sobota, 17 grudnia 2011

Czy uśrednianie cen zakupu akcji jest złe?


Ostatnio na blogu pojawiła się mała dyskusja na temat słuszności uśredniania cen akcji. Jedni wzdrygają się słysząc o tej technice jednocześnie mrucząc pod nosem: "tylko amatorzy tak robią". Dla innych to sposób na duże zarobki. Kto ma rację, i skąd w ogóle wzięła się aż taka rozbieżność zdań?


Dla niewtajemniczonych uśrednianie jest metodą zakupu tych samych akcji, nie za całą kwotę od razu, ale w paczkach (w pewnych odstępach czasowych).

Uśrednianie w dół polega na zakupie akcji po coraz niższych cenach. Np. jeśli pierwszego zakupu dokonaliśmy po 100 zł / akcję, a już po naszym zakupie cena zaczyna spadać to kolejnych zakupów dokonamy np. po 90zł / akcję, a więc taniej. Jeśli obie paczki były równej wielkości to nasza średnia cena zakupu wyniesie 95zł / akcję, a więc całość została kupiona taniej niż początkowy pakiet.

Uśrednianie w górę polega na sytuacji odwrotnej. Pierwszy pakiet kupujemy za 100zł / akcję, a następne drożej, czyli np. 110 zł / akcję. W tym wypadku nasza średnia cena zakupu to 105zł / akcję, a więc jest wyższa niż początkowa cena zakupu.

Kiedy uśrednianie w dół jest dobre
Uśrednianie w dół zostało stworzone dla inwestorów długoterminowych, którzy nie chcą się bawić w łapanie dołka. Wyobraźmy sobie sytuację, w której nasze analizy wykazały, ze dołek bessy pojawi się w ciągu pół roku (być może jutro, a może za pół roku), a następnie czeka nas kilka lat hossy. W tym wypadku uśrednianie przy stale spadających cenach jest bardzo dobrą techniką taniego zakupu akcji. Robimy tak np. przez pół roku co miesiąc dokupując nową paczkę. Dzięki temu uciekamy od ryzyka trafienia w zły moment zakupu, a przyszła hossa sowicie nas wynagrodzi.

Kiedy uśrednianie w dół jest złe
Gdy kupiłeś akcje licząc, że zaczną rosnąć, a one dalej spadają pojawia się chęć zakupu po niższych cenach, tak aby w razie powrotu akcji do ceny początkowej mieć już jakiś zysk. Taka strategia jest zgubna i jest to błąd powtarzany przez wszystkich początkujących inwestorów.

Czym ta sytuacja różni się od tej opisanej wcześniej (zachwalającej uśrednianie w dół)?
Kluczową różnicą jest plan. Jeśli wiemy dlaczego stosujemy uśrednianie i wykonujemy je według założonego wcześniej harmonogramu, będzie nam ono pomocne. Jeśli uśrednianie jest wynikiem bólu powstałego przy wirtualnej stracie i jest wynikiem impulsu to jest złe.

Uśrednianie nie jest dla inwestorów krótkoterminowych
Jeśli grasz na krótkich interwałach metodą setupową, a więc szukasz warunków początkowych do wejścia (a Twoja strategia inwestycyjna nie przewiduje uśredniania), to nigdy nie powinieneś uśredniać. Zawsze tnij straty jeśli coś idzie nie po twojej myśli.


Uśrednianie w górę jest mniej popularną techniką, a to dlatego, że początkujący gracze nie stosują jej prawie wcale, a to dlatego że jest nieintuicyjna. Gdy ceny rosną po naszym zakupie cieszymy się, że mieliśmy rację i zarabiamy, ale gdy pomyślimy o zwiększeniu pozycji paraliżuje nas strach, że być może wzrosty już się wyczerpały i zaczniemy spadać. Myślimy: "Po co kusić los, lepiej nie powiększać pozycji".

Profesjonaliści myślą w ten sposób: "Skoro poprawnie przewidziałem kierunek trendu to teraz to wykorzystam i dopóki trend nie jest zagrożony będę zwiększał pozycję".

Podsumowanie:

  • Jeśli jesteś krótkoterminowcem - nigdy nie uśredniaj.
  • Jeśli jesteś długoterminowcem uśredniaj cenę zakupu w okolicach dołka bessy (nie baw się w łapanie go co do dnia), jeśli Twoja długoterminowa prognoza się sprawdzi uśredniaj w górę, gdy trend będzie szedł po Twojej myśli.
  • Nigdy nie uśredniaj, jeśli nie myślałeś o tym w momencie pierwszego zakupu. (Jeśli uśredniania nie było w planie na początku inwestycji, to nie wdrażaj go w środku).
Mam nadzieję, że te wskazówki rozjaśnią wam nieco różnicę pomiędzy dobrym i złym uśrednianiem cen zakupu. 
A wy uśredniacie? Raczej w górę czy w dół? 
Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

11 komentarzy:

Robert Galewski pisze...

W górę, czy w dół, nie ma to dla mnie większego znaczenia. Jeśli chcę kupić dobrą spółkę(jestem inwestorem fundamentalnym), to czekam do mniej więcej zaawansowanej fazy bessy i przez jakiś czas, np. przez dwa miesiące kupuje taką samą ilość akcji w piątek o 16:00 - nigdy wcześniej, ani później. Pozwala mi to na w miarę dobrą cenę zakupu w stosunku do wyliczanej wartości wewnętrznej.

Zapiski Maklera Giełdowego pisze...

Witam.

Jeśli chodzi o "tylko amatorzy tak robią" to pewnie chodzi o mój cytat:)

Uśrednianie w dół jest bardzo dobre ale dla graczy fundamentalnych, takich jak mój przedmówca "Szkoła Akcji".

Jeśli chodzi natomiast o zdecydowanie większą część uczestników rynku, to jest to jedna z najgorszych rzeczy jaką mogą zrobić. Wynika ona z braku przyznania się do błędu, i chęci posiadania racji. Wystarczy że raz ceny nie "wrócą" i staniesz się "przymusowym" inwestorem długoterminowym.

I teraz pytanie do wszystkich nie fundamentalnych graczy:

Ile razy zarobiłeś na akcjach dzięki dokupywaniu ich gdy zaczęły spadać?

No właśnie. Dlatego tego nie rób.


PS- Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam/Makler

grzes pisze...

Jakby Wig 20 spadł ze 20% to sie właśnie wezmę za zakupy na raty

Zbyszek Papiński pisze...

W strategii inwestycyjnej polecam przede wszystkim piramidowanie wygrywającej pozycji, czyli takiej, na której zyskujemy, ale na zasadzie piramidy, czyli na przykład mamy 4 jednostki to dokładamy potem 2 i na końcu jeszcze 1.

Anonimowy pisze...

Mam pytanie :)
Jako że dopiero zaczynam w temacie inwestycji nie wzięłam się od razu za giełdę, ale za TFI, jako to bardziej polecane dla niezbyt obeznanych
Kupiłam f. rynku pieniężnego (bezpieczniejsze) oraz akcji (bo nie boję się ryzyka). Z góry wiem, że chcę przynajmniej 5 lat je dokupywać regularnie, nie sprawdzam codziennie gorączkowo kursu i nie ekscytuję się jak idzie w górę czy w dół.
I nie wiem, czy czasem nie w tym problem. Otóż moje TFI akcji, jako te bardzo ryzykowne (wybrałam surowce) bardzo spadło. Rynku pieniężnego jak i akcji trzymam mimo sytuacji w funduszach, nie przestraszył mnie spadek, dalej mimo wahań wyceny dokupuję jednostki f. pieniężnego i zastanawiam się nad akcji. Czy dobrze robię? Słyszałam komentarze, że powinnam przynajmniej co tydzień sprawdzać notowania i ciąć straty przy np. 20% spadku (dajmy na to, że taki ustaliłam próg). Tylko, że moje straty w f. akcji to już 33% a mnie to niezbyt rusza...

Anonimowy pisze...

CD.
Dodam jeszcze, że przed zakupem jednostek i wyborem TFI przez ok 3 m-ce próbnie kupowałam i kombinowałam z funduszami na myfund, głównie obligacji, pieniężne i dużo akcji (jak pisałam wcześniej, część kapitału mogę stracić w zamian za większe możliwości zarobku - ale nie jestem napalonym szaleńcem, część niech leży względnie bezpiecznie). Oglądałam też oferty rachunków i wybrałam SFI bo jestem już klientem.
Śledziłam też wyceny akcji i kupowałam próbnie, ale to zbyt duży temat jeszcze jak dla mnie i mimo że kilka decyzji było trafnych, na intuicji nie zawsze można z prawdziwymi pieniędzmi polegać.

A do postu jeszcze komentarz:
Czy jeśli z góry wiem, że inwestuję długoterminowo i nie mam się jak złapać w tę pułapkę, to jest na pewno dobry pomysł? Czy, jak pisałam wyżej, nie powinnam ciąć strat?

BillBrama pisze...

No tak, mogę na własnym przykładzie potwierdzić psychologiczny mechanizm uśredniania w dół przy rosnącej stracie. Oczywiście miało to miejsce na początku mojej przygody z giełdą. Koniec końców zamknąłem pozycję z pokaźną stratą. Najgorsze, że pierwotny plan nie zakładał takiego działania. Ba, nawet sobie ustawiłem "mentalnego" stop lossa. Ale jak przyszło co do czego, to go zignorowałem i zamiast wyjść z niewielką stratą zacząłem uśredniać. Dostałem wtedy niezłą nauczkę.

Po tej akcji uśredniałem w dół tylko raz. Tym razem było to bardziej świadome działanie, ale z kolei dałem się złapać na przedwczesne zamknięcie rosnącej pozycji. I znowu dostałem nauczkę, choć tym razem mniej bolesną.

Generalnie po swoich doświadczeniach uważam, że gra na giełdzie to niezła szkoła dyscypliny i samokontroli. Bezwzględnie obnaża ludzkie słabości.

Anonimowy pisze...

a ja dodam jeszcze,że usredniając w dół(zakładam ,że dokupimy drugie tyle co już mamy) w razie dalszego spadku cen tracimy 2X wiecej choc cena calego pakietu sie zmniejsza. Mysle , że to jest powod ktory doprowadza ,ze graczowi puszczaja nerwy i ubija pozycje na tzw. dołku w dość częstym przypadku

BUKOSZ pisze...

ja zdecydowanie jestem graczem długoterminowym, obecnie bardziej z musu niż z wyboru indywidualnego. Źle zinterpretowałem niektóre sygnały płynące z rynku i zostałem z drogimi pozycjami. Obecnie co wybrany okres czasu dokonuję kalkulacji o ewentualnym dokupieniu kolejnych paczek. Nie uważam, że jest to zła technika. Na pewno mocno ogranicza ona zyski w krótkim terminie, oraz blokuje wolne środki na nie określony czas.

Filip pisze...

@Anonimowy 20:25
Jeśli od początku taki był plan i jesteś gotowa przez kolejne kilka lat konsekwentnie dokupować jednostki to statystycznie lepiej wyjdziesz na uśrednianiu, niż ucinaniu strat.

Anonimowy pisze...

Hmmm - myślę że uśrednianie dół ma sens tylko przy rzetelnej i dogłębnej analizie fundamentalnej, a nie jedynie w oparciu o wskaźniki (inaczej można się przejechać tak jak ja na DROPie - konflikt z fiskusem).
Uśrednianie w dół ETF może mieć większy sens - ryzyko kupienia trupa w szafie znacznie mniejsze.
No i dobrze by było uśredniać zgodnie z sygnałami analizy technicznej, dającymi szanse na zmianę trendu.

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz