałek, 3 listopada 2014

Spread - cichy zabójca Twoich wyników inwestycyjnych


Ostatnio zauważyłem, że niemal wszystkie testy strategii inwestycyjnych publikowane w książkach i sieci nie uwzględniają rzeczywistych kosztów jakie musi ponieść inwestor, gdyby chciał naśladować badaną strategię. Jeśli już to robią, to ograniczają się tylko do uwzględnienia prowizji. Prowizja nie jest największym kosztem
Sam do niedawna tak robiłem, ale jako, że planuję przeprowadzać sporo testów strategii guru, to pomyślałem, że warto byłoby zmienić podejście do tematu na bardziej profesjonalnie i uwzględnić wszystkie koszty ponoszone przez inwestora, tak aby wynik testu odzwierciedlał to ile rzeczywiście możemy zarobić.

Inwestowanie niesie ze sobą 3 rodzaje kosztów:
  • prowizje maklerskie od każdej transakcji - standardem jest prowizja rzędu 0,39% wartości transakcji, jednak są biura oferujące niższe prowizje (0,25% lub 0,19%)
  • podatki -  bardzo często pomijany koszt, a to dlatego że w kilkumiesięcznej perspektywie jest niedostrzegalny. Dopiero gdy inwestujemy przez dłuższy czas to zaczynamy go bardziej odczuwać.
  • spready - jest to koszt związany z różnicą pomiędzy ceną kupna i sprzedaży akcji. Mechanizm działania jest taki sam ja w kantorze przy wymianie walut. Jest to największy koszt z wszystkich trzech.
Pierwsze pytanie jakie nam się nasuwa to: Dlaczego spready nigdy nie są uwzględniane w testach historycznych skoro są największym kosztem?

Poszperałem i odpowiedź okazuje się prosta. Zarówno prowizje jak i podatki bardzo łatwo policzyć. 
  • Przy prowizjach po prostu od każdej transakcji odejmuję 0,39% jej wartości. 
  • Przy podatkach raz do roku sprawdzam jakie były zyski i zmniejszam je o 19%.
Spready natomiast bardzo trudno policzyć, gdyż nie są stałe. Dziś spread na KGHM może wynosić 1%, ale jeszcze 5 lat temu mógł wynosić 4%. Aktualne spready są publikowane przez każde biuro maklerskie, ale nikt nie zbiera danych o historycznych wartościach spreadów. Oznacza to, że będzie nam bardzo ciężko znaleźć np. informację o tym jaki był spread na spółce BIO w dniu np. 3 stycznia 2009 r.

Spready na jednych spółkach wynoszą ok. 0,2%, a na innych są 25 razy większe i wynoszą ok. 5%. Przy takiej rozbieżności nie można po prostu policzyć średniego spreadu, gdyż w przypadku wielu strategii wyniki byłyby mocno przekłamane.

Okazuje się  jednak, że jest pewien sposób na uwzględnienie historycznych spreadów. Intuicja podpowiada nam, że spółki, którymi interesuje się wielu inwestorów będą miały mniejsze spready niż inne. To tak jak z walutami. Kupując Euro w kantorze w Polsce spread będzie mniejszy niż gdybyśmy kupowali w tym samym kantorze Jena Japońskiego, gdyż w naszej okolicy Euro jest znacznie bardziej popularne niż Jen.

Skoro tak to być może uda się powiązać obrót na akcjach (czyli zainteresowanie akcjami) ze spreadem.

Zebrałem dane z kilku ostatnich tygodni o spreadach spółek na GPW i porównałem je z danymi o obrocie na tych samych spółkach. Okazuje się, że korelacja rzeczywiście jest bardzo duża (wynosi ok. 80%). Im większy obrót na spółce, tym mniejsze spready.

Co daje nam ta informacja?
Nie mamy historycznych informacji o spreadach, ale mamy historyczne informacje o obrotach. Skoro obrót jest bardzo mocno powiązany ze spreadem, to na jego podstawie możemy wystarczająco dokładnie oszacować historyczny spread na dowolnej spółce.

Poniższa tabelka prezentuje powiązanie pomiędzy obrotami i spreadem:


Widzimy np. że inwestując w spółkę o tygodniowych obrotach w okolicy 100 tys. zł spread wyniesie ok. 3,09%.

Jak uwzględniać spready?
Okazuje się, że spreadu nie płacimy przy każdej transakcji, tak jak robiliśmy to z prowizją. Aby wyjaśnić dlaczego, przyjrzyjmy się poniższemu przykładowi. Tak wyglądają aktualne najlepsze zlecenia kupna i sprzedaży spółki BIO.


Oznacza to, że:
  • Ktoś chce kupić 3770 akcji za cenę 4,11 zł za akcję.
  • Ktoś chce sprzedaż 3420 akcji za cenę 4,14 zł za akcję.
  • Spread wynosi 0,73%
Tu mała uwaga. Akurat w tym przypadku liczba zleceń po obu stronach jest duża, ale często zdarza się, że po cenie 4,14 zł możemy kupić np. tylko 10 akcji, a za kolejne musimy zapłacić już 4,16 zł, a więc spread będzie większy. Aby uniknąć tego typu błędów, we wszystkich moich obliczeniach patrzę nie tylko na najlepszą ofertę kupna i sprzedaży, ale na cały arkusz zleceń i sprawdzam jaką średnią cenę należałoby zapłacić przy transakcji o wielkości 5 tys. zł.

Sytuacja I
Cena ostatniej transakcji Biotonu to 4,11 zł. Aby kupić akcje Biotonu musielibyśmy zapłacić 4,14 zł za akcję, a więc płacimy całą wartość spreadu.

Sytuacja II
Cena ostatniej transakcji Biotonu to 4,14 zł. Aby kupić akcje Biotonu musielibyśmy zapłacić 4,14 zł za akcję, a więc nie ponosimy kosztów spreadu.

Różnica w obu sytuacjach wynika z ceny ostatniej transakcji, a więc momentu, w którym decydowaliśmy się na kupno. Czasem cena ostatniej transakcji jest bliższej górnej granicy widełek, czasem bliżej dolnej.

Najprostszym, a jednocześnie wystarczająco dokładnym uogólnieniem jest założenie, że w trendzie wzrostowym cena zwykle jest w okolicach dolnej granicy, gdyż ludzie przebijają się coraz wyższymi ofertami pchając górną granicę widełek w górę, a więc jeśli kupujemy akcje w trendzie wzrostowym to płacimy cały spread.

Analogicznie jest ze spadkami. Jeśli sprzedajemy akcje w trendzie spadkowym to także zapłacimy cały spread.

W łatwy sposób pokazuje to poniższa tabelka:


Okazuje się, zatem, że jeśli nasza strategia bazuje na podążaniu za trendem (kupno w czasie wzrostów, sprzedaż w czasie spadków), to przyjdzie na zapłacić spread zarówno przy kupnie jak i sprzedaży.

Jeśli nasza strategia jest niezależna od trendu to łącznie zapłacimy jeden spread.

Jak duże koszty ponosi inwestor?
Aby uświadomić sobie jak duże mogą być rozbieżności pomiędzy wynikami uwzględniającymi i nieuwzględniającymi kosztów spójrzmy na taki uproszczony przykład:

Wersja bez kosztów:
  1. Inwestor na początku roku kupił średniej wielkości spółkę X, która była w trendzie wzrostowym za 5 tys. zł. 
  2. Przez cały rok spółka stabilnie rosła. Pod koniec roku zaczęła spadać, więc inwestor ją sprzedał. Sumarycznie cena akcji w ciągu roku wzrosła o 20%, a wiec na koniec roku akcje inwestora były warte 6 tys. zł
  3. Łącznie zarobił na tej inwestycji 1 tys. zł czyli jego zysk roczny wyniósł 20%.

Wersja realna (z kosztami):
  1. Inwestor na początku roku kupił średniej wielkości spółkę X, która była w trendzie wzrostowym za 5 tys. zł. Musiał zapłacić prowizję (0,39%) czyli 20 zł oraz ponieść koszt spreadu (średnia społka w trendzie wzrostowym to spread w okolicach 2%) czyli 100 zł. Oznacza to, że w spółkę tak na prawdę zainwestował 4880 zł. 
  2. Przez cały rok spółka stabilnie rosła. Pod koniec roku zaczęła spadać, więc inwestor ją sprzedał. Sumarycznie cena akcji w ciągu roku wzrosła o 20%, a wiec na koniec roku akcje inwestora były warte 5856 zł
  3. Sprzedając inwestor znów musiał zapłacić prowizję (0,39%) czyli 23 zł oraz spread 2% (gdyż sprzedawał w trendzie spadkowym) czyli kolejne 117 zł. Kapitał, który wrócił na konto inwestora po sprzedaży akcji to 5716 zł.
  4. Od wypracowanego zysku (716 zł) inwestor musi opłacić podatek 19% czyli 136 zł.
  5. Łącznie zarobił na tej inwestycji 580 zł czyli jego zysk roczny wyniósł 11,6%.

Tak duży wpływ na wyniki inwestycyjne mają koszty, a co dopiero by było jakby inwestor nie był taki cierpliwy i w czasie roku zmieniał spółkę kilkukrotnie? Zarobiłby mniej niż na lokacie.

Teraz pojawia się dylemat: Wiemy, że na małych spółkach zarabia się na giełdzie więcej niż na dużych. Wiemy też, że mniejsze spółki mają z reguły mniejsze obroty, a więc większe spready. Czy spready na małych spółkach są na tyle uciążliwe, że czynią inwestowanie w nie nieopłacalnym? Na tego typu pytania będziemy sobie odpowiadać w najbliższych tygodniach podczas testów strategii.

Podsumowanie:
  • Nie prowizja, ale spread jest największym kosztem związanym z inwestowaniem.
  • Spread jest mocno powiązany z wielkością obrotu akcjami. Dzięki temu znając historyczne obroty na spółkach możemy oszacować historyczne spready.
  • Testując strategie inwestycyjne warto uwzględniać wszystkie 3 rodzaje kosztów, gdyż ostateczne wyniki mogą się drastycznie zmienić.

Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

16 komentarzy:

Ars pisze...

Ten artykuł chyba nie o inwestrowaniu, a o spekulacjach.

10procentrocznie pisze...

Też mi się kiedyś wydawało, że inwestując długoterminowo nie ma sensu martwić się kosztami. Jednak gdy zaczęliśmy robić testy strategii inwestycyjnych okazało się, że częstsze (np. co miesiąc) rewizje portfela bardzo pozytywnie wpływają na stopę zwrotu.


Np. w ostatnio testowanej strategii Piotroskiego, jeśli rewizji dokonamy tylko raz do roku to zależnie od tego, który miesiąc wybierzemy na startowy, wyniki będą bardzo różne. Nie pamiętam teraz dokładnie, który miesiąc jaki dawał wynik, ale rozbieżność była mniej więcej taka, że np. robiąc rewizje zawsze w maju strategia pozwalała zarabiać 11% rocznie, a robiąc rewizje zawsze w listopadzie strategia wychodziła na 0% rocznie.


Przy rewizjach rocznych spready nie mają dużego znaczenia, ale inwestowanie zamienia się w loterię pod kątek doboru odpowiedniego miesiąca do inwestowania. Częstsze rewizje stabilizują wyniki.

Zdzisław www.abecadlo.info pisze...

Spread to duży koszt, zwłaszcza jeśli chcemy pilnie kupić lub sprzedać. Natomiast jeśli się nam nie spieszy, możemy wyczekać transakcję bez spreadu. Zatem aby unikać spreadu należy:
- być cierpliwym
- zawierać mniej transakcji
- preferować bardziej płynne spółki

10procentrocznie pisze...

Bardzo dobrze powiedziane :)


Chociaż z tym byciem cierpliwym czasem jest problem, bo jeśli np. aktualna cena spółki jest pomiędzy 9 zł i 10 zł i będziemy chcieli być cierpliwi to ustawimy nasze zlecenie kupna na 9 zł i będziemy czekać, aż zostanie chwycone przez rynek. Najczęściej tak właśnie się stanie, ale będą też takie sytuacje (szczególnie w silnych trendach wzrostowych), w których cena pójdzie w górę i ustawi nowe widełki np. pomiędzy 10 zł i 11 zł zanim nasze zlecenie zostanie zrealizowane.


W ten sposób przez bycie cierpliwym można stracić wielokrotność spreadu i zniwelować pozytywny efekt bycia cierpliwym na innych spółkach.

Robert pisze...

Bardzo dobrze Filip, ze poruszyles ten temat. Trzeba sobie z tych kosztow zdawac sprawe i jezeli one sa takie duze, a sa, nawet jak inwestujesz dlugoterminowo, oczywiscie wtedy mniejsze, ale jednak, to nalezy podejsc do swoich oczekiwan realnie. Dlatego dla mnie strategia , ktora nie daje pow. 20% sredniorocznego zysku, nie jest warta zaintersowania, z tego wlasnie powodu. Doliczajac nasz czas i zangazowanie, okaze sie , ze lokata moze byc lepszym rozwizaniem.
Jak widac powyzej , koszty zjadly prawie 50% teoretycznego zysku.
Czy bedziesz Filip, przy nastepnych testach strategii, podawal tez informacje o powyzszych kosztach, jaki maja one wplyw na wynik konkretnej strategii? Jaki wyszadl by zysk dla Piotroskiego po uwzglednieniu tych kosztow?
Dobra robota. Dzieki.

Robert pisze...

A jeszcze jedno, moze wypowiedzialby sie ktos, kto inwestuje zgodnie z twoim portfelem , jaka wychodzi roznica w porownaniu z teoretyczna wartoscia. Podatek i prowizje, jak piszesz wczesniej, mozna sobie ewentualnie obliczyc, ale cala reszta?
I teraz im ktos posiada wiecej gotowki, tym roznica w wynikach bedzie wieksza, chocby ze wzgledu na spready. Mam racje?

10procentrocznie pisze...

Tak, będę uwzględniał koszty w testach strategii. Do Piotroskiego jeszcze wrócimy, żeby uwzględnić koszty, ale na razie chciałbym skończyć testy magicznej formuły Greenblatta, nad którymi ostatnio siedzę. Także wszystko będzie ładnie zebrane i porównane pomiędzy strategiami, tylko jak zwykle potrzeba do tego trochę czasu :)

10procentrocznie pisze...

Co do rozmiaru portfela to tak. Podobnie jak dużej firmie ciężko jest się rozwijać w takim tempie jak małej, dużemu inwestorowi ciężej jest korzystać z okazji dostępnych dla małych inwestorów. Jeśli mamy portfel wart 100 tys. zł (lub mniej) to spokojnie rozłożymy to pomiędzy kilkanaście spółek, bez nadmiernych spreadów. Jeśli jednak mamy portfel wart 1 mln. zł to będziemy zmuszeni ograniczyć z góry nasze pole manewru do największych i najbardziej płynnych spółek.

Andrzej pisze...

Może warto w tym momencie wspomnieć jak te koszty można "zminimalizować".
Do pomysłów Zdzisława bym dorzucił:

- obniżenie prowizji np. przez składkę na SII (wiem trzeba trochę zainwestować "w składkę" - ale zwróci się też na innych zniżkach)

- inwestowanie przez rachunek maklerski w ramach IKZE (np. mam taki w BOŚiu) i tu jest sytuacja odwrotna – zamiast podatku od zysków kapitałowych mamy „dopłatę” w formie zwrotu podatku.

Może Filipie "w ramach akcji edukowania społeczeństwa" (straszenia o czekających nas nędznych emeryturach z ZUSu) ;-) byłbyś w stanie „zasymulować” w jakimś artykule taką „korzyść” z IKZE w domu maklerskim.

Założenia mogły by być następujące:
- początek inwestycji 25 rok życia,
- koniec inwestycji 65 rok życia,
- co roku inwestycja 4000 pln (bliskie dozwolone maksimum) i
odzyskanie z podatku 18%*4000 (zakładając że inwestujemy w grudniu i
odzyskujemy podatek już w styczniu to „pracuje” całe 4000 pln a kosztuje nas to
ok. 3280 pln)
- jednorazowy (dla uproszczenia) zryczałtowany podatek w wieku 65 lat 10%.
- symulacje dla kilku „średniorocznych” zysków (horyzont jest
40 lat – więc możemy sobie „uśredniać”):

1. Np. 2 % wzrostu i zdyskontowane 2 % inflacją - symulacja
pokazała by „czysty zysk” z różnicy w podatkach (19%-10%)

2. Np. 5 % wzrostu i zdyskontowane 2 % inflacją - symulacja
dla „bezpiecznego” portfela dywidendowego lub obligacji korporacyjnych

3. Np. 10 % wzrostu i zdyskontowane 2 % inflacją - symulacja dla „bezpiecznego” portfela akcji wzrostowych

4. Np. 15 % wzrostu i zdyskontowane 2 % inflacją - symulacja dla bardziej „agresywnego” portfela akcji wzrostowych

I symulacje powyższe dla kilku „punktów startowych” (zaczynamy w
wieku 25, 30, 35, 40, 45, 50 lat) wyjdzie ładna macierz z kapitałem w wieku 65lat .

Jakby podzielić otrzymany kapitał w wieku 65 lat przez 12*20=240 miesięcy (zakładając że pożyjemy od 65 do 80 roku) wyjdzie nam nasza „prywatna emerytura z IKZE”.

Nie reklamuję IKZE ale po ostatnich zmianach sam się skusiłem (IKZE w domu maklerskim BOŚ) i taka symulacja „w Excelu” chodzi mi po głowie ale coś nie mogę się za nią zabrać ;-)

Robert pisze...

W naszych polskich realiach trudne do zrealizowane ze wzgledu na zbyt duza zmniannosc regulacji prawnych, jedna decyzja i warunki sie zmieniaja diametralnie, nie jestesmy niestety krajem "rozwinietym". Moim zdaniem horyzont czasowy zbyt dlugi, pozostanie wszystko w sferze teoretyzowania.

Robert pisze...

Spokojnie, lepiej zrobic to powoli i solidnie, niz szybko i "po lebkach". Bedziemy czekac :-) Mysle, ze do nastepnej hossy zdazysz. :-)

Piotr pisze...

Witam mam pytanie do inwestora który inwestuje fundamentalnie.
Proszę o podpowiedź twoją lub uczestników forum. Zastanawia mnie ten
fakt jak do tego podejść, czy Mennica to nie jest okazja inwestycyjna

Mennica Polska kapitalizacja 691 440 694,24 zł

Netia Kapitalizacja 1 941 342 119,00 zł

Mennica Posiada 15% Netii czyli:

291 201 317,84 zł

Czy kapitalizacja Mennicy powinna wzrosnąć o tą wartość 291 201 317,84 zł?

Zdzisław www.abecadlo.info pisze...

Jak kupujemy w silnym trendzie to tak, choć takie trendy też mają korekty. Trzeba przyjąć założenie że czasami nie kupimy akcji. Możemy osądzić, czy w długim terminie strategia "cierpliwa" przynosi korzyść.

rafał pisze...

Jeżeli testujemy na naszym rynku po cenach zamknięcia to problem znika bo cena zamknięcia jest przecież ceną z końcowego fixingu a tam przecież nie ma spreadu.

10procentrocznie pisze...

Wydaje mi się, że problem nie do końca znika. To że cena została ustalona na sztywno na zamknięciu nie oznacza, że znajdą się chętni aby po takiej cenie sprzedać. W skrócie może się okazać, że wolumen na zamknięciu jest zbyt mały aby dokonać zakupu.

Bella pisze...

Bardzo dużo informacji w jednym artykule, znacząco pomocne wyjaśnienia. Zapraszam na permanent.cba.pl
, można się wymienić szeroką wiedzą w pokrewnej kwestii
inwestowania i oszczędzania pieniędzy.

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz